Zapamiętajcie tytuł tej darmowej gry na PC i konsole. Fortnite jest skazane na sukces - recenzja Spider’s Web
Fortnite jest produkcją, która łączy najpopularniejsze trendy w branży gier. Mamy tutaj kooperacyjną rozgrywkę do czterech graczy. Wspólne budowanie fortów, a także odpieranie fal przeciwników. Do tego dochodzi system awansu z poziomu na poziom, rozbudowa włości, zdobywanie rzadkich broni oraz pozyskiwanie surowców podczas eksploracji.
Za Fortnite odpowiada Epic Games oraz zlokalizowane w Polsce People Can Fly. Studia znane z poważnych, brutalnych strzelanin odeszły od krwawej formuły, produkując tytuł odpowiedni dla znacznie szerszej publiczności. Wciąż mamy w nim zombie, wybuchy oraz strzelaniny, lecz wszystko zostało podane w nieco bajkowej, uproszczonej, bardzo przyjemnej dla oka oprawie. Chociaż Fortnite to tytuł Free2Play, już sama warstwa graficzna sugeruje, że mamy do czynienia z produktem dopracowanym, poważnym i tworzonym latami. Z drugiej strony, momentami produkcja People Can Fly do złudzenia przypomina darmowe wyciągacze pieniędzy z Google Play oraz App Store, o czym później.
Na czym polega rozgrywka w Fortnite? Najprościej rzecz ujmując, na przetrwaniu.
Gracz wraz z trójką innych towarzyszy zostaje wrzucony w sam środek niegościnnego środowiska. Czasem są to zielone tereny. Innym razem przedmieścia albo centra wielkich miast. Każdy z tych obszarów łączy to, że został zdominowany przez (wcale nie tak straszne) zombie. Najczęściej celem drużyny jest znalezienie urządzenia, które pozwoli odstraszyć maszkary, oczyszczając w ten sposób lokację ze wszystkich zagrożeń.
Nim śmiałkowie odkryją położenie maszynerii, na ich drodze czeka wiele zadań pobocznych. Na przykład ratujemy cywilów z okrążenia żywych trupów, albo szukamy dla nich cennych przedmiotów takich jak apteczki. Czasami rozglądamy się za fragmentami dziwnych anomalii, a jeszcze kiedy indziej uczestniczymy w polowaniach na specyficzne rodzaje przeciwników. Za każde z takich zadań otrzymujemy zasoby, które będą przydatne podczas realizacji głównej misji.
Eksploracja terenu to jedna z kluczowych faz rozgrywki w Fortnite. Poszukiwania są ciekawe, ponieważ każdy względnie otwarty obszar jest generowany losowo. Wsie, przedmieścia i miasteczka składają się z gotowych elementów, które system gry raz za razem miesza i podmienia. Dzięki temu poznanie lokacji na wylot, a także zapamiętanie położenia surowców oraz skarbów staje się niemożliwe. Każda misja to nowa przygoda. Świetnie działa to w praktyce. Zwłaszcza, że większość elementów otoczenia w Fortnite można zniszczyć, za to otrzymuje się surowce.
Zbieranie surowców to kolejna kluczowa faza rozgrywki w Fortnite. Jesteś tak dobry, jak dobry masz skład zapasów.
Zdecydowaną większość elementów otoczenia wyrastającą ponad poziom ziemi można zdemolować. Lampy uliczne, samochody, fotele, stoły, autobusy, nawet ściany, dachy i podłogi budynków - wszystko to możemy przekuć kilofem w drobny mak, otrzymując w zamian surowce oraz przedmioty. Chociaż demolowanie otoczenia jest procesem żmudnym i monotonnym, napełnianie plecaka może dawać frajdę. To trochę jak grind w World of Warcraft, polegający na „znalezieniu 30 jabłek” czy „zdobyciu 50 skór wilka”.
