REKLAMA

Walka z wiatrakami w XXI wieku. Szwajcarzy przykrywają lodowce... kocami

W krajobrazie Engelberga w Szwajcarii dominuje wspaniały ośnieżony szczyt Titlis o wysokości 3238 m n.p.m. Niby dominuje, ale jednak z roku na rok coraz mniej. Szwajcarzy nie zamierzają jednak na to bezczynnie patrzeć.

mt tiltis
REKLAMA

W ramach lokalnej inicjatywy znajdujący się u podnóża góry ośrodek narciarski zorganizował akcję przykrywania lodowca potężnymi kocami, aby spróbować w ten sposób spowolnić proces jego topnienia, który w ciągu ostatnich kilku dekad przesadnie się rozpędził.

REKLAMA

Na przestrzeni kilku tygodni kocami przykryto blisko 100 000 m kw. powierzchni lodowca, czyli obszar porównywalny z powierzchnią 14 boisk piłkarskich. Wszystkie wykorzystane do tego projektu koce są białego koloru, dzięki czemu nie tylko nie są aż tak widoczne, ale przede wszystkim odbijają możliwie najwięcej promieniowania słonecznego z powrotem do atmosfery, nie dopuszczając go do lodu i śniegu.

Koce przygotowywano już od kilku lat. Aby można było osiągnąć mierzalny efekt, należało przykryć stosunkowo duży obszar. Zszywanie wszystkiego i przykrywanie lodowca trwało ostatnie sześć tygodni.

Katastrofa klimatyczna. To wciąż zdecydowanie za mało

REKLAMA

Mimo wysiłku aktywistów przykrywanie kocami lodowca w dłuższej perspektywie na niewiele się zda. Owszem, być może tempo topnienia nieznacznie spadnie, ale i tak wszystko będzie zmierzało w jedną stronę. Naukowcy przekonują, że 90 proc. istniejących dzisiaj na Mt Titlis lodowców zniknie przed końcem XXI wieku. Nie ma tyle flanelowych koców, aby przykryć całą górę.

Jeżeli ludzkość nie zacznie poważnie traktować zmian klimatycznych (a nie zacznie, nie oszukujmy się), to za sto, dwieście lat i po lodowcach Titlis nic nie pozostanie, a narciarze będą musieli jeździć w inne rejony globu, aby trafić na jakiekolwiek ośnieżone stoki.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA