Twitter postanowił być tym złym
Do tej pory Twitter miał raczej świetną prasę, nieco w przeciwieństwie do Facebooka, na którego - pewnie ze względu na niesamowity sukces - lubi się dziś ponarzekać, najlepiej w tonie definitywnym. Twitter, jako ten z nieco mniejszym sukcesem, choć oczywiście wciąż globalnym, raczej jawił się jako społecznościowy serwis bez wad, przyjazny zarówno dla użytkownika, jak i programistów zewnętrznych budujących jego ekosystem. To już jednak przeszłość - Twitter postanowił być zły.
Z polskiej perspektywy trudno jest tłumaczyć zawiłości zmian w polityce Twittera. To dlatego, że u nas Twitter nigdy nie zyskał statusu mainstreamu. Owszem używany jest przez wszelakiej maści internetowych geeków, którzy łykają większość globalnych hitów internetu. Owszem używają go niektórzy celebryci medialni, politycy, czy czołowi dziennikarze prasowi telewizyjni, ale tak po prawdzie to nie używa go pewnie nikt więcej.
Co innego na świecie, głównie w Stanach Zjednoczonych oraz w niektórych częściach Europy i Azji. Tam Twitter jest jednym z najważniejszych mediów w ogóle - nierzadko decydującym o tym, co jest głównym dyskursem medialnym w innych mediach. Tam Twitter ma status głównego kanału informacyjnego dla milionów ludzi, niezależnie od poziomu zaawansowania ich wiedzy na temat współczesnego internetu. Tam Twitter może być centrum politycznych wydarzeń.
Do tej pory Twitter rozwijał się dwutorowo - w aplikacji webowej, z której korzysta większa część użytkowników serwisu, w zdecydowanej większości tych mniej zaawansowanych oraz w aplikacjach firm trzecich, z których korzystała ta najbardziej zagorzała część fanów Twittera i przy okazji najbardziej opiniotwórcza. Chcąc rozwijać Twittera jako podmiot mający na siebie i na swoich udziałowców zarabiać, jego twórcy zrozumieli, że to drugie ramię rozwoju serwisu negatywnie wpływa na realizację strategii komercjalizacji. To dlatego, że w zewnętrznych aplikacjach i usługach korzystających z API Twittera przy dostarczaniu własnych produktów Twitter nie miał wpływu na wiele. Twitter postanowił się z tym rozprawić.
W połowie sierpnia nastąpiło swoiste trzęsienie ziemi w świecie ekosystemu Twittera. Oto Twitter, praktycznie znienacka i bez większych konsultacji z kimkolwiek, drastycznie zmienił zasady korzystania ze swojego API. Mimo iż na papierze zmiany mogły wyglądać na niewielkie, w gruncie rzeczy stanowią preludium do wyeliminowania większości zewnętrznych podmiotów z ekosystemu Twittera. Szczegółowo o zmianach w API i ich konsekwencjach pisał swego czasu Wojciech Pietrusiewicz, do którego tekstu odsyłam. Ja skupię się na najważniejszym ograniczeniu, które sprawiło, że Twitter stał się zły.
Otóż w najnowszych regulacjach dotyczących z korzystania z API Twittera znalazło się ograniczenie w liczbie tokenów dla deweloperów aplikacji trzecich do 100 tys. Mówiąc wprost - Twitter ustanowił barierę, do której mogą swobodnie rozwijać się zewnętrzne aplikacje obsługujące i/lub bazujące na Twitterze. Po przekroczeniu tej liczby należy zwrócić się oficjalnie do Twittera o pozwolenie na dalszy rozwój. Jak będzie z uzyskiwaniem takiej zgody - nie wiadomo.
Nowe limity nie dotyczą usług, które istniały przed zmianami w korzystaniu z API Twittera, więc ci, którzy już zdążyli zbudować markę i biznes na Twitterze, zostają, choć zapewne mogą spodziewać się kolejnych obostrzeń, bo Twitter już zdążył zapowiedzieć, że to nie koniec zmian. Tymczasem nowi mają problem. Jeden z takich nowych już go ma. Tweetbot - aplikacja, która rozpala użytkowników urządzeń Apple'a (iOS oraz OS X) pracował nad klientem swojego serwisu na OS X. Mnie wprawdzie nie przekonywał (i wciąż nie przekonuje), ale ma wielkie grono fanów, na czele z bardzo wpływowymi osobami w światku makowym, choćby w postaci Johna Grubera. Tweetbot zapowiedział wczoraj, że ze względu na rychłe zagrożenie przekroczenia limitu tokenów zamyka projekt publicznej bety swojej aplikacji na OSX, po czym… wybuchła mała bomba medialna w świecie makowym. Po raz pierwszy nowe obostrzenia Twittera uderzyły we wpływowych użytkowników Twittera. Od wczoraj Twitter jest naprawdę zły.
Nikt nie odmawia Twitterowi prawa do próby centralizacji swojego serwisu, co mogłoby skutkować lepszymi perspektywami na komercjalizację, ale obecne władze robią to z zaprzeczeniem wszelkich wartości, na której zbudowana została potęga serwisu. To twórca aplikacji zewnętrznej Loren Brichter wypromował w wielkiej mierze Twittera na iPhonie, a następnie na platformie Mac OS X. Z nowymi wytycznymi do korzystania z API Twittera Brichter nie miałby szans tego zrobić. Dziś twórcom Tweetbot, którzy mają szansę być dla Twittera 'nowym Brichterem' rzuca się kłody pod nogi.
W moich oczach swoją postawą Twitter popełnia wielki błąd, który może skutkować utratą pozycji 'dobrego chłopca internetu', a bez niej mogą zacząć się schody. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać o tym, że uwielbienie milionów użytkowników w świecie mediów społecznościowych jest ulotne. Przekonał się o tym chociażby MySpace, przekonali się inni. Czasami wystarczy mała iskierka, która spowoduje, że w jednym momencie danych serwis społecznościowy przestaje być cool.