REKLAMA

To chciałbym zobaczyć w nowych w smartfonach w 2024 r.

Koniec 2023 roku to kwestia kilku dni. Nowy rok to oczywiście kolejne premiery sprzętu. Jest kilka rzeczy, które chciałbym zobaczyć w przyszłorocznych smartfonach.

To chciałbym zobaczyć w nowych w smartfonach w 2024 r.
REKLAMA

Jak jeszcze kilka lat temu mogliśmy mówić o prawdziwych rewolucjach w smartfonowym świecie - m.in. czytniki linii papilarnych, ekran OLED w iPhone, wyższe odświeżania w ekranach, superszybkie ładowania dla pojedynczych modeli, to dzisiaj z roku na rok widzimy raczej powolną ewolucję. Często jest tak, że kolejne generacji telefonów jednego producenta to po prostu nieco ulepszone wersje poprzednich. Jest kilka aspektów smartfonów, które można znacząco ulepszyć.

REKLAMA

Dłuższy czas wsparcia oprogramowania. Nie tylko dla tych najdroższych modeli

Apple od zawsze królował w kwestii długości aktualizacji systemu. To normalne, że iPhone’y gwarantują możliwość wykonania pięciu lub nawet sześciu uaktualnień systemu. Inna sprawa ma się w przypadku smartfonów z Androidem, gdzie od stosunkowo niedawna najwięksi producenci smartfonów gwarantują 4 lata aktualizacje systemu i 5 lat poprawek zabezpieczeń. Są to:

  • Samsung
  • OnePlus
  • Xiaomi
  • Oppo

Jak taki Samsung gwarantuje 5 lat aktualizacji poprawek bezpieczeństwa (i 4 Androida) nawet w przypadku średniopółkowych urządzeń (m.in. Galaxy A34, A54), to OnePlus, Oppo i Xiaomi oferują tak długie wsparcie przede wszystkim dla sztandarowych smartfonów. Jest jeszcze Google, który ma aktualizować swojego Pixela 8 Pro przez 7 lat, ale ta marka jest mało popularna w Polsce.

Problemem występuje w przypadku średniopółkowych propozycji, które najczęściej nie mogą liczyć na więcej niż 2 aktualizacje systemu Android. Kupując tańszy sprzęt Redmi, Motorola, realme trzeba przygotować się na maksymalnie 2-letnie wsparcie, jeśli chodzi o wersje systemu Android (zdarzają się nawet modele z jedną aktualizacją) i maksymalnie trzy lata poprawek bezpieczeństwa (droższe Motorole typu Razr 40 mogą liczyć na 3 wersje Androida i 4 lata poprawek bezpieczeństwa). Są nawet producenci typu Asus lub Sony, którzy w sztandarowych smartfonach również gwarantują tylko dwie aktualizacje systemu operacyjnego.

 class="wp-image-4088825" width="840" height="387"
Google Pixel 8 Pro to jeden z najdłużej wspieranych smartfonów z Androidem z 2023 roku

To całkiem duży problem, o którym często się nie mówi. Ceny smartfonów rosną i jak faktycznie taki Samsung zapewnia długie lata aktualizacji w droższych i tańszych urządzeniach, to konkurencja niestety nie przykłada się tu tak bardzo dobrze. Dlatego osobiście oczekiwałbym, aby trzy lata aktualizacji systemu operacyjnego w smartfonach wydanych w 2024 roku (także tych tańszych) stało się standardem. Jest to jak najbardziej do osiągnięcia – wystarczy spojrzeć na Fairphone 5, który ma być aktualizowany przez 8 lat, a nie kosztuje fortuny.

Pełna wodoszczelność w średniopółkowych smartfonach

Sztandarowe, najdroższe smartfony powszechnie oferują pełną wodoszczelność (potwierdzoną standardem IP67 lub IP68) – wystarczy spojrzeć na iPhone’y, Samsungi i inne drogie "typowe" smartfony. W przypadku tańszych urządzeń odporność na zachlapania typu IP53 lub IP54 jest bardzo częsta, natomiast pełna wodoszczelność występuje w pojedynczych urządzeniach w średniej klasie cenowej.

Tak naprawdę z wydanych bardziej przystępnych cenowo smartfonów w 2023 roku (które obecnie możemy kupić poniżej 2000 zł) tylko Samsung Galaxy A54, Galaxy A34, motorola edge 40, edge 40 neo, Sony Xperia 10 V, czy HTC U23 Pro mogą pochwalić się obecnością wodoszczelności na poziomie IP68 (nie licząc tzw. Rugged phone, czyli „pancernych” urządzeń). To zaledwie kilka modeli, gdzie na rynku w ciągu ostatnich 12 miesiącach pojawiła się masa smartfonów ze średniej półki cenowej.

 class="wp-image-3582803"
Samsung Galaxy A54, czyli tańszy smartfon z pełną wodoszczelnością

Oczywiście, aby standard wodoszczelności mógł trafić do smartfona producent musi wykonać sprzęt w taki sposób, aby faktycznie woda była mu niestraszna oraz przeprowadzić szereg specjalistycznych testów. To dodatkowe koszta, które przechodzą na użytkownika, natomiast w mojej opinii takie zabezpieczenie jest na wagę złota. Wypadki się zdarzają i przypadkowy kontakt smartfona z wodą może sprawić, że urządzenie będzie albo do naprawy, albo do wymiany. Takie zabezpieczenie mogłoby zabezpieczyć kupującego przed dodatkowymi wydatkami.

