Wirtualne dzieci to nie taki głupi pomysł. Będą tanie w utrzymaniu i niewymagające stałego pilnowania
Będzie się z tobą bawić, przytulać się, obdarowywać uśmiechem, a co najważniejsze - przypominać ciebie. Tanie w utrzymaniu i niewymagające stałego pilnowania. Brzmi jak idealne dziecko? Według brytyjskiej znawczyni sztucznej inteligencji takie może być właśnie wirtualne dziecko przyszłości.
Wirtualne dzieci to z jednej strony koncept, który brzmi jak udoskonalona wersja Tamagotchi dla najmłodszych, z drugiej jak szansa dla osób starszych i bezdzietnych na posiadanie rodziny. Jednakże wirtualne dzieci w VR to idea leżąca gdzieś pomiędzy tymi dwoma obrazkami i - jak przekonuje Catriona Campbell - w ciągu następnych 50 lat stanie się powszechnym elementem każdej rodziny.
Wirtualne dzieci tanie w utrzymaniu
Catriona Campbell, jedna z głównych brytyjskich autorytetów w dziedzinie sztucznej inteligencji oraz nowych technologii, przedstawiła wizję nowego, wirtualnego rodzicielstwa w swej nowo opublikowanej książce. W publikacji AI by Design: A Plan For Living With Artificial Intelligence, Campbell twierdzi, że obawy związane z przeludnieniem skłonią społeczeństwo do zaakceptowania cyfrowych dzieci w metaverse jako alternatywy dla tradycyjnego, "analogowego" rodzicielstwa. Tę przemianę demograficzną autorka nazwała "pokoleniem Tamagotchi".
Gogle, kamizelka, rękawice - drzwi do rodzicielstwa w Metaverse
Campbell w swej książce dostrzega potencjał, jaki już teraz dają urządzenia do wirtualnej rzeczywistości. Nie tylko gogle, które przenoszą nas do wirtualnej rzeczywistości, ale także kamizelki czy rękawice. Według autorki to za ich pomocą będziemy w stanie nie tylko odbierać informacje o dotyku, ale także wysyłać je, sprawiając, że czynności takie jak przytulanie, karmienie czy zabawa z wirtualnym potomstwem będzie niezwykle bliska rzeczywistemu doświadczeniu.
Jednakże futurystyczna wizja świata Campbell nie jest motywowana jedynie jej przekonaniem o stałej progresywności technologii, ale przede wszystkim wpływem przeludnienia na środowisko oraz niepokojami o dzietność przyszłych pokoleń.
Jak wynika z badania przeprowadzonego w 2021 roku na zlecenie ministerstwa rodziny i polityki społecznej, dla osób młodych (18-24 lata) najczęściej wymienianym powodem, dla którego nie chcą mieć dzieci, jest samorozwój i budowanie kariery. Natomiast zdaniem odpowiednio 75% i 69% ankietowanych uzyskanie stabilności finansowej oraz uzyskanie stabilności zawodowej są głównymi warunkami, jakie powinno się spełnić przed podjęciem decyzji o dziecku.
Nie do pominięcia jest także populacja, gdyż nasza planeta zbliża się do 8 miliardów mieszkańców oraz kraje przeludnione takie jak Bangladesz, Indie czy Chiny. W tych ostatnich panuje surowe prawo dotyczące dzietności (tzw. polityka jednego dziecka), mające na celu ograniczenie przyrostu naturalnego.
Właśnie te czynniki społeczno-ekonomiczne - a nie jedynie rozwój technologiczny - popchną ludzkość w kierunku wirtualnego rodzicielstwa.
Tamagotchi w skali makro
Campbell uważa, że w ciągu następnych kilkudziesięciu lat wirtualne dzieci staną się sukcesem na miarę japońskich Tamagotchi z przełomu lat 90 i dwutysięcznych. Tamagotchi to małe zabawki z niewielkim, monochromatycznym ekranem LCD, które zawierały w sobie wbudowaną minigrę z wirtualnym zwierzakiem. Tamagotchi należało myć, karmić i bawić się z nim (za pośrednictwem dwóch klawiszy wbudowanych w urządzenie), w przypadku zaniedbania Tamagotchi zdychało.
Komercyjny sukces Tamagotchi, jego prostota oraz brak zobowiązań (innych niż te, które sami na siebie nałożymy, stając się wirtualnymi rodzicami) sprawiają, że Brytyjka głęboko wierzy w sukces cyfrowego rodzicielstwa:
Ponadto dzięki postępowi w generowaniu przez sztuczną inteligencję obrazu oraz dźwięku, a także zaawansowanemu uczeniu maszynowemu wirtualne dzieci będą czymś więcej niż tylko "Tamagotchi" czy "lalkami". Wirtualne dzieci będą w stanie się uczyć i tworzyć więzi z rodzicami, a to, w jakim tempie i jakie osobowości finalnie osiągną, będzie zależeć wyłącznie od rodziców.