To były bolesne rozczarowania gracza w 2023 roku
Chociaż mijający 2023 rok był rewelacyjnym okresem dla gracza, obfitującym w premiery kapitalnych produkcji, nie obyło się bez dużych rozczarowań. Poniżej znajdziecie te, które zabolały mnie najbardziej.
Mijający 2023 rok to bez wątpienia najlepszy okres dla graczy od czasów pandemii. Mieliśmy do czynienia z absolutnym wysypem rewelacyjnych gier oraz sprzętów do grania. Jednak, jak co roku, wiele rzeczy poszło nie tak, jak pójść powinno. Stąd mój do bólu subiektywny ranking największych rozczarowań, jakich doświadczyłem jako gracz w ostatnich 12 miesiącach:
PlayStation Portal nie działa bez konsoli PS5
Jak możecie przeczytać w naszej recenzji, PlayStation Portal to kawał całkiem niezłego sprzętu. Niestety, jego zakup jest sensowny wyłącznie dla tych graczy, którzy posiadają konsolę PS5 oraz szybkie domowe WiFi. Do tego Sony odwaliło kompletną kaszanę w kwestii bezprzewodowego audio, o czym również przeczytacie w linkowanym poniżej tekście.
Mam wrażenie, że Sony nie wykorzystało potencjału drzemiącego w koncepcji handhelda strumieniującego obraz. Liczyłem na to, że PlayStation Portal będzie mógł działać bez konsoli, łącząc się bezpośrednio z serwerami Sony. Dokładnie tak, jak działa Xbox Cloud Gaming czy GeForce Now. Przecież gdyby Japończycy połączyli takie rozwiązanie z abonamentem PS Plus Extra, rozbiliby bank.
Call of Duty: Modern Warfare 3 to bezczelny skok na kasę
Grając w Modern Warfare 3 nieustannie słyszałem śmiech Bobby'ego Koticka - odchodzącego szefa Activision Blizzard - szydzącego z własnych klientów. To niesamowite, że najnowszy CoD jest sprzedawany w pełnej cenie, jak gdybyśmy mieli do czynienia z kolejną pełnoprawną odsłoną serii. Tak nie jest.
MW3 miał być dodatkiem do zeszłorocznej odsłony. Dopiero spóźniona decyzja osób na szczycie sprawiła, że producenci musieli wyczarować nową kampanię fabularną. Ta okazała się tak żenująca i rozwodniona, że przechodząc ją miałem wrażenie, jakby ktoś nieustannie pluł mi w twarz. Niesamowite, że po tak krytycznych recenzjach - w tym naszej - ludzie kupują tę grę.
Polskie sklepy grają nie fair z ceną "PS5 Slim"
"PS5 Slim" to tak naprawdę nowsza wersja zwykłego PS5, która w naturalny sposób wypiera na sklepowych półkach starszy model. Skoro mamy do czynienia z naturalną kontynuacją, Sony utrzymało sugerowaną cenę PlayStation 5 na dotychczasowym poziomie. Sklepy działające na terenie naszego kraju miały jednak własny plan.
Sieci sprzedaży chcą, abyśmy płacili swoisty podatek od nowości, nakładany na każde pudełko z konsolą "PS5 Slim". Z tego powodu starszą wersję PlayStation 5 kupimy za 2299 zł, z kolei nowszego Slima - ulepszonego o dodatkowy port USB-C i 175 GB przestrzeni na gry - już za 2699 zł. Mówimy o 400 zł różnicy, mimo tej samej ceny sugerowanej. Magia świąt!
Xbox wciąż nie potrafi zapewnić mocnego katalogu gier
To niesamowite, że mimo tylu przejęć oraz zakupów studiów deweloperskich, katalogowi gier na konsolową wyłączność Xboksa wciąż brakuje pazura. W tym roku szum zrobił dla Microsoftu Starfield, ale mam wrażenie, że nie licząc producentów Forzy wszyscy inni zbijają bąki. Co robią producenci Halo? Gdzie są twórcy Gears of War? Co dzieje się z nowym State of Decay? Czy Hellblade 2 kiedykolwiek zadebiutuje?
Katalog na konsolową wyłączność Xboksa jest drastycznie lichy, jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę zespołów deweloperskich wchodzących w skład Microsoft Studios. Częstotliwość premier jest nieproporcjonalna do zasobów finansowych technologicznego giganta. Posiadacze Xboksów zdecydowanie zasługują na więcej.