Zdobytych materiałów nie oddajemy jednak postaciom niezależnym, a przetwarzamy je na naboje, bronie, pułapki a także własne fortyfikacje, budowane w czasie rzeczywistym. Jednym z czynników mierzących siłę gracza jest liczba schematów, jakie ten posiada. Weteran Fortnite jest w stanie wyprodukować niezwykle potężne bronie, które już samym wyglądem rozpalają uczucie zazdrości wśród pozostałych członków drużyny. Co dopiero mówić o statystykach i modyfikatorach takich pukawek. W tym obszarze gra People Can Fly jest niczym Destiny albo Diablo. Cyfry mają znaczenie, a zdobywanie lootu wciąga.
[gallery link="file" ids="582211,582206,582208"]
Dopełnieniem rozgrywki jest tryb budowy. Jestem mile zaskoczony, jak sprawnie tworzy się konstrukcje w Fortnite.
Stojący obok ciebie członek drużyny zużył ostatnie naboje. Na wprost biegnie horda zombie, wyciągając w kierunku twojego awatara rozkładające się łapska. Zamiast wyciągnąć broń lub rzucić się od ucieczki, wystarczy… postawić wielką, kamienną ścianę, która nagle oddziela graczy od żywych trupów. Przynajmniej na jakiś czas, dopóki zombie nie zniszczą postawionego naprędce muru.
Budowanie to kluczowa składowa Fortnite. Niezależnie, jak dobry i skuteczny jest gracz, sam na pewno nie obroni maszynerii potrzebującej kilkunastu minut na uruchomienie. Przeciwnicy są po prostu zbyt liczni. Do tego nadciągają z rozmaitych kierunków, a część potrafi atakować na dystans. Aby obronić cenną maszynę, potrzebne są fortyfikacje. Posadzki. Mury. Dachy. Ogrodzenia. Schody i pułapki. Wszystko to wybudujemy w czasie rzeczywistym, korzystając z zaskakująco dobrze przemyślanego menu budowy.
Początkowo system tworzenia fortyfikacji może wydawać się drogą przez mękę. Jednak z czasem jego używanie wchodzi w krwiobieg. Nawet podczas korzystania z podłączonego do konsoli pada. Mechanizm przypomina połączenie produkcji w Minecrafcie ze stawianiem budynków w The Sims albo strategicznych grach RTS. Doświadczony gracz będzie w stanie zbudować trzypiętrową wieżę strażniczą ze schodami, gniazdem snajperskim oraz zasiekami w ciągu… minuty. Może dwóch. Początkowo w tyle czasu potrafiłem jedynie postawić prosty, drewniany mur z desek, bez żadnych okien oraz drzwi.
[gallery link="file" ids="582220,582218,582221"]
Rozwinięciem trybu budowy jest obrona swoich włości przed regularnymi atakami zombie.
Fortnite to nie tylko wypady w niebezpieczny teren, ale również obrona własnego domu. Przed wejściem do bazy ocalałych ludzi dostajemy prawdziwe pole do popisu. Obszar, na którym możemy tworzyć nasze konstrukcje jest gigantyczny. Jedyną barierą wydaje się być tylko i wyłącznie fantazja gracza. Wciąż nie sprawdzałem, jak wysokie mogą być konstrukcje, ale bez problemu zbudujemy kilkupiętrową warownię. Pełną stanowisk strzeleckich, postaci niezależnych, pułapek, kolców, skrótów oraz murów. Gdyby tego było mało, każdą postanowią ścianę czy fragment dachu możemy ulepszać, oczywiście o ile nasz awatar posiada ku temu odpowiednie umiejętności.
W trybie budowy zawsze jest co robić. Jednym razem będzie to naprawa dachu po ostatnim ataku. Innym ulepszanie stalowych ścian. Kolejnym rozbudowa fortecy o nowe skrzydło czy gniazdo snajperskie. Surowców zawsze jest mniej niż ciekawych pomysłów. Właśnie dlatego warto wypuszczać się w zewnętrzne tereny, które obfitują w przedmioty nadające się do rozłożenia na zasoby. W ten sposób ekonomia świata Fortnite tworzy koło nieustannie motywujące gracza do dalszej zabawy. Syndrom „jeszcze tylko jednej misji” albo „jeszcze tylko jednego ulepszenia warowni” wszedł mi w nawyk. Przez ten tytuł zarwałem już kilka nocek!
Szkoda tylko, że twórcy urozmaicili Fortnite mechanizmami rodem z Androida oraz iOS.
