Długo szukałem idealnej opaski do biegania z telefonem. Ale chyba w końcu znalazłem
Opaska na telefon na czas biegania - ot, niby prosta rzecz. A jednak długo szukałem takiej, która w pełni zaspokoiłaby moje potrzeby.
Co mogło mi nie pasować w standardowych opaskach na telefon? Oj, było tego trochę - od bezpośredniego kontaktu opaski ze spoconą skórą zaczynając, a na trudnym wkładaniu i wyjmowaniu telefonu kończąc. Niby mała rzecz, ale jednak dobiegając do malowniczych miejsc chciałoby się zrobić chociażby jedno zdjęcie - tylko bez dłuższego postoju na demontaż tego całego ustrojstwa.
Zaraz, zaraz. Czy nie wszystkie opaski są takie same?
Sam byłem o tym przekonany. Konstrukcja setek tysięcy różnych modeli opasek na rynku jest identyczna lub niemal identyczna. Ot, kieszonka na telefon z przezroczystym frontem i wszytym paskiem na ramię z regulacją.
Poszukałem jednak, poczytałem i... zdecydowałem się pójść w kierunku absolutnie odmiennej konstrukcji.
I tak kupiłem Quad Locka w zestawie do biegania (i nie tylko).
Od razu zaznaczam - produkt nie jest nowy. Na rynku znajduje się od kilku ładnych lat. Ale być może ktoś jeszcze o nim nie słyszał, a jest właśnie na etapie poszukiwania trochę innego niż pozostałe pokrowca na telefon na czas biegania. Tak jak ja kilka tygodni temu.
Teraz do rzeczy - czym jest Quad Lock i co w nim dobrego (i złego).
Quad Lock jest... sam w sobie nie do końca pokrowcem. QL to bardziej określenie systemu mocowania, które możemy stosować też w innych sytuacjach - np. podczas jazdy na rowerze czy jazdy samochodem.
Na czym to dokładnie polega?
W zestawie do biegania znajdziemy dwa elementy - opaskę na ramię z systemem mocowania oraz obudowę na telefon z systemem mocowania.
Tu warto zaznaczyć jedną rzecz: dedykowane obudowy Quad Lock są dostępne dla niewielkiej liczby urządzeń. W zasadzie usatysfakcjonowani będą tylko posiadacze iPhone'ów (od 5 w górę) i Galaxy S (od S7 w górę). Reszta musi zadowolić się zabawą z adapterami.
Jak widać, trochę zbyt dużo luźnych elementów. I tutaj właśnie wchodzi do gry system Quad Lock - umieszczamy telefon w obudowie, ustawiamy ją pod kątem na pierścieniu mocującym, lekko dociskamy i obracamy do pionu. Wyraźne kliknięcie sygnalizuje, że mocowanie zostało zrealizowane prawidłowo.
Chcemy zdjąć telefon, np. po to, żeby zrobić szybkie zdjęcie? Naciskamy sporą dźwignię, przekręcamy znów obudowę o kilkanaście stopni i już - telefon jest wolny.
Tyle w skrócie. A w szczegółach?
To lubię: obsługa jedną ręką.
Początkowo nie byłem przekonany, czy da się taki system obsługiwać jedną ręką, bez specjalnego wysiłku. Wątpliwości rozwiały się jednak błyskawicznie - system jest przemyślany, wygodny i solidny.
Zyskałem dokładnie to, czego potrzebowałem - komfortowy dostęp do telefonu wtedy, kiedy tego potrzebuję.
To lubię: Daleko od potu.
Mocowanie Quad Locka sprawia, że telefon w obudowie nie przylega do naszej ręki. Nie tylko zmniejsza to nacisk na nią podczas biegania, ale też właściwie do zera ogranicza prawdopodobieństwo zachlapania telefonu potem.
To lubię: To się naprawdę trzyma.
Tutaj miałem dwie obawy. Po pierwsze o to, że telefon jest odsunięty od ręki i będzie się bujał. I owszem, nawet malutki iPhone SE początkowo sprawiał takie wrażenie, ale po poprawieniu opaski za pierwszym razem problem stał się właściwie niezauważalny. Do tego stopnia, że niemal całkowicie zapomniałem o tym, że występował i nie przeszkadzało to w bieganiu.
Druga wątpliwość dotyczyła solidności całego połączenia. Na szczęście była całkowicie bezpodstawna - nie tylko podczas biegania po równych miejskich chodnikach, ale też w lekkim terenie, gdzie ręce pracują zupełnie inaczej, telefon trzyma się ramienia pewnie i solidnie. I mimo że obudowa na telefon jest na wcisk, bez dodatkowego zamknięcia z przodu, to nie powinniśmy się bać o jego bezpieczeństwo - nie jestem pewien, co trzeba byłoby robić, żeby wypadł on na ziemię.
Zresztą cały sprzęt jest wykonany z naprawdę wysoką starannością i z dobrych materiałów.
To lubię: To się wygodnie zakłada.
Tak po prostu - samą opaskę bez dopiętego do niej smartfona zakłada się szybciej i wygodniej, niż gdy zakładamy standardową opaskę z włożonym już telefonem. A wiadomo jak to bywa, jeśli zwykłą opaskę założymy bez niego - będzie prawdopodobnie za ciasno i czeka nas kolejna regulacja.
To lubię: To jest piekielnie wygodne.
Wygodny pasek można oczywiście znaleźć też w niektórych standardowych pokrowcach na telefony, ale tutaj mamy kombinację dwóch elementów.
Po pierwsze, powierzchnia styku ramienia z telefonem jest mniejsza, niż gdy stanowi ją cały smartfon.
