Nowy kitowy obiektyw Nikona 18-140mm. Czy ta firma kiedykolwiek się czegoś nauczy?
Nikon zaprezentował nowy kitowy zoom: AF-S DX 18-140 mm f/3,5-5,6G ED VR. A ja się pytam – w jakim świecie żyje ta firma?
Nikon to dziwny producent. Gigant, ale żyjący przeszłością. Pcha się w kurczący się rynek lustrzanek chociaż wie, że nie one stanowią przyszłość. Prezes Makoto Kimura niby rozumie potrzebę zmian (o czym sam mówił w wywiadzie dla Bloomberg.com), ale pewnie jeszcze dużo wody upłynie w rzece Shinano zanim zmiany zaczną wchodzić w życie.
A co dostajemy w międzyczasie? Nowy kitowy obiektyw, który zastąpi obecny 18-105 mm i będzie dodawany do zestawów z amatorskimi i półprofesjonalnymi lustrzankami. Nowe szkło ma ogniskową 18-140 mm, identyczną światłosiłę f/3.5-5.6, waży tyle samo ile poprzednik (480 gramów), ma też wbudowaną nową generację redukcji wibracji. Oprócz tego mechanizm autofocusu SWM, specjalne szkła ED i …… zieeeeeeeeeeeeeeew.
Nikonie, kogo to obchodzi?
Po co marnować czas, siły, pieniądze i potencjał na taki „upgrade”? Testy na pewno pokażą, że szkło potrafi dać dobry obrazek, że światło na końcowym zakresie jest de facto lepsze, że będzie to „obiektyw dobry na start”. Ale takim obiektywem był już 18-105, po co nam kolejny? Czy nie lepiej jest dać ludziom coś, czego faktycznie oczekują? Po co kolejny, odgrzewany po raz kolejny kotlet? To powoduje już u mnie nudności.
Żeby nie było, że czepiam się dla zasady, mam do tego obiektywu konkretne zarzuty. Po co dawać większy zakres u góry, skoro nikt tego nie zauważy? 105 vs 140 mm może i wygląda dobrze na papierze, ale każdy, kto ma choć minimalne doświadczenie wie doskonale, że w praktyce jest to żadna różnica. Zdecydowanie lepiej byłoby poszerzyć dolny zakres, nawet o 2 mm. Tak zrobiło m.in. Sony w systemie NEX – 18-55 mm zastąpiło nowszym 16-50. Dwa milimetry na dole robią naprawdę dużą różnicę w szerokości widzenia i z pewnością dostrzegłby to nawet kompletny laik (sprawdzone empirycznie na moich rodzicach, z całym szacunkiem do nich. Przy okazji pozdrawiam).
Poza tym po co uruchamiać całą potężną machinę, żeby stworzyć taki odgrzewany kotlet? Przecież najpierw trzeba zaprojektować tor optyczny, następnie go testować i nanosić poprawki, później uaktualniać całe linie produkcyjne, wydawać grube pieniądze na reklamę, itp., itd. Nawet nie mamy pojęcia ile to wszystko kosztuje. Czy te pieniądze nie lepiej było poświęcić na projekt bardziej rewolucyjnego obiektywu? Dla przykładu: te same parametry, o połowę mniejsza wielkość. Lub nawet wspomniane 2 milimetry szerszy zakres na dole. Jest także cała niezapełniona nisza czekająca na pokrycie nowymi szkłami, ot choćby tanie 35mm f/2.0 pod pełną klatkę. Nic z tego. Dostajemy kolejny kitowy zoom, który dołączy do „szalenie zróżnicowanego” grona kitów 18-55 (3 różne wersje), 18-70, 18-105 i 18-135.
Sam jestem Nikoniarzem, ale w tej firmie trzyma mnie już tylko sprzęt, który jest mi potrzebny do pracy zawodowej. Z utęsknieniem czekam na moment kiedy bezlusterkowce dogonią lustrzanki pod względem AF. Wtedy w końcu będę mógł sprzedać te wielkie i ciężkie klamoty i zagłosuję portfelem na firmę, która ma przyszłość.
Póki co Nikona za taką firmę nie uważam.