Nie za bardzo mi się to podoba. Ekran nawigacji w Fortnite do żywego przypomina to, co widzimy uruchamiając produkcje Free2Play na smartfonie oraz tablecie. Nieczytelne interfejsy są przeładowane informacjami. Istnieje kilka walut. Wszystko da się ulepszać. Wszędzie możemy otwierać skrzynki z losowymi łupami. Zewsząd atakują nas przypomnienia o nagrodach za regularnie uruchamianie gry. W takich momentach czułem, jak gdybym nie grał w „wielką” grę na PlayStation 4, ale produkcję na Androida.
To pierwszy raz podczas mojej historii z grami wideo, kiedy produkcja na Windows, MacOS, PS4 oraz XONE tak bardzo przybliżyła się do modelowego tytułu Free2Play z Google Play czy App Store. Analitycy rynku przewidywali ten trend wiele lat temu. Jednak dopiero teraz przekonałem się na własnej skórze, że scalenie mobilnych i stacjonarnych światów Free2Play jest już faktem. Oczywiście Fortnite to nie pierwszy tytuł silnie inspirowany mobilnym modelem zarobkowym, ale nigdy wcześniej za taki eksperyment nie odpowiadał tak poważany producent i tak znany wydawca.
Jestem przekonany, że mechanizmy wyciągania prawdziwych pieniędzy będą skuteczne.
Sam rozważam kupno pakietu za prawie 200 złotych, aby stać się potężniejszy, bogatszy, lepiej wyposażony. To niesamowite osiągnięcie. Zazwyczaj mam niezwykle krytyczny stosunek do tytułów Free2Play. Również na platformach mobilnych. Wolę kupić coś raz, ale porządnie. Nie cierpię męczenia się z cyklicznym żebraniem twórców o prawdziwą kasę, wszytym w mechanizmy rozgrywki. Mimo tego, od Fortnite nie potrafię się oderwać. Uwielbiam wracać do tego tytułu na „jeszcze tylko jedną misję”. Z której oczywiście robi się pięć kolejnych, a ja mam nazajutrz oczy podkrążone jak najgorszy narkoman.
Większość produkcji Free2Play ma do zaoferowania jedynie uzależniające mechanizmy uczestnictwa. Producenci Fortnite dokładają do tego coś jeszcze. Oddają w ręce graczy niesamowicie przyjemną rozgrywkę, która sama w sobie zasługuje na uznanie oraz wyróżnienie. Wspólne odpieranie ataków jest po prostu bardzo przyjemne i daje masę, masę frajdy. Zwłaszcza grając ramię w ramię z internetowymi znajomymi. Ten tytuł to jak połączenie wszystkiego, co dobre w grach Destiny, Left4Dead, Minecraft oraz Dead Rising.
Co się udało:
- Niezwykle przyjemna warstwa wizualna
- Otoczenie, które można zdemolować i zamieniać na surowce
- Budowanie fortów!
- Aspekt rozwoju postaci i kolekcjonowania broni
- Wspólna zabawa ze znajomymi daje mnóstwo frajdy
- Losowo generowane otoczenie jest skomplikowane i bogate w detale
- Każdy będzie mógł przetestować tytuł za darmo
Co się nie udało:
- Edycja wczesnego dostępu gubi klatki na PS4
- Nieczytelne, mało intuicyjne ekrany menu
- Mechanizmy wyciągania pieniędzy rodem ze smartfonów
- Walka przy użyciu broni białej mogłaby być nieco bardziej mięsista
- Powtarzalne misje poboczne
- Przydałaby się opcja natychmiastowego zniszczenia wybudowanego elementu
- Fatalnie zaprojektowane drzewa umiejętności
Jestem przekonany, że mówimy o wielkim hicie. Chociaż Fortnite dopiero będzie miało swoją premierę, Epic Games może być bardzo zadowolone ze swoich deweloperów. Darmowa produkcja nastawiona na eksplorację, budowanie, współpracę oraz kolekcjonowanie wyposażenia jest skazana na sukces.
*Fortnite znajduje się w stadium płatnego wczesnego dostępu. Po oficjalnej premierze gry tytuł ma zmienić formułę na Free2Play.