Media-Tech MT4046, czyli lustereczko pokaż przecie... kto we mnie wjechał - recenzja Spider's Web
Kamery samochodowe stały się już w naszym kraju czymś całkowicie normalnym. Nikogo nie dziwi widok rejestratorów przyczepionych do przedniej szyby, a standardem jest powoływanie się w przypadku stłuczki czy niebezpiecznych sytuacji właśnie na pochodzące z nich materiały. Nie każdemu jednak odpowiada jazda z taką "przylepą" lub nie chce kusić w ten sposób złodziei. Jest jednak i na to sposób - kamera ukryta w samochodowym lusterku.
Jeszcze niedawno takie rozwiązania były stosunkowo drogie. W obliczu ogromnej popularności samochodowych rejestratorów nie można było jednak uniknąć pojawienia się propozycji wyraźnie tańszych, takich jak właśnie testowany Media-Tech MT4046 U-Drive Mirror, za którego przyjdzie nam zapłacić zaledwie 199 zł - mniej niż za całkiem sporo klasycznych kamer. Jednocześnie sprytne lusterko pozwala na więcej, niż tylko rejestrowanie naszej trasy przejazdu.
Specyfikacja techniczna i możliwości
- Wymiary: 300 x 88 x 15 mm
- Rejestracja obrazu i dźwięku
- Sensor optyczny CMOS
- Rozdzielczość maksymalna filmów 1920x1080p
- Rozdzielczość maksymalna zdjęć 12 MPX
- Kąt rejestracji obrazu: 120 stopni
- Wbudowany ekran 2,7"
- Obsługiwane formaty: AVI (MJPEG), JPG
- Detekcja ruchu
- Znacznik daty
- Funkcja SOS
- G-sensor - automatyczne blokowanie nagranego pliku przed usunięciem i nadpisaniem w momencie znacznego wstrząsu
- Nagrywanie cykliczne (nadpisywanie w przypadku braku miejsca na karcie)
- Rozpoczęcie/zakończenie nagrywania w momencie uruchomienia/zgaszenia silnika
- Wbudowany czytnik kart pamięci micro SD Class 6 obsługa kart pamięci o pojemności do 32GB)
- Wbudowany zestaw głośnomówiący Bluetooth współpracujący z większością telefonów i smartfonów
- Akumulator podtrzymujący
- Wejście miniUSB
- Wyjście AV
Zestaw i montaż
Pierwsze, co z całą pewnością rzuci nam się w oczy po otwarciu pudełka to fakt, jak ogromne rozmiary ma rejestrator w formie lusterka. W zestawieniu z "moim" fabrycznym z Fabii pierwszej generacji, wygląda jak lusterko z ciężarówki czy przynajmniej małego busa. Od razu pojawiły się wątpliwości, czy po jego montażu, w bądź co bądź niewielkim samochodzie, będę jeszcze cokolwiek widział. Na szczęście nie było z tym tak źle.
W instalacji lusterka pomagają dwie grube gumy, montowane po obydwu stronach MT4046 i zaciskane na zwykłym lusterku samochodowym. Nie musimy więc niczego przyklejać, demontować czy przesuwać - montaż zajmuje maksymalnie kilka minut, a dzięki kilku "ząbkom" regulacji, można odpowiednio dopasować rejestrator do praktycznie każdego lusterka, które ma zastąpić (testowane w 3 różnych autach). "Chwyt" jest przy tym wystarczający, aby nie obawiać się o to, że lusterko spadnie nam w trakcie jazdy na kolana. Nawet odpięcie jednej z gum nie wywołuje natychmiastowego odczepienia. Całość trzyma się pewnie i stabilnie, nie poruszając się zbyt wyraźnie w żadnym kierunku, co ma spore znaczenie w kwestii obsługi przycisków na urządzeniu.