Starfield nie dowiózł - ale i tak lubię w niego grać
Starfield bez wątpienia był pierwszą grą od wielu lat, której posiadacze innych konsol mogli zazdrościć Xboksowi. No, przynajmniej do momentu premiery, gdy okazało się, że produkcja Bethesdy nie jest żadnym mesjaszem gatunku, a po prostu Falloutem w kosmosie, z kilkoma nowymi mechanikami rozgrywki.
Sam od początku nie oczekiwałem cudu, doskonale znając historię, filozofię produkcji oraz zdolności Bethesdy. Moje oczekiwania były odpowiednio skalibrowane, dzięki czemu ze Starfieldem bawiłem się bardzo dobrze. Jednak z perspektywy ogólnego hype'u Starfield zdecydowanie nie dowiózł. Na domiar złego twórcy wydają kolejne aktualizacje gry z prędkością muchy w smole. Halo, Bethesda, popatrzcie na producentów Baldura. Tak to się robi.
Szopka z Unity była symbolem chorej chciwości branży
Branża gier już dawno temu przekształciła się ze środowiska pasjonatów w wysoce sprofesjonalizowany rynek, na którym liczy przede wszystkim permanentny wzrost. Zwykłe zamykanie roku nad ekonomiczną kreską to za mało. Ma być nieustanna strzałka w górę, a zadowolenie akcjonariuszy jest nadrzędną wartością dla zarządu. Jestem w stanie to znieść, o ile przy okazji branża wypluwa co jakiś czas tak świetne gry jak nowy Alan Wake.
Czasem chciwość branżowych liderów przebija jednak masę krytyczną i tak było w przypadku prezesa Unity. CEO John Riccitiello wpadł na genialny pomysł nałożenia dodatkowej opłaty na producentów gier wykorzystujących silnik Unity, liczonej od każdej instalacji gry przez konsumenta. Co więcej, taka opłata miałaby być naliczana również wstecz, wliczając już wydane produkcje. Nim prawnicy Microsoftu, Sony oraz Nintendo zdążyli rozszarpać Unity na strzępy, Riccitiello ustąpił ze stanowiska.
Cyrk z NFT trwał zbyt długo. Nie powinno go być w ogóle
Mało rzeczy tak podnosi mi ciśnienie jak wydawca gier wideo, który jest święcie przekonany, że zna potrzeby graczy lepiej od nich samych. Tak było w przypadku Ubisoftu, który próbował wciskać nam łokciem do gardła elementy NFT w swoich grach. Mimo powszechnej krytyki ze strony konsumentów i mediów, firma twardo obstawiała przy swoim, przeciągając festiwal żenady przez wiele miesięcy.
Dzisiaj po elementach NFT w grach Ubisoftu szczęśliwie nie ma już śladu, ale niesmak pozostał. Wiemy bowiem, że gdy tylko na horyzoncie majaczy okazja do zarobienia dodatkowych pieniędzy na już wydanych produktach, technologiczni giganci są w stanie przestawić zwrotnicę, delegując do tej misji masę zasobów, kosztem produkcji samych gier.
Destiny 2: Lightfall boli mnie po dziś dzień
Mój osobisty dramat. Uwielbiam serię Destiny, z kolei przedostatnie rozszerzenie pod tytułem Królowa Wiedźma było absolutnie rewelacyjne. Naiwnie sądziłem, że może być tylko lepiej, a Bungie złapało wiatr w żagle i zapewni mi rewelacyjny przedostatni akt kosmicznej opowieści o walce Światła z Ciemnością.
Grając w wyczekiwanego Lightfalla nie do końca rozumiałem co się dzieje. Włączyły mi się mechanizmy wyparcia. To na pewno Destiny 2? Nie gram w jakąś marną kopię? Tak może wyglądać gra w 2023 roku? Zderzenie z rzeczywistością było potwornie bolesne. Trzeba mieć dar by tak koncertowo zawalić sprawę. Szczęśliwie twórcy z Bungie przyznali się do wtopy i opóźnili premierę finalnego dodatku, obiecując graczom jakość na najwyższym możliwym poziomie.
Jakie były wasze największe rozczarowania gracza w 2023 roku?