Po drugie, sam pasek wykonany jest z grubego, miękkiego materiału, który raczej otula naszą rękę, niż ją uciska.
Tego nie lubię: Długo schnie.
Gruby, miękki materiał ma swoje wady i zalety. Do tych pierwszych trzeba niestety zaliczyć fakt, że nie tylko chłonie pot podczas biegania, ale też i wodę podczas jego mycia.
I tak - łatwo jest go umyć i zachować neutralny zapach. Tyle tylko, że wysuszenie zajmuje bardzo, bardzo dużo czasu.
To lubię: Wszystko łatwo rozebrać i wyczyścić.
Pasek na ramię łatwo jest rozdzielić na dwie części - materiałową i plastikową, a potem znów złożyć w całość. Jeśli więc ktoś chce np. wyprać pasek w pralce - droga wolna.
To lubię: Pełny dostęp do telefonu.
Przez większość czasu biegałem bez założonego dodatkowego pokrowca chroniącego przed wodą. Dlaczego? Bo sprawia to, że z telefonu możemy po odpięciu (które trwa sekundy) korzystać tak, jak normalnie. Bez walki z plastikiem na ekranie i z obsługą np. Touch ID.
To lubię: Obudowy na telefon nie zdejmuję nawet po bieganiu.
Otwór na mocowanie na jej pleckach wprawdzie trochę wystaje poza standardowy obrys telefonu, ale nie na tyle, żeby nie dało się jej nosić nawet w niezbyt wielkich kieszeniach spodni.
A warto, bo obudowa jest... po prostu fajna. Wygląda ładnie, jest wykonana z naprawdę świetnych materiałów (matowe, lekko chropowate tworzywo sztuczne), a do tego nie jest ani zbyt potężna (do Defendera jej daleko), ani zbyt delikatna.
Tego nie lubię: Przyciski na obudowie.
To chyba jedyna wada obudowy na smartfon z tego zestawu. Przyciski są zrównane z krawędzią obudowy i praktycznie nie mają wyczuwalnego skoku. Da się z nich korzystać bez trudu, ale ze znalezieniem ich czy bezwzrokową obsługą już tak łatwo nie jest.
Tego nie lubię: Bez dopłaty nie ma ochrony przed deszczem.
Telefon w obudowie Quad Lock w żaden sposób nie chroni przed wodą - cały front jest zupełnie odsłonięty. Jeśli poszukujemy ochrony, musimy kupić tzw. poncho, które kosztuje - uwaga - 100 zł. Na szczęście jest też elementem zestawu rowerowego, więc jeśli ktoś planuje zakup kompletu wielodyscyplinowego, to może nie kupować go oddzielnie.
To lubię: Pokrowiec przeciwdeszczowy nie przeszkadza.
A do tego przed lekkim deszczem powinien faktycznie osłonić, zachodząc dość daleko na obudowę. Na pełną ochronę przed prawdziwą ulewą raczej bym jednak nie liczył.
Tzw. poncho zakładam jednak głównie na rower - chociażby dlatego, że gruba warstwa gumy gwarantuje także ochronę ekranu przed innymi uszkodzeniami - np. małymi kamykami czy gałęziami.
Tego nie lubię: Już go (ponczo) chyba zgubiłem.
Jako że poncho jest elementem dodatkowym, zawsze po powrocie do domu ląduje gdzieś w kącie. I ja np. nie mam pojęcia, gdzie aktualnie znajduje się moje. W standardowym pokrowcu to raczej niemożliwe.
To lubię: Z ramienia na rower w kilka sekund.
Zdjęcie obudowy z ramienia i zamontowanie na odpowiednim uchwycie w rowerze zajmuje naprawdę kilka, może kilkanaście sekund.
Ale o tym, jak spisuje się Quad Lock na rowerze - następnym razem.
Tu mam mieszane uczucia: cena.
Quad Lock w zestawie do biegania, jak większość rzeczy, które mają praktycznie same zalety, ceni się raczej wysoko. Sama obudowa kosztuje około 120 zł, a musimy jeszcze za około 150 zł dokupić opaskę na ramię. W sumie zbliżamy się wiec niebezpiecznie do 300 zł za sprzęt, który w standardowym i popularnym wariancie można kupić już za 15-20 zł. A jeszcze przydałoby się doliczyć poncho, żebyśmy nie musieli obawiać się nawet lekkich opadów.
Dodajmy jeszcze do tego fakt, że Quad Locka można polecić przede wszystkim tym, którzy potrzebują uchwytu i do biegania, i na rower. A to ostatnie to dodatkowy wydatek rzędu 170 zł. Liczmy więc 500 zł za komplet z wysyłką. Dużo, bardzo dużo. Do tego za sprzęt, który w ciężkich warunkach (ulewny deszcz) nie zapewni nam pełnej ochrony.
Z drugiej strony, nie spotkałem się jeszcze z rozwiązaniem, które oferowałoby podobny komfort użytkowania - zarówno jeśli chodzi o użytkowanie wyłącznie podczas biegania, jak i w parze z użytkowaniem na rowerze.
W tym pierwszym przypadku trudno dyskutować z wygodą i szybkością montażu i demontażu, wygodą podczas biegania oraz naprawdę fajną obudową. W tym drugim - cóż, zalety z posiadania jednego złącza są jeszcze bardziej bezdyskusyjne.
Czy warto? To już zależy od was. Ja absolutnie nie żałuję, choć też nie ukrywam - 270 zł za opaskę do biegania, nawet naprawdę dobrą, to czysta fanaberia.