Ewentualne zdjęcie również nie powinno nastręczyć nam nawet najmniejszych problemów - odpinamy po kolei obydwie gumy i już wracamy do naszego poprzedniego lusterka. Znów nie zajmuje to więcej niż kilka minut, czy nawet kilkadziesiąt sekund. Ze względu jednak na ogromną powierzchnię MT4046, a co za tym idzie - nieco inne ustawienie go w stosunku do "oryginału" - konieczna może być wtedy korekta ustawienia właściwego lusterka. Na szczęście nie jest to raczej wielkim problemem dla nikogo.
Poza tym w zestawie znajduje się jeszcze kabel USB (niestety z końcówką mini, a nie micro, więc zapomnijcie o jednej ładowarce do wszystkiego w aucie), dedykowana ładowarka, instrukcja, szmatka do przecierania ekranu/lusterka i komplet zapasowych gumek. Właściwie wszystko, czego można się było spodziewać. Trzeba jednak pamiętać, aby uzbroić się wcześniej w odpowiednio dużą kartę microSD.
Budowa i obsługa
Jeśli pominąć nieprzeciętne wymiary, MT4046 z pozoru wygląda jak najzwyklejsze samochodowe lusterko. Jeszcze przed jego uruchomieniem dostrzegamy jednak, że to coś więcej - poniżej tafli szkła umieszczono bowiem rząd całkiem sporych przycisków, umożliwiających obsługę urządzenia. W sumie jest ich sześć, z czego jeden został wyraźnie oddzielony od grupy.
Wciskamy ten oznaczony jako "Power" i już nie musimy zadawać pytania o to, gdzie znajduje się wyświetlacz. Ten umieszczono bowiem na powierzchni lusterka, po jego lewej stronie - w miejscu, które praktycznie bez większego wysiłku zawsze można w trakcie jazdy ogarnąć wzrokiem. Tych jednak, którzy obawiają się, że taki dodatkowy obraz może w dzień rozpraszać, w nocy razić, a przez cały czas zasłaniać dość ważną część obrazu, można od razu uspokoić.
W trakcie jazdy w dzień, jeśli nie patrzymy na lusterko pod kątem prostym do jego powierzchni, jest on praktycznie niezauważalny i w absolutnie niczym nie przeszkadza - ten fragment lusterka wygląda tak samo, jak cała jego reszta i odpowiednio pokazuje to, co znajduje się za nim. Widoczne są tak naprawdę jedynie trzy diody - czerwona, oznaczająca włączenie rejestratora, zielona, oznaczająca nagrywanie oraz niebieska, oznaczająca włączony lub połączony moduł Bluetooth.
Przyciski sprzętowe i samo menu są natomiast całkowicie intuicyjne w obsłudze i aby zrozumieć ich sposób działania, nie trzeba nawet sięgać do instrukcji. Początkowo nie przypadło mi do gustu wprawdzie rozmieszczenie przycisków Góra/Dół (na przeciwnych końcach rzędu klawiszy), ale ostatecznie okazało się to bardzo pomocne przy próbach ich lokalizacji bez patrzenia. Szkoda, że nie wydzielono lub nie oznaczono w jakiś sposób przycisku MODE, który blokuje nadpisywanie danego fragmentu nagrania. Na szczęście jeśli faktycznie ktoś w nas stuknie, odpowiedni czujnik wychwyci wstrząs i zablokuje nadpisywanie.
Mimo prostoty obsługi, warto poświecić przed wyjazdem chwilę na zrozumienie sposobu działania lusterka. Przykładowo bowiem, chociażby przycisk Power nie tylko włącza urządzenie (samo włącza się także po podłączeniu zasilania), ale i przełącza pomiędzy konkretnymi trybami, tj. rejestrowaniem wideo, zdjęć i podglądem zapisanych materiałów. Proste, ale jednak być może niekoniecznie oczywiste dla wszystkich.
