W Chinach narodził się nowy wirus. Jest pierwsza ofiara śmiertelna
Wygląda na to, że w Państwie Środka doszło do kolejnego przełamania granicy, jeśli chodzi zarażenie człowieka zwierzęcym wirusem. Wirus nie ma jeszcze oficjalnej nazwy, ale wiemy już, że jest śmiertelny.
Nowego wirusa zarejestrowano w mieście Wuhan, skąd pochodzi pierwsza ofiara śmiertelna. Siedmioro pacjentów nadal przebywa w ciężkim stanie. Co im jest? Na razie wiemy tylko tyle, że w chińskim mieście pojawił się nowy wirus.
Nowy wirus w Chinach pojawił się w mieście Wuhan.
Objawy nowego zarazka przypominają te, które występują w przypadku zarażenia się SARS - zespołem ostrej niewydolności oddechowej, wywoływanym przez specyficzny typ koronawirusa. Wskazywały na to takie objawy jak wysoka gorączka, kaszel, duszności i trudności z oddychaniem.
Po badaniach przeprowadzonych na osobach dotkniętych nowym wirusem, epidemiolodzy odrzucili jednak SARS. Okazało się również, że również nie jest to ani ptasia grypa, ani bliskowschodni zespół niewydolności układu oddechowego (Mers).
Według najnowszych ustaleń, za zachorowaniami w Wuhan stoi całkowicie nowy koronawirus, który - według epidemiologów - nie ujawnił się nigdy wcześniej. Skąd więc się wziął? Ludzie, u których najwcześniej odnotowano objawy choroby, związani byli z lokalnym bazarem w Wuhan, na którym handluje się drobiem, owocami morza i innymi zwierzętami. Najprawdopodobniej więc nasz nowy bohater nauczył się pokonywać niedostępną do niedawna dla niego barierę i przeniósł się z jakiegoś zwierzęcia na człowieka.
Całkowita liczba zakażonych to czterdzieści jeden osób. Siedem nadal przebywa w stanie ciężkim, jednak dwie już poczuły się na tyle dobrze, że zostały wypuszczone ze szpitala. Wirus najprawdopodobniej nie potrafi przenosić się pomiędzy ludźmi. Do takich ustaleń doszła tamtejsza komisja zdrowia, po przebadaniu prawie tysiąca osób, które mogły mieć potencjalny kontakt z zakażonymi pacjentami.
Jak na razie nie musimy obawiać się globalnej epidemii
Cała sytuacja monitorowana jest przez Światową Organizację Zdrowia (WHO), która w tej sytuacji ściśle współpracuje z chińskimi władzami. Eksperci z WHO uspokajają, że na razie nie ma żadnych powodów do paniki, ani do zmiany swoich planów. Jeśli ktoś wybierał się do Chin, nie musi rezygnować z wyjazdu.
Niestety, wygląda na to, że wirus wydostał się już poza chińskie granice. Kobietę z objawami identycznymi do tych zaobserwowanych w Chinach hospitalizowano w Bangkoku. Jak się okazało, niedawno wróciła właśnie z Wuhan. Jej życiu na razie nie zagraża niebezpieczeństwo. Wiemy jednak, że wirus opuścił już granice Chin.