Wardęga rusza z nowym programem na YouTubie. Wolałam go, kiedy nic nie mówił
Co prawda nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca i dobrze byłoby dać Wardędze szansę na zaprezentowanie choć pierwszego pełnego odcinka, ale obawiam się, że nowy program króla YouTube'a będę oglądać z zażenowaniem. Niestety, z zapowiedzi programu wynika jedno: lepiej się ogląda Wardęgę, kiedy żartuje, a nie, gdy wypowiada się przed kamerą.
Na kanale Krulestwo Sylwestra Wardęgi pojawiło się nowe wideo. To jest zapowiedzią programu, który można nazwać po prostu talk-show. W przyszłym tygodniu Wardęga opublikuje pierwszy odcinek nowego internetowego show, w którym - jak zapowiada - będzie opowiadał o tym, co dzieje się w Internecie, o social media, a także będzie zapraszał do studia gwiazdy YouTube'a i komentował rozwój tego serwisu oraz jego twórców w Polsce.
Być może sama koncepcja nie jest zła, ale sposób, w jaki Wardęga zachowuje się przed kamerą jest nieco... irytujący?
Bycie tym gościem, który traktuje wszystko nie do końca serio, jakoś mu w tej wersji nie pasuje. Jeśli będzie robił wywiady prawdopodobnie nie przebije w tej materii Łukasza Jakóbiaka, a jeśli chce żartować i (auto)ironizować w swoim nowym programie nie zdetronizuje też Maćka Dąbrowskiego, prowadzącego "Z Dupy". W tym wideo w oczy bije jedno - pewien narcyzm i krygowanie się na luzaka. Czy widownia to kupi? Nie jestem przekonana, choć przez wiele lat youtube'owej działalności Wardęga zgromadził przecież rzesze fanów. I ci pewnie obejrzą choć pierwszy odcinek.
O ile pranki youtubera były często dwuznacznie moralne, można było być pewnym jednego - rozbawią szeroką publiczność.
Są przemyślane i na pewno trafią w czyjeś gusta. Niekoniecznie tylko widzów, którzy śmieją się wyłącznie z slapstickowych komedii.
Nowy program Wardęgi obejrzę na pewno z ciekawości i by przekonać się, czy nie przekreśliłam show youtubera przedwcześnie. Wyczuwam jednak pewną niechęć do tego, co zobaczyłam. Być może to kwestia odbioru tej postaci, wykreowanej w pewnym sensie na potrzeby internetu. A być może moja niechęć do niektórych jego przeszłych pranków przyjęła formę uprzedzenia?
Mam też takie poczucie, że ponownie dostajemy to samo - youtuber mówi do nas przed kamerą, próbując ująć nas swoją charyzmą. Nie wiem, czy dla Wardęgi jest miejsce w tej kategorii internetowej twórczości. Nie wiem też, czy nie oberwałoby się każdemu, kto znowu poszedłby w tę stronę, siląc się na niby niewymuszone żarty. Mam wrażenie, że polski YouTube przesycony jest tego typu formą "gadającej głowy", która chce być śmieszna. Ale jak będzie przekonamy się za tydzień. Ja sprawdzę.