REKLAMA

Na ten smartfon warto czekać. Sprawdziliśmy nową Moto Z!

Rynkowa premiera nowych flagowców Lenovo Moto Z i Moto Z Force będzie miała miejsce dopiero we wrześniu, ale dzięki uprzejmości polskiego oddziału Lenovo miałem możliwość przez tydzień pobawić się przedprodukcyjnym egzemplarzem. I już teraz mogę wam powiedzieć, że jest na co czekać choć... mam pewne obawy.

Moto Z to świetny smartfon. Ale czy to wystarczy?
REKLAMA
REKLAMA

Stali czytelnicy wiedzą, że mam ogromną słabość do smartfonów z linii Moto. Moim prywatnym smartfonem jest Moto X Style i szczerze mówiąc, dobrze wiem, że nie jest to najlepsze urządzenie na rynku – a jednak nie zamieniłbym go na żadne z topowych urządzeń, które pojawiły się na rynku w tym roku.

Z tego tytułu byłem też pełen obaw jeśli chodzi o następcę Moto X Style, czyli Moto Z. Miałem przyjemność uczestniczyć w premierze tego smartfona podczas Lenovo TechWorld i już tam, w San Francisco, biorąc po raz pierwszy Moto Z do ręki, miałem dość mieszane uczucia. Teraz smartfon ten trafił do mnie na tydzień, żebym mógł mu się bliżej przyjrzeć, nim trafi do sprzedaży i… nadal nie wiem, co o nim myśleć.

Moto-Z-vs-Moto-X-Style-12 class="wp-image-505822"

Moto Z jest po prostu… inna.

Jedno muszę przyznać Lenovo – są diabelnie odważni. Przecież mogli po prostu nieco odświeżyć desing ubiegłorocznych Moto, wstawić mocniejsze podzespoły i voila, gotowe. A jednak nowo powstała po przejęciu Motoroli dywizja Lenovo Moto poszła w zupełnie innym kierunku. Czy to był dobry ruch?

Pierwsze, co uderza po wzięciu do ręki Moto Z, to jej niemożliwa wręcz „cienkość”. Pewnie, na rynku mnóstwo jest smartfonów cienkich i lekkich, nawet cieńszych od Moto Z. A jednak 5,2 mm grubości nadal nieco szokuje i wymaga przyzwyczajenia. I jest też bodajże największym odejściem od filozofii Motoroli, bo uprzednio firma nie przejmowała się grubością, ale stawiała na ergonomię. Moto Z nadal świetnie leży w dłoni, ale nie osiąga tego wymyślnym wyprofilowaniem, a właśnie cieniutkim profilem.

Moto-Z-vs-Moto-X-Style-13 class="wp-image-505823"

Ów cieniutki profil pociągnął jednak za sobą dwa kompromisy. Pierwszy to oczywiście akumulator. Ogniwo zawarte w Moto Z liczy sobie tylko 2600 mAh, co przy potężnych podzespołach i 5,5-calowym ekranie AMOLED o rozdzielczości QHD raczej nie zapowiada spektakularnych czasów pracy. Przez ostatni tydzień zazwyczaj byłem w stanie wycisnąć z przedprodukcyjnego egzemplarza cały dzień pracy, ale raczej z wysiłkiem. Na szczęście nowa Moto Z będzie miała w zestawie ładowarkę turbo charge, która naładuje smartfon do pełna w nieco ponad pół godziny.

Moto-Z-vs-Moto-X-Style-7 class="wp-image-505838"

Drugi kompromis to brak gniazda słuchawkowego. W zestawie, który trafi do sprzedaży, będzie co prawda stosowna przejściówka z USB typu C na jack 3,5 mm, niemniej jednak jeśli planujecie zakup tego smartfona, polecam od razu zaopatrzyć się w słuchawki bezprzewodowe, lub pracujące na złączu USB C.

Nieco mieszane uczucia budzi też we mnie umiejscowienie przycisków i ich rozmiar – są malutkie, a chociaż mają wyczuwalny skok, to są umieszczone nieco za wysoko na prawej krawędzi urządzenia.

Moto-Z-vs-Moto-X-Style-3 class="wp-image-505834"

W końcu mamy też czytnik linii papilarnych, którego bardzo brakowało w Moto X Style. Jak można się spodziewać po sztandarowym urządzeniu w 2016 roku, skaner działa bezbłędnie i natychmiastowo. Szkoda tylko, że umieszczono go na podbródku urządzenia, poświęcając tym samym doskonałe głośniki stereo z ubiegłorocznej Moto X.

Topowa specyfikacja = topowa płynność działania.