Pierwsi producenci typu Motorola i Samsung udowadniają, że w urządzeniu kosztującym na start 1900 można wrzucić pełną wodoszczelność. Dlatego chciałbym, aby inne firmy poszły tą samą drogą – na pewno jeden z najlepiej zapowiadających się średniaków 2024 roku, czyli Redmi Note 13 Pro+ zaoferuje standard IP68. Miejmy nadzieję, że zostanie dobrze wyceniony w kraju nad Wisłą.

Jakość, a nie ilość w aparatach. Chodzi także o megapiksele

Producenci smartfonów powszechnie stosują podejście ilości, a nie jakości w nowych smartfonach. Widzimy to szczególnie w tańszych telefonów, bo w przypadku sztandarowych urządzeń gdy mamy trzy moduły, to faktycznie każdy z nich ma inne zadanie (połączenie aparatu głównego, szerokiego i teleobiektywu). Natomiast w średniakach i budżetowcach często jest tak, że tylko jeden aparat jest użyteczny (główny), a dwa pozostałe to wypełniacze w postaci makro i modułu do mierzenia głębi.

Osobiście jestem za połączeniem aparatu głównego i szerokiego - tak jak to robi przykładowo Apple w podstawowych iPhone bez dopisku Pro. To dla użytkownika najbardziej rozsądne połączenie, gdzie szeroki kąt można wykorzystać jako „oczko” do zdjęć makro – nie potrzebujemy tu dodatkowego modułu. W najtańszych propozycjach na 2024 rok, gdzie nie będzie możliwości wrzucenia szerokiego kąta wolałbym jeden główny moduł i przykładowo nieco lepszy aparat przedni. To najbardziej uczciwe podejście względem mniej technicznych użytkowników.

iphone-15-15-plus-14-plus-03-apple class="wp-image-4100150"
Apple w podstawowych iPhone stosuje tylko dwa moduły - i dobrze

Kolejną sprawą jest ilość megapikseli. Te w smartfonach w ostatnich latach bardzo wzrastały aż doszliśmy do momentu, gdzie nawet tanie urządzenia mają na pokładzie aparaty z matrycami o rozdzielczości 108 Mpix. Tyle że więcej megapikseli nie przekłada się na lepsze zdjęcia. Wystarczy wziąć budżetowca z aparatem głównym 64 Mpix i porównać go do iPhone 15 Pro Max z 48-Mpix głównym aparatem. Wynik jest oczywisty.

Dlatego w tanich smartfonach (które są naprawdę ważne) w 2024 chciałbym jeden chociaż trochę lepszy aparat główny – przykładowo 12 Mpix, zamiast np. trzech słabych modułów 48 + 2 + 2 Mpix.

Szybsze ładowanie dla wszystkich. Także to bezprzewodowe

Przedostatnim elementem, który chętnie zobaczyłbym w smartfonach z 2024 roku jest wprowadzenie wspólnego standardu szybkiego ładowania. Takiego, który umożliwiłby wykorzystanie jednego zasilacza i kabla ładującego każdy smartfon pełną mocą. Dzisiaj niestety to wygląda tak, że ile mamy producentów telefonów, to niemalże każdy korzysta z własnej technologii.

Fakt faktem wykorzystanie autorskich technologii ma swoje plusy, bo dzięki temu w smartfonach prędkości ładowania rosną w bardzo szybkim tempie, ale szybkie ładowanie producenta A nie będzie kompatybilne z ładowaniem producenta B. Sam korzystam z Nothing Phone (1), który oferuje maksymalnie ładowanie o mocy 33 W, natomiast chcąc naładować sprzęt ładowarką o mocy 33 W od innego smartfona, również urządzenie ładuje się znacznie wolniej.

Wykorzystanie wspólnej technologii szybkiego ładowania (przykładowo Power Delivery 3.1, które umożliwia uzupełnianie energii do 240 W) rozwiązałoby ten problem. Co prawda są producenci korzystający z technologii PD w swoich smartfonach (Apple, Samsung, Nothing), ale to tylko część rynku. Aby móc szybko ładować każdy smartfon jedną ładowarką wszyscy producenci musieliby wykorzystać jeden standard.

Oppo Find X5 Pro - ładowarka AirVOOC 50W class="wp-image-2127411"
Szybka ładowarka bezprzewodowa w smartfonie Oppo o mocy 50 W.

Przynajmniej producenci, którzy wykorzystują własne standardy superszybkiego ładowania –  typu Xiaomi, OnePlus, Oppo, realme, Infinix i Motorola zawsze dostarczają zasilacze sieciowe do zestawu. To jest ogromny plus i miejmy nadzieję, że nigdy z tego nie zrezygnują.

W dzisiejszych czasach ładowanie po kablu nie zajmuje dużo czasu, natomiast ładowanie bezprzewodowe w wielu modelach jest ograniczone do 15 W. W urządzeniach, które będą kosztować kilka tysięcy złotych w 2024 roku chętnie zobaczyłbym zastosowanie szybszego standardu ładowania bez kabla.

Trzymanie urządzenia ponad 2 godziny na ładowarce jeszcze kilka lat temu nikogo nie dziwiło, jednak dziś, gdy nawet tanie smartfony mają do dyspozycji 68-W ładowanie po kablu, funkcja bezprzewodowego ładowania 15 W staje się znacznie mniej atrakcyjna. To zmiana, która nie jest niemożliwa do wprowadzenia w porównaniu do wspólnego standardu superszybkiego ładowania.

REKLAMA

O smartfonach z 2023 roku przeczytasz na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA