Dziwny ruch Google'a - gigant zaoferuje adblocka, za którego trzeba będzie zapłacić
YouTube od początku swego istnienia oferował wideo za darmo, choć lepszym określeniem byłoby „bezpłatnie”. Kosztem, jaki ponosi widz, jest oglądanie reklam. Już niebawem ma się to zmienić poprzez płatną wersję YouTube’a, jednak plany Google’a są mocno rozczarowujące.
O płatnej wersji YouTube'a było głośno w kwietniu bieżącego roku, kiedy twórcy treści związani z YouTube’em otrzymali powiadomienie o nowym regulaminie programu partnerskiego. Google otwarcie przyznał wówczas, że przygotowuje YouTube w wersji premium. W mailu od Google'a mogliśmy przeczytać:
W tej samej informacji Google poinformował twórców o tym, że 55% przychodów z abonamentu przeznaczy na wypłaty dla twórców filmów. Nowy regulamin zacieśniający współpracę między YouTube’em a youtuberami wszedł w życie 15 czerwca. Z jakichś względów Google odłożyło jednak premierę płatnej wersji YouTube’a.
Wygląda na to, że poznajemy przyczyny tej decyzji.
YouTube nawet nie zamierza powalczyć z Netflixem
Płatny YouTube mógł być zupełnie nowym rozdziałem. Pieniądze od użytkowników mogłyby być katalizatorem do ogromnych zmian w samej istocie działania serwisu. Obok treści tworzonych przez użytkowników mogłyby się pojawić własne, wysokobudżetowe produkcje realizowane przez hollywoodzkie studia. Na YouTube mogłyby też wkroczyć znane seriale i programy telewizyjne. Wszystko to legalnie, za opłatą na poziomie ok. 10 dol./mies., bo o takiej się spekulowało.
YouTube w takim wydaniu byłby potężną konkurencją Netflixa, a kto wie, czy nie zostałby „netflix-killerem”, a może nawet „TV-killerem”. Z dostępnością i bazą użytkowników YouTube’a, płatna odsłona mogłaby być ogromnym hitem.
Wygląda jednak na to, że rynek telewizyjny nie jest gotowy na takie radykalne kroki. Jeśli YouTube mógłby transmitować najciekawsze programy telewizyjne, a może też wydarzenia sportowe, to po co użytkownicy mieliby płacić za pakiety telewizyjne u swoich operatorów?
YouTube’owi, mimo całej swojej potęgi, nie udało się pozyskać żadnych telewizyjnych partnerów. Google’owi, jak jeden mąż, odmówili wszyscy najwięksi amerykańscy nadawcy, w tym Fox, CBS, czy NBC.
W takim razie, co będzie w YouTube premium?
Zasadniczo, płatny Adblock
Czytając doniesienia o płatnym YouTube mam wrażenie, że nikt w Google nie wie, co chce zaproponować widzom. Pewnik jest tylko jeden – YouTube chce naszych pieniędzy. Łasi na wyższe wypłaty są też youtuberzy, bo nowe umowy z Google'em podpisały kanały odpowiadające łącznie za ponad 90% wyświetleń w serwisie.
Jak donosi Bloomberg, na obecnym etapie wiadomo tyle, że najważniejszą funkcją płatnej odsłony serwisu będzie po prostu brak reklam. A zatem dostaniemy płatnego Adblocka. Świadomość, że wspiera się finansowo swoich ulubionych twórców jest na pewno ważna, ale nie oszukujmy się. Osoby rozumiejące zasady działania Internetu będą mogły po prostu oglądać reklamy i w ten sposób wspierać twórców. Dotychczas nie przeszkodziło to PewDiePie zarobić na filmach, a w samym ubiegłym roku zarobił on 7,4 mln. dol.
Drugą korzyścią płynącą z YouTube’a premium ma być możliwość zapisywania filmów offline. Czy ten pomysł ma sens? Myślę, że tak. Czy zapłaciłbym za to 10 dol. miesięcznie? Zdecydowanie nie.
Wcześniej pojawiały się też informacje o tym, że YouTube ma zamiar stworzyć własne produkcje… tyle tylko, że mają w nich występować youtuberzy. Wygląda więc na to, że filmy produkowane przez YouTube w żadnym wypadku nie będą mogły równać się z produkcjami Netflixa, czy HBO.
Google ma jeszcze trochę czasu na przemyślenie swojej strategii, bowiem według najnowszych informacji płatny YouTube ma się pojawić do końca roku. Na razie plany Google’a wyglądają bardzo mizernie. Brak jakichkolwiek partnerów telewizyjnych jest naprawdę rozczarowujący.
*Zdjęcie: Shutterstock