Polacy mistrzami! Virtus.pro zdobywa puchar podczas finałów Intel Extreme Masters 2014
„Virtus.pro! Virtus.pro! Virtus.pro!” Spodek zadrżał, kiedy polska drużyna zdobyła pierwszy punkt w finałach ligi ESL One. Nowa „złota piątka” walczyła w katowickiej hali o 100 tysięcy dolarów. Na drodze do ogromnej sumy oraz pucharu stali już tylko Szwedzi z Ninjas in Pyjamas. Polacy rozpoczęli turniej Counter-Strike: Global Offensive w pięknym stylu, doprowadzając kibiców do wycia. Najważniejszy punkt igrzysk właśnie się rozpoczynał, natomiast tysiące osób wpatrywały się w ogromny ekran w dokładnie ten sam sposób, w jaki ogląda się finały Ligi Mistrzów. W powietrzu wisiały emocje tak gęste, że nadawały się do cięcia nożem.
Kiedy mijałem ogromną kolejkę graczy oczekujących na wejście do katowickiego Spodka, naprawdę zabrakło mi tchu. Zbudowany z ludzi ogon był ogromny i wykraczał daleko poza plac wokół ogromnego, kolistego symbolu Katowic. Mimo deszczu prawdziwe tabuny kibiców przybyły, aby uczestniczyć w tym ostatnim, najważniejszym dniu zmagań Intel Extreme Masters 2014. To właśnie miało się okazać, czy Virtus.pro wygra puchar ESL One. Dotychczas drużyna Neo nie należała do czołówki. Po przejściu z Counter-Strike 1.6 na Global Offensive Polacy nie brylowali już tak jak dawniej. Dopiero na skutek kolejnych aktualizacji Virtus „poczuł” ten tytuł, nabrał wiatru w żagle i ruszył po zwycięstwo, doprowadzając publiczność do euforii w eliminacjach i półfinałach.
Kiedy rozglądam się dookoła, nie widzę ani jednego wolnego miejsca. Głównie młodzi ludzie wpatrują się w olbrzymie ekrany z niezwykłym zainteresowaniem. Klaszczą, krzyczą, skandują nazwę polskiej drużyny – takiego wsparcia nie powstydziłaby się polska reprezentacja w piłkę nożną. W odróżnieniu od niej, Virtus.pro naprawdę dawał swoim kibicom powody do dzikiej euforii. Neo, TaZ, sNax, byali oraz po prostu kapitalny pashaBiceps wygrywali punkt za punktem. Szwedzi z Ninjas in Pijamas nie potrafili nawiązać równorzędnej walki. Nie znam się na e-sporcie, ale uważnie śledziłem poczynania naszych rodaków w ćwierć i półfinałach. Podczas tych miało się wrażenie, jak gdyby Virtus.pro był drużyną z zupełnie nie z tej bajki. Biało-czerwoni rozprawiali się z kolejnymi oponentami, jak gdyby była to dziecinna zabawa, nie największe turnieje, jakie odbywają się w Europie.
Podczas igrzysk w spodku dochodziło do niezwykłych wydarzeń. Virtusi potrafili wygrywać nawet w zdawałoby się tragicznych sytuacjach. Jeden na czterech? Nie ma problemu, pashaBiceps posyłał kolejnych oponentów do piachu, jak gdyby grał w tytuł przeznaczony dla jednego gracza. Szósty zmysł niezwykle doświadczonego Neo działał cuda. Jego oponenci nie potrafili się go pozbyć nawet wtedy, kiedy zachodzili go od tyłu. To, w jaki sposób sNax przemykał się za plecami przeciwników powodowało, że w Spodku, niczym w ogromnym kotle, autentycznie wrzało. Virtus.pro doprowadzał kibiców do euforii. Okrzykom triumfu i oklaskom nie było końca. Muszę napisać, że oglądanie Polaków w tak dobrej formie, podczas tak ogromnego wydarzenia jak IEM to sama przyjemność. Przekonałem się o tym na własnej skórze, chociaż nie jestem pasjonatem e-sportu. Przekonał się także siedzący obok mnie Dawid Kosiński oraz Piotrek Grabiec. Momentami finały ESL One trzymały nas w napięciu lepiej, niż naprawdę solidny film.
Virtus.pro po raz kolejny dotarł do pierwszej połowy triumfując nad oponentem. Polacy zmniejszyli morale Szwedów, rozgrywając ich w pierwszej turze finału. Chociaż po zmianie stron ekipa Neo nie czuła się już tak pewnie, jak na samym początku, różnice między obiema drużynami były widoczne gołym okiem, nawet dla kogoś, kto nie interesuje się e-sportem na co dzień. W drugiej połowie zmagań Virtusi jeszcze bardziej powiększyli przewagę nad oponentem. Doskonałe strzały snajperskie sNaxa czy prawdziwe danse macabre w wykonaniu zawodnika pashaBiceps pokazywały, jak doskonale wyszkolona jest polska drużyna. Co zauważyli sami komentatorzy, Polacy od samego początku byli niezwykle rozluźnieni i pewni siebie, nie dając Ninjas in Pijamas żadnych szans na znalezienie ich słabych punktów. Każdy kolejny zabity Szwed wywoływał radość kibiców, którzy swoimi oklaskami odliczali ostatnie chwile dzielące Virtus.pro od pucharu. „Virtus.pro! Virtus.pro! Virtus.pro!” dało się słyszeć w każdym zakątku katowickiego Spodka. Jak na złość Szwedzi nie chcieli tanio oddać skóry. Nie było to jednak większe wyzwanie dla Polaków niż jakakolwiek dotychczasowa potyczka.
Wkrótce Neo trzymał już w rękach puchar, natomiast publiczność na stojąco nagradzała drużynę brawami. Virtus.pro wygrał największy europejski turniej. Polacy od samego początku byli naturalnymi faworytami, lecz z perspektywy widza łatwość, z jaką przyszło im zdobyć tytuł mistrza, zaskakiwała. Igrzyska dobiegły końca, w finałach Counter-Strike: Global Offensive zostali wyłonieni najlepsi. Trybuny Spodka zaczynają chwilowo pustoszeć, emocje zaczęły opadać. Mamy e-sportowych mistrzów i uwierzcie mi, patrząc na formę wykonania całego turnieju, doping publiczności, ilość kibiców oraz wspaniałą atmosferę pozostaje jedynie marzyć o tym, aby ci „prawdziwi” sportowcy rozbudzali w swoich fanach równie pozytywne emocje, tak pewnie, tak skutecznie i tak bezwzględnie idąc po zwycięztwo. Niezwykłe igrzyska.