Chociaż sprawdzałem egzemplarz przedprodukcyjny, to nie mogę złego słowa powiedzieć na płynność pracy. Snapdragon 820, 4 GB RAM-u, 32 GB pamięci wbudowanej… takie parametry gwarantują płynne działanie w każdej sytuacji. Nie ma co się jednak rozwodzić – dokładnie tego oczekujemy od flagowca w 2016 roku i dokładnie to otrzymujemy. Codzienne zadania nie są żadnym wyzwaniem dla Moto Z, tak samo jak nawet najbardziej wymagające gry, podczas grania w które Moto Z nawet się przesadnie nie nagrzewa.

Moto-Z-vs-Moto-X-Style-16 class="wp-image-505826"

Miłośnicy marki z wielką ulgą przyjmą też fakt, że Lenovo postanowiło pozostawić Androida w jego czystej formie, tak, jak miało to miejsce w poprzednich modelach Moto. Nie ma tu więc żadnych dziwnych nakładek, a jedynie kilka drobnych dodatków, takich jak Moto Display, Moto Assist, akcje gestów czy – nadal niedostępne w Polsce – Moto Voice.

Jednym z elementów, którego nie byłem w stanie teraz sprawdzić, jest aparat – aplikacja w egzemplarzu przedprodukcyjnym miała wyraźne problemy z działaniem i najwidoczniej jest jeszcze w fazie ostatnich szlifów. Cieszę się jednak, że nieco zmienił się jej interfejs i w końcu możemy wybrać, czy chcemy robić zdjęcie dotykając ekranu w dowolnym miejscu, czy naciskając wirtualny spust migawki. Na ocenę efektów przyjdzie pora we wrześniu, ale prawdę mówiąc, cudów się nie spodziewam.

Kilka zdjęć z 16-megapikselowej matrycy, które zrobiłem na próbę, raczej nie odstają jakością od zeszłorocznej Moto X Style. Czyli nie są złe, ale do Top 5 smartfonowej fotografii daleko.

Czy wspominałem już o modułach?

No tak, byłbym zapomniał o najważniejszym. Moto Z i Moto Z Force to smartfony modułowe. Szerzej o Moto Mods pisaliśmy przy okazji ich premiery, poświęcimy im również dedykowany materiał po wrześniowym debiucie na półkach, ale na dziś muszę powiedzieć, że wierzę w te moduły.

Moto-Z-vs-Moto-X-Style-8 class="wp-image-505839"

Na pewno Lenovo Moto zrobiło to nieporównywalnie lepiej od LG. Moduły do LG G5 nie dość, że są trudno dostępne, to jeszcze… raczej nie mają większego sensu. W przypadku Moto Z te moduły są o wiele bardziej przemyślane, przystępne w użyciu i faktycznie mogą się podobać.

Moto Mods podczepiane są magnetycznie do plecków smartfona i komunikują się z nim przez złącze u dołu obudowy. Do wyboru będziemy mieli moduł z dodatkowym akumulatorem oraz ładowaniem bezprzewodowym, moduł z głośnikiem, moduł z dodatkowym aparatem, moduł z projektorem, oraz szereg modułów czysto stylistycznych.

Moto-Z-vs-Moto-X-Style-11 class="wp-image-505821"

Jeden z tych ostatnich trafił do mnie razem z egzemplarzem Moto Z i spisał się naprawdę doskonale, na ile oczywiście możemy tak powiedzieć o skórzanych pleckach smartfona. Moją największą obawą było to, czy moduły nie będą się samoczynnie odczepiać np. nosząc telefon w kieszeni. Na szczęście obawy były bezpodstawne – dodatkowe plecki ani razu nie zsunęły się ze smartfona, bo trzymające je magnesy są naprawdę silne. O ile bardzo łatwo jest taki moduł założyć, o tyle ściągnięcie go wymaga już zdecydowanego ruchu.

Moto-Z-vs-Moto-X-Style-1 class="wp-image-505832"

Codzienne korzystanie z Moto Z to czysta przyjemność, ale… czy to wystarczy?

Tydzień z Moto Z wcale nie uspokoił moich obaw. Z jednej strony – to świetny smartfon. Z drugiej – w 2016 roku to za mało. Na moim biurku leży w tej chwili jakieś 6 świetnych smartfonów. Kilka z nich pewnie znacznie tańszych, niż Moto Z (chociaż na ogłoszenie sklepowej ceny musimy jeszcze poczekać).

Zastanawia mnie, czy moduły w Moto Z wystarczą, by przyciągnąć klienta, który naprawdę ma w czym wybierać. Zastanawia mnie, czy Moto Z przyciągnie fanów marki Moto, bo dość radykalnie odchodzi o filozofii Motoroli – o czym zresztą napiszę jeszcze osobny artykuł.

O sukcesie Moto Z zadecydują oczywiście portfele klientów. Ale czy klienci po nie sięgną, by kupić Moto Z? Tego dowiemy się dopiero w ostatnim kwartale roku, kiedy nowe Moto na dobre zadomowią się na rynku.

REKLAMA

Czytaj również: 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA