REKLAMA

Nie będzie porno dla Google Glass. Smuteczek

Pierwsza pornograficzna aplikacja dla Glass przetrwała raptem kilka godzin. Google szybko zaktualizował swój regulamin dla deweloperów, a aplikację usunął z repozytorium. Ta polityczna poprawność zaczyna mnie coraz bardziej irytować.

Nie będzie porno dla Google Glass. Smuteczek
REKLAMA

Seks w naszej kulturze coraz rzadziej jest tematem tabu. I bardzo dobrze. Dopóki rozmowy o nim bezpośrednio nie naruszają czyjejś prywatności czy intymności, nie ma w tym nic złego. Wulgarna erotyka jest jednak dalej niemile widziana. Ponownie: uważam, że słusznie. Nie chciałbym wychodząc z pracy czy odprowadzając moje jeszcze niepoczęte dzieci do przedszkola widzieć billboard z fallusem, promującym magazyn porno dla pań. Nie ma miejsca na obsceniczność w sferze publicznej i mam nadzieję, że nic w tej kwestii się nie zmieni.

REKLAMA

Co innego sfera prywatna. Rozumiem doskonale, że wielu z was dewiacje, pornografia, rozwiązłość i podobne tematy brzydzą, bulwersują i uważacie to za coś „niskiego”. Szanuję wasz pogląd, sam zresztą też jestem dość konserwatywny w niektórych (zdecydowanie nie wszystkich ;-)) sprawach dotyczących intymności. Mam jednak w nosie to, co ktoś robi za zamkniętymi drzwiami, w mieszkaniu, klubie, czy gdziekolwiek. Dopóki nie krzywdzi innych osób, to nic mi do tego. I wam również.

Tymczasem od lat panuje dziwna moda na ultra-poprawność polityczną pod tym względem.

Umożliw w swojej grze mordowanie dziesiątek niewinnych osób, a twoja gra dostanie oznaczenie „tylko dla dorosłych”. Pozwól swojej postaci umówić się z prostytutką a uwikłasz się w mega-skandal, o którym trąbić będą wszystkie media. Nie znajdziesz erotycznych aplikacji na App Store czy w Sklepie Windows. Znajdziesz natomiast gry pełne przemocy, w których masakrujesz setki przeciwników. Nie ma w nich nic złego, zwłaszcza jeżeli gracz jest pełnoletni. Tak jak nie ma nic złego w oglądaniu nagich pup przez pełnoletnią osobę.

Z tego samego założenia wyszła firma Mikandi. Trudni się ona tworzeniem porno-aplikacji dla systemu Android. W momencie, w którym Google udostępnił deweloperom Glass w celu stworzenia „appek” na owe okulary, postanowiła je zakupić i wykorzystać ich potencjał. Nie trzeba bogatej wyobraźni, by móc wpaść na wiele interesujących pomysłów dotyczących tych okularów i erotyki. Malutki ekranik przy oku umożliwia dyskretne podziwianie wdzięków pięknych pań lub panów, a wbudowana kamera daje multum dodatkowych możliwości, zarówno rejestrowania „zdarzeń”, jak i jeżeli chodzi o rzeczywistość rozszerzoną. Raj dla tych, którym libido nigdy nie spada.

Pierwsza aplikacja, Tits & Glass, już powstała. To bardzo prosty produkt, jeżeli wierzyć opisowi. Ot, zwykła przeglądarka materiałów porno, które wyświetlane są na ekraniku okularów. Nie naruszała żadnego z punktów regulaminu dla deweloperów. Google zareagował błyskawicznie. Aplikację usunięto z oferty, a regulamin pospiesznie zaktualizowano.

Nie ogarniam. Rozumiem, że budzi to obawy związane, na przykład, dostępem do nieodpowiednich treści przez nieletnich. Dlatego od lat istnieją mechanizmy kontroli rodzicielskiej. Dużo skuteczniejsze od całkowitej rezygnacji z umieszczania w sklepie z aplikacjami działu XXX (bo kto zabroni młodocianemu odwiedzenia, na przykład, youporn.com?).Co więcej, jak rozumiem, androidopodobny system w Glass umożliwi łatwe modyfikacje i instalację aplikacji spoza oficjalnego repozytorium. Więc jak ktoś się uprze, to i tak zyska dostęp do pornografii, po prostu będzie musiał się bardziej postarać. O ile zakład, że nastolatkowie wykażą się dużo większa inwencją w tym temacie?

REKLAMA

Reakcja Google’a jest więc totalnie nietrafiona. Należy tylko sprawiedliwie oddać, że konkurencja, w tym Microsoft i Apple, nie jest od niego pod tym względem ani trochę lepsza. Od zarania dziejów „mobilne porno” jest tępione w imię „dobrego wizerunku firmy”. Giganci wiedzą lepiej czego chcemy, a czego nie. A gdyby tak dać wybór? Gdyby tak przestać wtrącać się w sprawy naszej prywatności i tego, co robimy za zamkniętymi drzwiami? Zwłaszcza, że „Google” i „ochrona prywatności” w jednym zdaniu to taki trochę oksymoron…

Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA