Internet Explorer 10 dla Windows 7 to drobna aktualizacja
Każda kolejna wersja Internet Explorera to był wielki krok naprzód. Przeglądarka ta, co prawda, wciąż może zazdrościć wielu rzeczy produktom konkurencji, ale nie można odmówić Microsoftowi ciężkiej pracy w celu nadgonienia konkurencji. IE10 dla Windows 7 to jednak żadna rewolucja.
Microsoft właśnie opublikował na swojej witrynie narzędzie, które służy do blokowania automatycznej aktualizacji do Internet Explorera 10. Zawsze tak robi tuż przed wydaniem nowej wersji swojej przeglądarki, z bardzo prostej przyczyny. Wiele firm ma swoje komputery i aplikacje webowe uszyte na miarę pod daną przeglądarkę. Administratorzy nie chcą ryzykować sytuacji, w której praca w firmie zostanie sparaliżowana z powodu nowej funkcji, przez którą dany CMS nie działa prawidłowo, a zarazem chcą, by systemy Windows się aktualizowały. Dopiero po testach nowej przeglądarki będzie ona (być może) wdrożona. Takie narzędzie jest więc bardzo pomocne.
Skupmy się jednak na tym, że w ogóle zostało opublikowane. Oznacza to, że premiera aktualizacji do Internet Explorera 10 dla Windows 7 odbędzie się lada chwila. Sama przeglądarka, rzecz jasna, dostępna jest już od długiego czasu. Niestety, tylko w wersji dla Windows 8. I tam wnosi ona faktycznie nową jakość dzięki dopasowaniu do interfejsu Metro. A co czeka użytkowników Windows 7? Oni przecież mają tylko klasyczny Pulpit. Czy to faktycznie nowa jakość? Nie. Biorąc pod uwagę ogrom zmian przy okazji premiery poprzednich wersji Internet Explorera, obecna mogłaby się nazywać, równie dobrze, 9.5. Zmiany bowiem są głównie „pod maską” i nie są zbyt rewolucyjne.
Jeżeli chodzi o interfejs, to są to drobne zmiany. Zmieniono delikatnie położenie przycisków „wstecz” i „dalej”, przez co wydają się one… naturalniejsze. Sam nie wiem jak opisać wrażenia po tej zmianie, bo przecież jest ona nieznaczna, ale odnoszę wrażenie, że te kilka pikseli różnicy poprawia estetykę i wygodę. Przeglądarka ta, niestety, dalej się nie nadaje do użytku dla osób, które kochają przeglądać Internet za pomocą miliona otwartych kart. Ja osobiście rzadko mam otwarte więcej, niż cztery do pięciu kart, więc dla mnie nie jest to problemem, ale w momencie, w którym robi się tłoczno, dalej trzeba zmienić domyślny widok (karty zamiast w tym samym wierszu, co pasek adresu, należy przerzucić do wiersza poniżej), a i tak po czasie staje się to nieużywalne. Nie dla każdego to będzie problem, tym niemniej: szkoda.
Zmieniło się za to sporo pod maską. Internet Explorer 10 jest zauważalnie szybszy od poprzednika. Świadczą o tym nie tylko syntetyczne benchmarki, którym ufam coraz mniej, a zwykłe wrażenia z korzystania z programu. Nie jest to jednak kolosalna różnica. Na moim kilkuletnim laptopie Chrome, Opera, Firefox czy Internet Explorer renderują witryny w podobnym tempie. Bardzo szybkim. Google wyznaczył tu swoją przeglądarką pewien standard i chwała mu za to. Jest więc szybciej, niż w Internet Explorer 9, ale są to różnice bardzo nieznaczne. Ot, szlifowanie czegoś, co i tak już jest na bardzo dobrym poziomie. Dodano też obsługę kolejnych elementów HTML5, jednak poza syntetycznymi testami, póki co, nie ma to większego znaczenia.
