Świetna klawiatura dla graczy, choć... tylko dla graczy. Logitech G410 - recenzja Spider's Web
Na rynku dostępne jest istne zatrzęsienie klawiatur mechanicznych z blokiem numerycznym. Wystarczy jednak odjąć blok numeryczny od wymogów i pole wyboru znacząco się zawęża. Jedna z takich klawiatur ostatnio szczególnie wpadła mi w oko, ale czy Logitech G410 warta jest zakupu?
Gdy przejrzeć ofertę klawiatur mechanicznych w sklepach, Logitech G410 od razu rzuca się w oczy. Czym? Przede wszystkim nietypowym, ostrym, gamingowym kształtem. Czym jeszcze? Stosunkowo umiarkowaną (jak na klawiaturę mechaniczną) ceną, bo możemy ją zakupić za mniej niż 500 zł. Kolejny wyróżnik to w pełni programowalne podświetlenie RGB, którego próżno szukać na tej półce cenowej.
Sprawdziłem więc, czy Logitech G410 jest warta zakupu tak bardzo, jak wygląda na pierwszy rzut oka.
Chociaż wielu z was 500 zł może się wydawać astronomiczną kwotą do wydania za klawiaturę, to w świecie klawiatur mechanicznych to cena… dość umiarkowana. Bez trudu można znaleźć znacznie droższe konstrukcje. Logitech musiał więc z pewnością pójść na jakieś kompromisy, by móc utrzymać relatywnie niską cenę i to odrobinkę czuć – klawiatura nie jest wykonana tak dobrze, jak można by się spodziewać.
Całość wykonano z tworzywa, które nieszczególnie przypadło mi do gustu, a i same klawisze pokryte są z lekka chropowatym materiałem, do którego nie udało mi się w pełni przywyknąć. Szkoda, że producent nie zdecydował się na aluminiową podstawę, by dodać konstrukcji nieco sztywności. Bez niej zdarza się klawiaturze zaskrzypieć.
Szkoda też, że w zestawie nie znajdziemy dedykowanego wspornika pod nadgarstki, który wypełniłby przestrzeń, w którą „wżyna się” wystający element klawiatury. Tak, ten ostry kształt przydaje klawiaturze charakteru i dość wygodnie opiera się o niego nadgarstek w grach, korzystając z WSAD-u, ale chciałoby się mieć takie samo podparcie także podczas pisania, czy korzystania z innych klawiszy.
Tu jednak kompromisy czy też raczej moje zastrzeżenia się kończą. Logitech G410 bez wątpienia ma swój unikalny charakter, którego wcale nie stara się ukrywać. Wprost przeciwnie – podkreśla go na każdym klawiszu, z każdą, nadrukowaną dość… ostentacyjnym fontem literką.
To klawiatura dla graczy. „Pisarze” nie znajdą tu nic dla siebie.
Logitech zastosował w modelu G410 autorskie przełączniki Romer-G, miast standardowych Cherry MX. Ma to swoje wady i zalety. Zalety – niższe koszty produkcji klawiatury, a więc i niższa cena. Wady? Zupełnie inny „feeling” niż przy tradycyjnych przełącznikach mechanicznych.
Gdybym nie wiedział, pewnie wziąłbym Romer-G za klawisze membranowe. Są ciche, z liniowym skokiem i nie dają tej samej pewności wciśnięcia klawisza, co Cherry MX. Niemniej jednak równie dobrze reagują na nacisk, a ich konstrukcja pozwala przypuszczać, że przeżyją równie wiele sesji gamingowych, co Cherry MX.
Do grania autorskie przełączniki Logitecha nadają się doskonale. W niczym nie ustępują np. Cherry MX Red, a są od nich znacznie cichsze. Do pisania… cóż, niestety się nie nadają. Pisząc na Logitechu G410 czułem się tak, jakbym stukał w zwyczajne membrany, pisałem dość niedokładnie, a przez to znacznie wolniej, niż zwykle.
Tu znowuż potwierdza się, dla kogo jest ta klawiatura – to konstrukcja dla graczy. I tylko dla nich.
Podświetlenie w grach jest rewelacyjne.
Logitech G410 dysponuje pełną paletą RGB dla każdego klawisza. Dzięki oprogramowaniu Logitech Gaming możemy nie tylko zmieniać kolory i style podświetlenia, ale też… dopasowywać je do poszczególnej gry.
To bardzo wygodne – zależnie od produkcji możemy podświetlić te klawisze, których używamy najczęściej i które są nam najbardziej potrzebne. Reszcie albo przypisujemy neutralny kolor, albo wygaszamy je zupełnie.
A skoro jesteśmy przy wygaszaniu klawiszy, to jednym przyciskiem na klawiaturze przechodzimy do trybu gry, tym samym dezaktywując klawisze, które mogłyby nam przeszkodzić w rozgrywce.
Jeśli dysponujemy kilkoma peryferiami firmy wyposażonymi w podświetlenie, możemy je też ze sobą synchronizować kolorystycznie przy pomocy aplikacji.
As w rękawie. Tzn… w obudowie.
Logitech G410 skrywa jeszcze jedną niespodziankę – z tyłu klawiatury skryta jest podstawka na smartfona. Sam w sobie jest to bardzo miły i przydatny dodatek, ale Logitech poszedł o krok dalej – pobierając na smartfona z iOS-em lub Androidem aplikację Logitech ARX możemy na ekranie telefonu wyświetlać dodatkowe informacje z gry oraz parametry naszego komputera, jak zużycie czy temperatura procesora.
Parowanie klawiatury z aplikacją jest bajecznie proste – wystarczy, że na komputerze będziemy mieli oprogramowanie Logitech Gaming, a komputer i telefon będą podłączone do tej samej sieci bezprzewodowej. Aplikacja automatycznie rozpozna klawiaturę.
Czy warto kupić klawiaturę Logitech G410?
Moim zdaniem – warto, ale pod jednym warunkiem: jeśli faktycznie ma być to klawiatura niemal wyłącznie do gamingu. Wtedy Logitech G410 jest jedną z ciekawszych propozycji na rynku, dającą graczom ogromne możliwości dostosowania podświetlenia i zachowania klawiatury zależnie od gry.
Jeśli jednak szukacie klawiatury służącej głównie do pisania, a tylko okazjonalnie do rozrywki – lepiej poszukać gdzie indziej.