Wardęga kontra Metro Warszawskie - historia prawdziwa
Gdzie leży granica dobrego żartu? Czy po jej przekroczeniu możemy mówić o przestępstwie? I w końcu, czy służby porządkowe powinny interweniować, gdy widzą zachowanie budzące niepokój osób postronnych? Na te i kilka innych pytań polscy internauci starają się odpowiedzieć od dwóch dni. To właśnie wtedy Sylwester Wardęga poinformował, że został brutalnie pojmany przez policję podczas nagrywania swojego kolejnego żartu.
W ostatni wtorek w godzinach wieczornych wspomniany prankster na swoim fanpage’u napisał o tym, że został zatrzymany przez policję w pociągu stojącym na stacji Metro Centrum. Chciał on odgrywać rolę Dartha Vadera, jednego z głównych bohaterów sagi Gwiezdne wojny. Postać ta, ze względu na bardzo dobre opanowanie Mocy, miała wiele niecodziennych umiejętności, do których należało m.in. duszenie innych osób na odległość.
I właśnie taką sztuczkę Wardęga wykonał na innym youtuberze, Wapniaku, który był przebrany za osobę starszą. Prankster twierdził, że nie wchodził w interakcję z innymi pasażerami pociągu i nikomu nie zrobił krzywdy. Napisał też, że podczas interwencji zatrzymano nie tylko jego, ale też operatora nagrywającego jego występ. Obaj wylądowali na posterunku, skąd szybko zostali zwolnieni. Cały wpis Wardęgi był utrzymany w żartobliwym tonie, który ewidentnie nie spodobał się przedstawicielom Metra Warszawskiego.
Odpowiedzieli oni na komentarz Wardęgi na własnym fanpage’u i mocno zganili internetową gwiazdę.
Według nich maszynista pociągu widział starszą osobę wymagającą pomocy. Wspomniany staruszek kilkukrotnie się przewracał i ewidentnie wymagał pomocy. Maszynista powiadomił o incydencie odpowiednie służby, a one starały się wyjaśnić zaistniała sytuację z pranksterem. Ten nie chciał opuścić pociągu w sposób pokojowy i złapał się barierki.
Jakby tego było mało, na zamieszczonych w sieci materiałach wideo widać, że prankster wywoływał dalsze zamieszanie: po prośbie o opuszczenie pociągu złapał się barierki i strącił jednemu funkcjonariuszowi Służby Ochrony Metra czapkę. Ogólnie zachowywał się wyjątkowo agresywnie jak na zaistniałą sytuację. Absolutnie nie dziwi mnie, że do akcji wkroczyła policja, która musiała go obezwładnić i siłą wyprowadzić z pociągu. Tej sytuacji nie dało się rozwiązać w inny sposób.
W swoim następnym poście Wardęga starał się tłumaczyć, że to on jest ofiarą, a szarpany przez niego staruszek to jego przebrany kolega. Tak naprawdę w ogóle tego nie kupuję, ponieważ maszynista i funkcjonariusze o tym nie wiedzieli. Zobaczyli potencjalnie niebezpieczną sytuację, dziwnie zachowującą się starszą osobę i zareagowali. Starali się zapewnić bezpieczeństwo. Na tym polega ich praca.
Oburzenie Sylwestra Wardęgi w tym przypadku jest absolutnie nie na miejscu.
Rozumiem, że poważna i zdecydowana reakcja służb może dziwić osobę, dla której synonimem dobrego żartu jest bieganie bez bielizny po galerii handlowej. Mimo wszystko Wardęga powinien pamiętać o tym, że wiele jego żartów jest nie na miejscu. Przypomniany wyżej występ w galerii handlowej był niesmaczny, zaś przebieganie grupy osób przebranych za bohaterów Władcy Pierścieni po prostu niebezpieczne.
Nawet opisany tu żart nawiązujący do Gwiezdnych wojen mógł wywołać panikę i doprowadzić do potencjalnie niebezpiecznej sytuacji. Na nic tu zda się tłumaczenie, że przecież w prawdziwym świecie nikt nie potrafi dusić innej osoby na odległość. Człowiek w sytuacji potencjalnie niebezpiecznej nie zachowuje się racjonalnie i po prostu chce oddalić się od zagrożenia.
To jednak nie obchodzi prankstera, który dla oglądalności byłby zapewne zrobić absolutnie wszystko. Jest to tym ciekawsze, że Sylwester Wardęga jakiś czas temu ganił dwie nastolatki za to, że dla chwilowej sławy chwaliły się uprawianiem seksu z raperami. Teraz dochodzę do wniosku, że pod względem parcia na szkło Wardęga różni się od nich w naprawdę niewielkim stopniu.