Oprócz wydajności poprawiono też zabezpieczenia. Co ciekawe, „dziurnet explorer” od wersji dziewiątej stał się bardzo dobrze zabezpieczoną przeglądarką, a dziesiątka wprowadza tu kolejne usprawnienia. W niektórych miejscach wręcz paranoiczne. Dla przykładu, przeglądarka ta działa w trybie chronionym (co jest też równoznaczne z uruchomieniem jej w 64-bitowej wersji, więc domyślnie od razu to włączam), co oznacza, że jest całkowicie odseparowana od reszty systemu w szczelnej piaskownicy. Problem w tym, że wtyczki dla Internet Explorera już tak nie działają. Jeżeli więc strona chce skorzystać z, na przykład. Silverlighta, przeglądarka się pyta o pozwolenie. Jeżeli go udzielimy, witryna ładowana jest zupełnie od nowa, tym razem z włączonym Silverlightem (lub inną wtyczką). Niby ma być bezpieczniej, ale jest to, wybaczcie kolokwializm, upierdliwe. Na szczęście można dodawać witryny do zaufanych. Jeżeli więc jesteśmy pewni, że to nie siedlisko Trojanów, można sprawić, że na tej danej witrynie będzie to tylko operacja jednorazowa. Bezpieczeństwu sprzyja też mechanizm automatycznej aktualizacji. Co prawda mieliśmy to już od dawien dawna, ale wiele użytkowników ignoruje prośby o zaakceptowanie aktualizacji w Windows Update. Teraz Internet Explorer, na ustawieniach domyślnych, aktualizuje się bez pytania.
Wspominałem o wtyczkach w trybie chronionym. Na szczęście ta najpopularniejsza, czyli Flash Player, jest wyjątkiem. Od wersji dziesiątej bowiem Internet Explorera 10 dla Windows 7, Flash jest wbudowany w samą przeglądarkę. Nie trzeba nic instalować, a ów Flash działa niezależnie od ustawień zabezpieczeń. Aktualizuje się on również poprzez mechanizmy Internet Explorera i Windows Update. Sam Flash Player, w przeciwieństwie do analogicznego, niezbyt stabilnego rozwiązania w Google Chrome, nie sprawił mi kłopotów zarówno w wersji rozwojowej IE10 dla Windows 7, jak i końcowej dla Windows 8.
Kontrowersyjną zmianą jest mechanizm DnT (do-not-track), który informuje witryny, że użytkownik nie chce być śledzony przez „ciasteczka” tych witryn (co ma na celu gromadzenie anonimowych danych w celu lepszego dopasowania reklam i ofert). DnT jest obecny w większości nowoczesnych przeglądarek, ale w Internet Explorer 10 jest on domyślnie włączony. Wiele osób chwali Microsoft za chronienie mniej zaawansowanych użytkowników, ale również wiele krytykuje ten ruch, uważając, że reklamodawcy, z powodu „,masowo włączonego DnT”, będą to ustawienie ignorować, czyniąc je bezsensownym we wszystkich przeglądarkach. Osobiście pochwalam wybór Microsoftu, ale tu każdy ma odmienne zdanie.
I co? I to, tak właściwie, tyle. Czy to dobre zmiany? W większości tak. Czy warto aktualizować? Jak najbardziej. Czy to przekona użytkowników innych przeglądarek? Nie sądzę. Polubiłem Internet Explorera za szybkość, stabilność i interfejs i używam go od dawna. Ale jeżeli uwielbiasz przeróżne rozszerzenia tudzież przeglądasz Internet na bardzo wielu kartach, Internet Explorer 10 dalej będzie dla ciebie mordęgą i tu nic się nie zmienia. Nie jest to też Zupełnie Nowa Jakość (na dobre lub na złe), jaka miała miejsce przy premierze IE9. Ta zarezerwowana jest, niestety, tylko dla użytkowników Windows 8. Co więcej, smuci też fakt braku dostępności Internet Explorera 10 dla Windows Vista. Powody techniczne braku tej przeglądarki dla Windows XP są do obejścia, ale są też zrozumiałe. Brak IE10 dla Visty to decyzja wyłącznie prosprzedażowa. A szkoda…
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.