Z tyłu natomiast dzieje się o wiele więcej. Poza zaczepami znajduje się tutaj bowiem maskownica głośnika oraz mocno wystający z obudowy obiektyw kamery. Częściowo jego "wypukłość" spowodowana jest faktem, że regulować kąt jego nachylenia w dość dużym zakresie, co może być przydatne, gdy samo lusterko zostanie ustawione pod wygodnym dla nas kątem. W moim przypadku jednak jakiekolwiek dodatkowe regulacje nie były w przypadku obiektywu konieczne - szeroki kąt rejestracji sprawdził się więc całkiem dobrze.
Drobny zgrzyt pojawia się w momencie, kiedy zaczynamy szukać złącz, w tym tego służącego do ładowania. Umieszczono je na górze, co w połączeniu z dużymi rozmiarami lusterka, generuje problemy np. przy podłączaniu zasilania. Właściwego gniazda trzeba szukać na ślepo, a potem wpasowywać je na styk. Jest to tym bardziej irytujące, ponieważ w tak wielkim sprzęcie udało się zmieścić akumulator, pozwalający na zaledwie kilkuminutowe (a przy włączonych wszystkich opcjach - jeszcze mniej) nagrywanie. W rezultacie bez kabla nie podjedziemy nawet do sklepu.
Być może w niektórych autach nie jest to problem, ale w moim przypadku był i to całkiem spory. Jedyną zaletą było takie poprowadzenie kabla, że nie zwisał on dokładnie po środku auta, a nieco z boku.
Dyskretny czy nie?
Jedną z kluczowych kwestii w przypadku rejestratora w takiej postaci jest to, czy faktycznie może nie przeszkadzać kierowcy i nie zwracać na siebie uwagi osób postronnych. Inaczej jaki z niego pożytek? Odpowiedzi są w tym przypadku dwie.
Tak, pomimo swoich wymiarów i wystającej kamery, MT4046 potrafi być dyskretny. Na pierwszy rzut oka można nie zauważyć w ogóle tego dodatku i uznać, że ktoś po prostu ma... lusterko. W końcu kto nie ma? Przeważnie moi pasażerowie w ogóle nie zwracali na nie uwagi, przynajmniej do momentu, kiedy nie wsiedli do auta. Połowicznie sukces udało się więc osiągnąć.
Połowicznie, bo ze względu na słaby akumulator, praktycznie cały czas musimy jeździć z kablem, a ze względu na jego niewygodny montaż, przeważnie nie chce nam się go na postoju wyciągać z urządzenia. A wiszący kabel idący z gniazda zapalniczki zawsze musi do czegoś ciekawego dla złodzieja prowadzić, więc jeśli nie zwróci uwagi na same lusterko/kamerę, zwróci ją na kabel. Potem już dostrzeże niezbyt dyskretny obiektyw i wie, co kryje się za naszymi szybami.
O ile więc tutaj jest nie do końca dobrze, o tyle z perspektywy kierowcy jest już naprawdę przyjemnie. Na początku może wprawdzie nieco szokować ogromna powierzchnia "obrazu", jakie duże lusterko oferuje nam w porównaniu do klasycznego, ale potem przestaje nam to przeszkadzać. Nawet w niezbyt dużym pojeździe nie przeszkadza, nie przesłania przedniej szyby i nie sprawia, że kabina robi się nieprzyjemnie zatłoczona. Wprost przeciwnie - jesteśmy uwolnieni od konieczności podziwiania przez cały czas czegoś przylepionego do przedniej szyby. Gdyby tylko nie ten nieszczęsny kabel...
Miałbym jednak spore opory, przed polecaniem tego lusterka do naprawdę małych aut - tam może okazać się problemem. Z drugiej strony, od segmentu B w górę powinno być już w miarę dobrze.
Bluetooth
Jeden z najciekawszych dodatków w tym urządzeniu, szczególnie dla osób, które - tak jak ja - nie posiadają odpowiedniego modułu w swoim samochodzie. Jak się spisuje?
