Resocjalizacja pirata, czyli jak z wielkiego P2P powstała kopia popularnego serwisu muzycznego
Pamiętam jak dziś czasy ISDN, który pozwalał na maksymalną prędkość internetu 128kb/s i nie powodował zajęcia linii. Wtedy to była potęga, choć wciąż to był tzw. internet wdzwaniany. Nawet w pewnym okresie ówczesny monopolista Telekomunikacja Polska oferował pakiety na 30, 60 godzin internetu miesięcznie. Wtedy właśnie królowała Kazaa, która po zamknięciu Napstera robiła furorę wśród programów P2P aż do czasu pojawienia się znacznie ciekawszych Torrentów oraz również niezwykle popularnego osiołka Emule.
Kazaa była rajem dla poszukiwaczy pirackich plików, ale była też pełna szpiegowskiego oprogramowania, wirusów i przy każdym pobraniu filmu i piosenki trzeba było czekać w niepewności czy pobraliśmy właśnie ten film czy to po prostu kolejny pornos. Te wszystkie wady oraz liczne sprawy sądowe sprawiły, że Kazaa odeszła w niepamięć, chociaż stale obecna była na obrzeżach sceny technologicznej - wystarczy wspomnieć tworzony przez jej twórców olbrzymi pack kodeków multimedialnych K-Lite. Dziś również Kazaa istnieje (chociaż tylko dla użytkowników ze Stanów Zjednoczonych) i co najważniejsze jest dostosowana do dzisiejszych realiów.
To kolejna historia gdy zły staje się dobrym. Co oferuje nowe wcielenie Kazaa? To co dziś najpopularniejsze - muzykę w streamingu, ale przy okazji z opcją pobrania na dysk. To wszystko za niecałe 10 dolarów miesięcznie, czyli tyle samo co popularne dziś Spotify w wersji Premium. Nie trudno oprzeć się pokusie by stwierdzić, że nowa Kazaa jest swoistym klonem szwedzkiego serwisu - usługa webowa plus aplikacje mobilne. Smaczku dodają slogany - Spotify określa siebie jako „A world of music”, natomiast Kazaa : „ Your key to a world of music”. Czy to tylko przypadek?
Oferta tego zresocjalizowanego pirata również nie zachwyca. Na stronie głównej znajdziemy wzmiankę o paru topowych wykonawcach, chociażby utwory Lady Gagi, Eminema czy The Black Eyed Peas, choć da się lekko odczuć powiew skromnej oferty.
Aktualną skalę popularności obu programów widać na Facebooku, gdzie stronę Spotify lubi blisko 3,5 miliona użytkowników, a Kazaa ma mniej fanów niż nasz Spider's Webowy FanPage.
Jednak to nie jest ważne, ważna jest ta swoista przemiana pirata w funkcjonalny serwis muzyczny. Nie ma wielkiego łał i milionów użytkowników, ale po dekadzie serwis wciąż żyje, w zupełny inny sposób niż kiedyś, ale żyje. Właściciele marki się nie poddają i kto wie, może kiedyś jeszcze zawitają do świadomości większego grona internautów. Ci, którzy pamiętają internet z początku lat 2000 spoglądają na te wydarzenia z nostalgią.