Za media nikt nie czuje się odpowiedzialny
Miałam dziś napisać o geolokalizacji i doniesieniach o tym, że Facebook kupił Gowallę. Jednak informacja, choć prawdopodobna, nie jest jeszcze potwierdzona - napiszę gdy będzie wiadomo dokładnie co i jak. A potem zobaczyłam ten filmik “Sick of This” Tales of Mere Existence, który spowodował, że też poczułam się przytłoczona szumem informacyjnym, mało wartościowymi informacjami i spekulacjami i narastającą potrzebą do pobieżnego pochłaniania coraz większej i większej ilości wszystkiego. I pomyślałam, że może zatrzymam się na chwilę i zapytam, kto jest odpowiedzialny za taki stan rzeczy - za to, że jako społeczeństwo rzucamy się na informację o tym, że Jola Rutowicz ma nowego różowego jednorożca, ale już nie na tą udowadniającą, że różowy jednorożec to tylko rekwizyt, a Jola Rutowicz jest w rzeczywistości inną osobą. To nie media - chociaż też nie są bez winy - a my, odbiorcy. Bo przecież media są dla nas, a nie my dla nich i to my sami mamy największy wpływ na ich kształt.
Jako odbiorcy sami w największej części kształtujemy krajobraz mediów. Wielu z nas narzeka na coraz bardziej krzykliwe tytuły, co staje się zabawne, bo... w nie klikamy. My, jako społeczeństwo - w szumie informacyjnym ignorujemy z zasady “nudne” tytuły, może nawet ich nie zauważamy, bo musimy wyselekcjonować to, co najważniejsze. Nie mamy czasu na czytanie, oglądanie i analizowanie każdej informacji, a przecież pojawia się ich coraz więcej.
Klikamy więc w tytuł “Jest! Biały iPhone 4!” spodziewając się newsa o białym iPhone’ie oczywiście, a gdy trafiamy na inną treść czujemy się rozczarowani. Tym, że skusił nas krzykliwy tytuł, że choć zdajemy sobie sprawę, że nie dowiemy się niczego znaczącego i tak impuls kazał nam wybrać akurat ten a nie inny link. A potem piszemy, że krzykliwe i mylące tytuły są niemoralne i żadne media nie powinny grać w ten sposób.
To taka trochę dziwna sytuacja patowa - nie lubimy płacić za treści z internetu, bo przyzwyczailiśmy się, że w sieci wszystko jest za darmo. Nie lubimy też reklam i nawet jeśli nie stosujemy żadnego AdBlocka, to tych niekrzykliwych i niewyskakujących już nawet nie zauważamy i nie klikamy w nie. Jednocześnie żądamy świetnej jakości i stonowanych tytułów, które realnie zanotują 10 albo nawet więcej razy mniej odsłon. Co to oznacza możecie się sami domyślać.
I tak, to prawda, że media też są ponoszą winę za taką sytuację, ale o tym innym razem.
Na razie nikt nie wypracował naprawdę dobrego modelu połączenia jakości z popularnością czy zarobkami. Dlaczego? Bo żadna ze stron nie czuje się odpowiedzialna - media zwalają winę na odbiorców, których najbardziej interesują majtki Dody i biały iPhone, odbiorcy winią za wszystko te krwiożercze media, które żerują na ludzkiej tragedii i sensacjach.
Rola mediów, ta idealistyczna i coraz mniej hołubiona nawet w uczelnianych “wytwórniach” dizennikarzy, według której przynajmniej część materiałów ma kształcić, edukować, informować czy pobudzać do samodzielnego myślenia jest kompletnie nie na czasie zanika w coraz szybszym tempie. Zanika na rzecz modelu usługowego “dostarczamy to, czego chcą masy”.
Ciężka to sytuacja, za którą wszyscy jesteśmy odpowiedzialni.