Parowanie jest stosunkowo banalne, bo nie trzeba MT4046 wprowadzać w żaden sposób w odpowiedni tryb. Sprzęt jest gotowy do połączenia z nowym telefonem cały czas - wystarczy tylko dłuższym przyciśnięciem aktywować sam moduł i wyszukać go z poziomu naszego telefonu. To tyle. Równie szybko można też zmienić sparowany telefon - wystarczy dłużej przytrzymać przycisk i zacząć parowanie z drugiego telefonu.
I tutaj pojawia się niewielki, ale jednak istotny zgrzyt użytkowy. Pomimo, że to właśnie przycisk oznaczony jako Bluetooth jest oddzielony od reszty guzików... nie ma ku temu praktycznie żadnego powodu. Brak jest bowiem możliwości jakiejkolwiek obsługi podłączonego telefonu, nawet rozmowy nie można odebrać czy zakończyć naciskając ten przycisk. Wszystko musimy robić na naszym telefonie, co zresztą dotyczy także np. regulacji głośności.
Pomijając to utrudnienie, funkcja zestawu głośnomówiącego spisuje się raczej poprawnie. Połączenie jest stabilne i nie zostaje zerwane nawet podczas dłużej jazdy, a jakość i głośność dźwięku dobywającego się z nieco niefortunnie ustawionego głośnika (wszystko "idzie w szybę") jest całkiem satysfakcjonująca, choć oczywiście daleka od doskonałości. Niesamowicie irytujący jest natomiast dźwięk połączenia przychodzącego, który zdecydowanie zaliczam do mojej kategorii znienawidzonych odgłosów. Jest po prostu okropny.
Umiarkowanie dobrze spisuje się także mikrofon. Choć oczywiście działa, czasem należy w trakcie jazdy mocno podnosić głos, żeby nasz rozmówca był nas w stanie usłyszeć. Nawet w warunkach... domowych czasem trzeba było być bardzo blisko mikrofonu. Dlaczego nie zdecydowano się umieścić go bliżej lewej krawędzi, czyli bliżej kierowcy? Jednocześnie, mój stary zestaw głośnomówiący, BlackBerry VM-605, nie ma najmniejszych problemów nawet z wychwytywaniem głosu od... pasażera, który wcale nie musi krzyczeć.
Ciekawostką jest natomiast fakt, że podczas nagrywania dźwięku w trasie, ten przeważnie nie jest ani niczym specjalnie przytłumiony, ani zniekształcony.
Funkcję głośnomówiącą można tu więc traktować głównie jako ciekawy dodatek, ale raczej nie wartościową alternatywę dla dedykowanych zestawów, choć trzeba pamiętać, że mówimy o sprzęcie za niespełna 200 zł - za tyle można czasem trafić i na kiepski zestaw głośnomówiący. Tutaj mamy 3 w 1 i trudno oczekiwać, że każda z funkcji będzie dopracowana do perfekcji.
Jakość wideo
Rejestracja wideo w Full HD, automatyczne wykrywanie ewentualnych stłuczek i zapisywanie danych fragmentów nagrań, detekcja ruchu, rejestracja głosu (z możliwością wyłączenia) zapisywanie w pętli oraz kilka długości pojedynczych filmów. Wszystko to brzmi dobrze, jak jednak jest w praktyce?
Cóż, tutaj wszystko - może poza zasługującym na docenienie bardzo szerokim kątem - zależy już od warunków. Przy względnie dobrej pogodzie (której ostatnio niestety brak) obraz zapisywany przez kamerę (pamiętajmy, że kosztującą 200 zł i posiadającą inne funkcje!) jest, powiedzmy, satysfakcjonujący. Bez żadnych problemów da się zidentyfikować pojazdy, znaki poziome i pionowe, światła, a także wszystko to, co może nam być potrzebne na takim materiale. Niestety o rozpoznawaniu numerów tablic przy szybszym ruchu nie ma mowy - wiemy tylko, że te tablice tam są i to tyle. Dopiero przy bardzo niskich prędkościach lub przy całkowitym zatrzymaniu widać dokładnie co jest na tej tablicy napisane.
