REKLAMA

Tylko Tesla mogła się zdecydować na taki ruch. Czas na wyposażenie w wersji demo

Zamówić drogi dodatek do samochodu czy nie? A gdyby tak dało się go przetestować na spokojnie? Tak, dziś jesteśmy świadkami naprawdę ogromnej zmiany na rynku motoryzacyjnym. Poznajcie wyposażenie w... w wersji demo.

tesla s
REKLAMA
REKLAMA

Decydujemy się kupić nowy samochód - wchodzimy na stronę producenta, uruchamiamy konfigurator i zaznaczamy po kolei wszystkie interesujące nas opcje. Kwota do zapłaty rośnie w niepokojącym tempie, więc zaczynamy zastanawiać się, czy wszystkie te dodatki są nam na pewno potrzebne. Im wyższa cena opcji, tym większe mamy wątpliwości.

Tak samo może być w przypadku Autopilota, dostępnego w samochodach Tesla Model S i Model X.

Pojazdy te same w sobie są drogie, to fakt, ale część dodatkowego wyposażenia potrafi wywindować ich cenę do naprawdę zatrważających poziomów. Wspomniany Autopilot, dla przykładu, to opcja kosztująca około 2,5 tys. dol.

A nie każdy może być przekonany do tego, że potrzebuje cyfrowego kierowcy albo systemu tzw. przywoływania pojazdu z garażu czy miejsca parkingowego. Tym bardziej, jeśli przyzwyczai się do tego braku, nie będzie czuł potrzeby późniejszego dokupienia Autopilota. Po finalizacji zamówienia, jeśli najdzie nas na niego ochota, trzeba za taką przyjemność dołożenia zapłacić już nie 2,5 tys. dol., a 3 tys. dol.

Co robi Tesla? Oferuje klientom wersję demo!

Tak, tak! Identycznie jak ma to miejsce np. w przypadku oprogramowania dla komputerów czy urządzeń mobilnych - przetestuj przez określony czas, a potem albo zdecyduj, że jest ci to niepotrzebne, albo zapłać za dalsze użytkowanie.

Jak dokładnie to działa? Jak na komputerze albo telefonie. Po uruchomieniu i aktualizacji auta (!), na centralnym wyświetlaczu prezentowana jest informacja, zgodnie z którą możemy wypróbować wszystkie możliwości Autopilota bez dodatkowych opłat przez 30 dni. Klikamy tylko w "Start Trial" i... nasz samochód nagle potrafi więcej. Przez określony czas.

Dodatkowe wymagania? I znów - tak jak przy komputerach, tabletach i telefonach. Nasz sprzęt musi po prostu spełniać wymagania systemowe nowej usługi. W przypadku Tesli spełniają je na szczęście wszystkie nowsze egzemplarze Modelu S i wszystkie egzemplarze Modelu X.

tesla autopilot class="wp-image-491707"

Oczywiście nie dla wszystkich opcji w samochodzie taki zabieg byłby możliwy - nawet w przypadku Tesli. Autopilot ma to szczęście, że korzysta z dokładnie tych samych podzespołów, co podstawowe, standardowe systemy bezpieczeństwa, więc odblokowanie go przez zmianę oprogramowania jest technicznie wykonalne.

O podgrzewanej kierownicy czy pneumatycznym zawieszeniu lepiej jednak pomyśleć jeszcze w momencie konfigurowania samochodu. Programowy retrofit tych dodatków może być, cóż, dosyć trudny. Chyba, że komuś wystarczy nowa ikonka na desce rozdzielczej, wtedy może się to okazać wykonalne...

I jak tu nie być zafascynowanym Teslą?

Smartfonowe zagranie z demonstracyjną wersją Autopilota nie ma zbyt wielkiego znaczenia dla udziałów rynkowych Tesli. Nie jest też wielkim argumentem przy podejmowaniu decyzji czy kupić Teslę czy np. Mercedesa.

REKLAMA

Ale pokazuje doskonale, dlaczego wiele osób tak fascynuje się Teslą i jej produktami. To właśnie Tesla, jak nikt inny, czuje gadżeciarzy (a może po prostu współczesne pokolenia?) i wie, jak połączyć motoryzację z nowymi technologiami. A wszystko to na dodatek zamknąć w niezwykle atrakcyjnym opakowaniu, pełnym karteczek z napisami "my pierwsi", "tylko u nas".

Bo kto, jak nie Tesla, zdecydowałby się właśnie na taki ruch? Jakoś nikt inny nie przychodzi mi do głowy. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA