Apple mówi: iPhone X cały jest ekranem. Ja mówię: sprawdzam
Sprawdzamy, czy iPhone X rzeczywiście cały jest ekranem.
Na stronie poświęconej nowemu smartfonowi Apple stwierdza, że iPhone X cały jest ekranem. Dosłownie mówi tak:
Nie jest to wyłącznie fantazja tłumacza witryny, bo na amerykańskiej wersji strony tekst ma bardzo podobne znaczenie:
Ile cukru w cukrze? Ile ekranu w iPhonie?
Smartfony Apple od wielu miesięcy były w tyle za konkurencją, jeśli wziąć pod uwagę parametr zwany screen-to-body ratio, czyli współczynnik obudowy do ekranu. Mówiąc jaśniej, chodzi o to, jak dużą część przedniego panelu urządzenia zajmuje najważniejszy element, czyli ekran. Współczynnik ten wyrażany jest w procentach i w przypadku poprzednich telefonów Apple plasował się na nie najwyższym poziomie.
iPhone 7 oraz iPhone 7 Plus - do wczoraj najwyższe modele w ofercie - mają odpowiednio 65,6 proc. i 67,7 proc. screen-to-body ratio. Dla przykładu nie najnowszy już Samsung Galaxy S7 ma 72,1 proc., a Samsung Galaxy S7 edge 76,1 proc. Nawet jeszcze starsze modele były pod tym względem lepsze od iPhone’ów - Galaxy S6 miał 70,7 proc., a Galaxy S6 edge 71,7 proc.
Jeśli porównać iPhone’y 6, 6s oraz 7, których design niewiele się różnił, do najnowszych telefonów konkurencji, takich jak Galaxy S8, Galaxy Note 8 lub Xiaomi Mi Max, to produkty Apple wypadały jeszcze gorzej.
Bezramkowy trend przybiera zauważalnie na sile. Do wyścigu dołączył LG, w tyle nie chce zostać Huawei i inni mniejsi producenci. Nic dziwnego, że Apple w końcu wziął się do roboty i iPhone’a X zaprojektował tak, aby ten “cały był ekranem”. Ile w tym twierdzeniu jednak jest prawdy?
iPhone X cały jest ekranem? Sprawdzam.
W iPhonie X Apple zastosował ekran Super Amoled o przekątnej 5,8 cala. Biorąc pod uwagę wymiary urządzenia i rozmiar ekranu, można wyliczyć, że współczynnik screen-to-body ratio nowego smartfona wynosi 82,9 proc. To bardzo dużo i znacznie więcej, niż w poprzednich iPhone’ach.
Jednak będąc dokładnym trudno powiedzieć, że iPhone X cały jest ekranem, gdyż blisko 20 proc. przedniego panelu smartfona stanowią elementy obudowy.
A jeśli już chcemy mówić, że iPhone X cały jest ekranem, to powinniśmy mówić też, że…
Smartfony konkurencji są ekranem. Bardziej.
Kilkumiesięczny już Samsung Galaxy S8 ma współczynnik screen-to-body ratio na poziomie 83,6 proc. Galaxy S8+ ma 84,0 proc., a nowiutki Galaxy Note 8 83,2 proc.
Chińska konkurencja też potrafi zrobić telefon, który cały jest ekranem. Ubiegłoroczny Xiaomi Mi Mix ma współczynnik obudowy do ekranu 83,6 proc.
Są to wartości nieco lepsze niż w najnowszym iPhonie.
Ale!
Porównując procenty w screen-to-body ratio trzeba pamiętać o jednym: im większy jest ekran w smartfonie (im większa jego przekątna), tym łatwiej o wysoki współczynnik obudowy do ekranu.
Dlatego, chcąc porównać iPhone’a X do konkurencji, powinniśmy wziąć pod uwagę smartfony, które również mają wyświetlacz o przekątnej 5,8 cala. Taki ekran ma np. mniejsza wersja Galaxy S8 - ta bez plusa.
Wtedy zobaczymy, że współczynnik screen-to-body ratio iPhone’a X (82,9 proc) jest zbliżony do tego w Galaxy S8 (83,6 proc). Z delikatną przewagą na rzecz Samsunga.
To zaś podsuwa kolejny wniosek.
Upraszczając, można powiedzieć, że Galaxy S8 nie ma ramek po bokach, a ma jedynie cieniutkie belki nad i pod ekranem. Stosując to samo uproszczenie w przypadku iPhone’a X powiemy, że telefon nie ma ramek, a jedynie małe wycięcie na górze ekranu. Jednak porównanie współczynników screen-to-body ratio pokazuje, że w rzeczywistości obudowa dookoła ekranu jest większa w iPhonie, a to oznacza, że telefon ten ma wokół ekranu trochę większe ramki niż powinien mieć smartfon, który cały jest ekranem.
Kłamstwa i kłamstewka...
Podejmując temat bezramkowych ekranów w smartfonach mam przed oczami polskich operatorów komórkowych, którzy od kilku lat wciskają nam kit o internecie mobilnym bez limitów. W pięknych reklamach i hasłach marketingowych próbowali zbudować alternatywną rzeczywistość, w której internet mobilny pozbawiony jest jakichkolwiek ograniczeń.
Jednak wystarczyło przeczytać kilkadziesiąt stron regulaminów, cenników i załączników do umowy lub po prostu poużywać tego cudownego internetu przez kilka dni, aby się przekonać, że tak naprawdę to limity są, a stosowane przez firmy ograniczenia bywają bardzo dotkliwe dla klientów.
Z bezramkowymi ekranami jest podobnie. Producenci smartfonów nazywają telefony, w których blisko 20 proc. przedniego panelu stanowi obudowa, urządzeniami bez ramek. Sprzętami o “nieskończonym” wyświetlaczu. Lub smartfonami, które “całe są ekranem”.
Choć w rzeczywistości tak nie jest.
I ja mam z tym pewien problem. Bo operatorzy doprowadzili do tego, że im już nie wierzę. Gdy słyszę o nowym abonamencie z internetem bez limitów, to zastanawiam się, gdzie jest haczyk i jaki typ limitu faktycznie zastosowano.
Ciekawe, co zrobią producenci telefonów i jak je będą reklamowali, gdy technologia pozwoli na to, żeby urządzenia mobilne faktycznie były całe ekranem. Będą musieli się nieźle nagimnastykować z nazewnictwem, bo największe bomby odpalili w 2017 roku, kiedy to ekrany zajmowały tylko około 80 proc. przedniego panelu.
*Na potrzeby stworzenia tekstu korzystałem z wartości screen-to-body ratio dostępnych na stronie Gsmarena - najlepszym katalogu urządzeń mobilnych, jaki znam.