1 TB w akcji, czyli smartfon zamiast dysku zewnętrznego #1TBChallenge
1 TB pamięci w smartfonie sprawia, że telefon można wykorzystać do zupełnie nowych celów. U mnie zaczął się sprawdzać w roli przenośnego magazynu danych. Zobacz, jak wykorzystać Galaxy S10+ Performance Edition w niecodzienny sposób.
10 lat temu nasze życie wyglądało podobnie jak dziś. Ekscytowaliśmy się kinowymi premierami Avatara i Bękartów Wojny, a w domu oglądaliśmy wypożyczonego Slumdoga na DVD. Graliśmy w Call of Duty: Modern Warfare 2 i śledziliśmy rozpoczęcie badań w Wielkim Zderzaczu Hadronów.
Świat technologii wyglądał jednak zgoła odmiennie. W 2009 roku słuchaliśmy muzyki z plików MP3, bo Spotify dopiero się rodziło. Nie wszyscy oglądali tyle zdjęć co dziś, bo nie istniał jeszcze Instagram. Sami też fotografowaliśmy dużo rzadziej, bo aparaty w telefonach były raczej ciekawostką. W dużych aparatach większość z nas miała karty o pojemności 2 GB, a zawodowcy celowali w 8 GB.
Androida widzieliśmy raczej tylko w elektromarketach, bo we własnych kieszeniach mieliśmy co najwyżej telefon Samsung Omnia. Jeździliśmy autem ze specjalną nawigacją, bo nie mieliśmy jeszcze nawigacji GPS w telefonach. Nikt z nas nie traktował serio internetu w telefonie, bo korzystanie z niego było drogą przez mękę.
Przez dekadę w cyfrowym życiu zmieniło się wszystko.
Smartfon okazał się być sprzętem, który pozbawia sensu dziesiątki innych urządzeń. Nie korzystamy już z kalkulatorów, odtwarzaczy MP3, kupowanych osobno nawigacji GPS, czy przenośnych odtwarzaczy DVD (pamiętacie je jeszcze?).
I choć są dziedziny, w których te przedmioty nadal są niezbędne (sam na studiach technicznych nie wyobrażałem sobie życia bez kalkulatora naukowego), to jednak w codziennym życiu dla zdecydowanej większości osób wystarcza smartfon i jego aplikacje.
To samo dzieje się w temacie nośników danych. Korzystacie jeszcze z płyt CD? Odpowiedź jest raczej oczywista. A z pendrive’ów?
Ostatnio złapałem się na tym, że w moim domu płyty CD obsługuje już tylko konsola do gier. Nie pamiętam kiedy ostatnio użyłem płyty CD jako nośnika danych, a przecież kiedyś miałem całe albumy na płyty z archiwum danych.
W ostatnich latach to samo dzieje się u mnie z pendrive’wami, bez których kiedyś nie można było się obejść. Dziś małe pliki udostępniam mailem lub w komunikatorze. Z kolei duże pliki wysyłam chmurą. Przykładowo, część filmów na Spider’s Web TV montuje Łukasz, któremu każdego tygodnia wysyłam chmurą od 30 do 60 GB surowego materiału. Wysyłka trwa w porywach do 10 minut.
Korzystam z Galaxy S10+ Performance Edition i mam wrażenie, że kolejną „ofiarą” smartfonu będzie zewnętrzny dysk.
Dyski twarde stosuję na porządku dziennym przy pracy zdalnej. Na dyskach mam tymczasowe materiały do montażu filmów oraz zdjęcia, które czekają na swoją kolejkę do edycji. Dysk pełni u mnie rolę kolejnej warstwy backupu, po serwerze NAS, na którym mam wszystkie materiały. Do NAS-a mam jednak dostęp tylko z domu, a dysk mogę zabrać wszędzie.
Dyski zewnętrzne mają się dziś dobrze, bo żyjemy w czasach, kiedy pojemności laptopów są najczęściej małe, a pliki foto i wideo stale rosną.
Odkąd korzystam z Galaxy S10+ Performance Edition wyposażonego w 1 TB pamięci, mogę nie brać w podróż dysku zewnętrznego. Przynajmniej raz w tygodniu jeżdżę pociągiem, a w czasie dwugodzinnej trasy najczęściej montuję wideo. Nic mnie wtedy nie rozprasza, bo w trasie najczęściej nie ma zasięgu internetu mobilnego, więc mogę skupić się na pracy.
Scenariusz był zawsze następujący: po planie zdjęciowym zgrywałem z karty SD pliki do pamięci komputera, a jeśli materiału było dużo, to pliki trafiały na dysk zewnętrzny. W trasie, żeby nie tracić czasu, pracowałem na materiałach z dysku zewnętrznego. Nie jest to optymalne rozwiązanie, bo dysk - o ile nie jest pamięcią SSD - jest podatny na uszkodzenia mechaniczne. Poza tym jest dodatkowym elementem, który muszę zabrać do plecaka.
Samsung Galaxy S10+ Performance Edition ma aż 1 TB pamięci, co sprawia, że patrzę na ten smartfon w innych kategoriach. Galaxy S10+ Performance Edition właściwie zastąpił u mnie dyski zewnętrzne.
Scenariusz pracy ze smartfonem o pojemności 1 TB zaczął wyglądać inaczej. Po planie zdjęciowym mam jakieś 100–120 GB materiału. Podłączam Galaxy S10+ Performance Edition bezpośrednio do aparatu przewodem USB-C - USB-C, po czym zgrywam pliki do pamięci smartfonu. Daję słowo, że trwa to szybciej, niż gdybym przenosił pliki z karty na komputer. Do zarządzania plikami korzystam z aplikacji Solid Explorer, w której mogę wygodnie podzielić okno na dwie części.
Tym samym smartfon zaczął pełnić dwie funkcje: backupu i zewnętrznego nośnika, z którego mogę pracować w trasie. W pociągu podłączam smartfon do laptopa i mogę pracować na plikach znajdujących się w pamięci Galaxy S10+ Performance Edition. Lightroom nie ma problemu z wykrywaniem zdjęć, a programy do montażu filmów bez zająknięcia importują pliki wideo. Do tego smartfon ładuje się z laptopa.
1 TB przestrzeni zmienia postrzeganie smartfonu.
1 TB pamięci sprawia, że pojawiają się nowe możliwości, o których wcześniej się nie myślało. Skoro smartfon ma tę samą pojemność co dysk zewnętrzny, ale jest szybszy, mniejszy i - przede wszystkim - nie jest dodatkowym urządzeniem, to dlaczego tego nie wykorzystać?
Dyski zewnętrzne nie umrą, bo nadal będą potrzebne profesjonalnym filmowcom, ale będą odchodzić w coraz odleglejszą niszę. Zwykły użytkownik przestanie widzieć sens w zewnętrznym magazynie danych, jeśli w swoim smartfonie będzie miał 1 TB przestrzeni.
Smartfon jest jak scyzoryk, w którym cały czas przybywają nowe ostrza. Na naszych oczach zniknie kolejna kategoria produktu. Po kalkulatorach, budzikach, czy odtwarzaczach MP3 z powszechnego użytku znikną pendrive’y i dyski. To już zaczyna się dziać.
* Materiał powstał we współpracy z firmą Samsung.