Czyżby iPhone 5c był nietrafionym pomysłem?
Tańszy, plastikowy iPhone miał być odpowiedzią na najnowsze trendy na rynku. Trendy, które wskazują, że ludzie poszukują tanich, ale dobrych telefonów, niekoniecznie z segmentu „premium”. Wiele wskazuje na to, że Apple się jednak… pomylił.
Kiedyś najwięcej mówiło się o najdroższych telefonach. No bo kogo obchodzi jakiś Galaxy Mini, to „zetafon” jak każdy inny. Te telefony testowaliśmy, recenzowaliśmy, ale jak coś się dzieje na rynku, to zawsze koncentrowaliśmy się na „high-endach”. Czasy się jednak zmieniły, ludzie coraz mniej chętnie wydają pieniądze na rzeczy, których na dobrą sprawę nie potrzebują. Tanie smartfony z Androidem, stare BlackBerry czy niedrogie telefony z Windows Phone budzą coraz większe zainteresowanie.
„Zetafony” bowiem przestały być tak koszmarnie kiepskie. Kiedyś korzystanie z takowego zazwyczaj oznaczało drogę przez mękę. Dziś taka Lumia 520 jest bardzo przyzwoitym urządzonkiem, co możecie przeczytać w naszej recenzji. Jasne, fotki nią wykonane nadają się co najwyżej do MMS-ów, a jakość obrazu na wyświetlaczu to niezupełnie Retina, ale działa to bezproblemowo, płynnie i komfortowo. I kosztuje „grosze”.
Lumia 520 to tylko przykład. Mamy smartfony z Firefox OS, mamy bardzo przyzwoite tanie smartfony z Androidem. Jest w czym wybierać. Do niedawna jednak nie było „taniego” iPhone’a, chyba że mówimy o modelach sprzed ponad roku. Apple jednak postanowił wprowadzić zmiany w swojej ofercie. Po raz pierwszy w historii pojawiły się równocześnie na rynku dwa różne smartfony Apple’a: iPhone 5s dla wymagających najwięcej i iPhone 5c dla tych… którzy wymagają nieco mniej.
iPhone 5c to jednak nadal porządny smartfon, nieporównywalnie lepszy od takiej Lumii 520 (pomijam subiektywne preferencje, patrzę obiektywnie na sprzęt). I to też może stanowić pewien problem. Ów smartfon to bowiem ni pies, ni wydra. Nie jest tani, z uwagi na to co oferuje, ale też nie jest telefonem „premium”, takim jak iPhone 5s. Z umową w Stanach Zjednoczonych kosztuje 99 dolarów. Ceną od „eski” różni się o 100 dolarów. Nie brzmi to jak super okazja…
Według informacji zdobytych przez redakcję Ctechcn, iPhone 5c sprzedaje się znacznie poniżej oczekiwań. Do tego stopnia, że Apple postanowił zredukować kolejne zamówienia o połowę, z 300 tysięcy sztuk do 150 tysięcy.
Niestety, nie są to oficjalne dane. Apple poinformował tylko, że sprzedał 9 milionów nowych iPhone’ów w pierwszy weekend po ich premierze. Nie poinformował jednak jaka część z owych dziewięciu milionów to iPhone’y 5s, a jaka to edycja 5c. Nie są one oficjalne, ale, biorąc pod uwagę cenę tego telefonu, można w nie uwierzyć.
Dodatkową poszlaką uwiarygadniającą tę plotkę są amerykańskie sieci komórkowe. Wystarczy odwiedzić witrynę dwóch największych, AT&T i Verizonu. Na iPhone’a 5s trzeba czekać. iPhone 5c jest dostępny od ręki.
Trudno w to uwierzyć, ale wygląda na to, że Apple po raz pierwszy się… pomylił. OK, pomyłek ta firma miała całkiem sporo, ale jak dotąd strategia dotycząca flagowych produktów była bezbłędna. Jeżeli to prawda, a bardzo wiele na to wskazuje, to prędzej czy później Apple będzie musiał dokonać pewnych korekt jeżeli chodzi o ceny i różnicowanie oferty. W którą stronę pójdzie? Nie chcę nawet próbować spekulować. To będzie jednak bardzo ciekawe…
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.