W trudniejszych warunkach (deszcz, zachmurzenie) robi się niestety gorzej. Dalej wszystko pozostaje rozpoznawalne i nie powinno być problemów z identyfikacją sprawcy (na podobnych zasadach co wcześniej), ale jakość obrazu zaczyna być co najmniej dopuszczalna. Dalej jednak kamera spełnia swoje zadanie i trudno powiedzieć, że rozczarowuje - tego można się było spodziewać.
W nocy natomiast jest albo umiarkowanie źle, albo po prostu źle. Na nieoświetlonych drogach kamera rejestruje praktycznie tylko plamy świateł z poprzedzających i mijających nas samochodów - taki materiał na niewiele może nam się przydać. O zapisaniu numerów rejestracyjnych możemy jedynie pomarzyć. Trochę lepiej jest, gdy droga jest dobrze oświetlona - wtedy zbliżamy się trochę do poziomu nagrywania przy złej pogodzie, ale znów do rewelacji daleko.
Tutaj oczywiście mogą pojawić się oceny, że jakość nagrań jest beznadziejna. Owszem, jeśli porównamy rezultaty do kamer wielokrotnie droższych, czy oferujących mniej dodatków, to jakość obrazu nie powala. Ale jest w większości przypadków taka, jaka powinna być - wystarczająca, do określenia przyczyny i sprawcy wypadku. I jeśli o mnie chodzi, za takie pieniądze, mi to całkowicie wystarcza.
To samo można zresztą powiedzieć o jakości zdjęć, choć akurat ta funkcja ma tu raczej marginalne znaczenie. W końcu kto będzie odczepiał lusterko, modlił się, żeby się nie rozładowało i wtedy próbował zrobić nim zdjęcie, zamiast po prostu zrobić je telefonem? A reszta? Reszta jest na wideo.
Podsumowanie
Idea kamery w lusterku, w przyzwoitej cenie i na przynajmniej podstawowym poziomie przemawiała do mnie praktycznie od początku boomu na samochodowe rejestratory. Nawet i bez zestawu głośnomówiącego MT4046 jest więc bardzo ciekawą propozycją, ale kilkoma warunkami. Przede wszystkim pod takim, że nie chcemy rejestrować nią malowniczych tras w Alpach, a jedynie wspomagać się nią w krytycznych sytuacjach. Do tego pogodzimy się z faktem, że sprzęt jest po prostu wielki i w małych samochodach może np. zablokować osłony przeciwsłoneczne, albo przynajmniej utrudnić korzystanie z nich.
Największą bolączką tego produktu jest jednak co innego. Wszystko inne byłbym w stanie przeżyć, ciesząc się z wystarczającej kamerki i wielkiego, dającego naprawdę ciekawy podgląd sytuacji z tyłu lusterka, gdyby nie to, że nieprzerwanie musi być ono pod kroplówką. Rozwiązany zostaje więc jeden problem, ale pozostaje drugi, który potrafi bardzo zajść za skórę. W końcu po to instalujemy takie lusterko, żeby całkowicie usnąć "elementy obce". A jednak musimy mieć świadomość tego nieszczęsnego kabla, który dynda sobie pomiędzy nami, a pasażerem, pomiędzy konsolą, a przednia szybą. Czy gdzie tam się jeszcze to cholerstwo zaplącze.
Zalety:
- Bardzo praktyczna i dyskretna forma kamery
- Nie musimy przyklejać nic do szyby i z tym jeździć
- Prosty i wygodny montaż
- Wielka powierzchnia lusterka
- Regulowany kąt nachylenia obiektywu kamery
- Wbudowany zestaw głośnomówiący
- Szeroki kąt nagrań
- Wystarczająca jakość w większości warunków
- Nie rozprasza w trakcie jazdy
- Zestaw podstawowych ustawień (EV, wykrywanie ruchu, oznaczenie czasowe, Gsensor, etc.)
Wady:
- Za duże do niektórych samochodów
- Cały czas musi być podłączone do zasilania
- Niewielka przydatność w nocy
- Nie zawsze wystarczająco czuły mikrofon