Huawei: Polacy, możemy pokazać wam nasz kod. Amerykanie: nie będziemy stacjonować w kraju, w którym jest ich infrastruktura
Huawei chce pokazać, jaki jest przejrzysty i oferuje polskiemu rządowi dostęp do swojego kodu źródłowego. Sprytne. Firma chce sprowokować rząd, żeby przyznał, że to nie jest tylko sprawa bezpieczeństwa, ale też element rozgrywki politycznej.
Huawei na konferencji prasowej zaprosił polski rząd wraz z wybranymi przez niego ekspertami do bliższego zapoznania się z wykorzystywanym przez niego kodem źródłowym. Wątpię jednak, żeby rzuconą, głównie dla mediów, rękawicę ktokolwiek podjął. W końcu wszyscy wiedzą, że nie o sam kod tu chodzi.
Pokażę ci kotku, jaki kod mam w środku, czyli Huawei przekonuje, że nie ma nic do ukrycia.
Na konferencji prasowej przedstawiciele Huawei zapowiedzieli, że rezygnacja ze sprzętu tej firmy przy wdrażaniu sieci 5G mogłaby sprawić, że cały proces wydłużyłby się co najmniej o rok. Co więcej, byłby także droższy o jakieś 8,5 mld euro i skutkował wzrostem rachunków za korzystanie z infrastruktury o co najmniej 100 proc.
Niestety wszystkie te wyliczenia były robione wewnętrznie przez chińskiego giganta, co powoduje, że trudno na nie nie patrzeć z pewną dawką zdrowego sceptycyzmu. Huawei nie chce jednak, żebyśmy we wszystkim wierzyli mu na słowo i składa ciekawą propozycję polskiemu rządowi.
Żeby udowodnić, że firma jest przejrzysta niczym łzy syrenki warszawskiej, a jej kod czysty jak kot prezesa, Huawei zadeklarował, że może udostępnić w swojej brukselskiej siedzibie kod, na którym opiera się oferowana przez niego infrastruktura telekomunikacyjna do wglądu wybranym przez polski rząd ekspertom. To cwany ruch. Firma wyzywa w ten sposób polityków – pokażcie, gdzie mamy luki w bezpieczeństwie albo przestańcie spekulować, że one istnieją.
Trzeba pamiętać, że w całej sprawie nie chodzi o smartfony, ale o infrastrukturę telekomunikacyjną, a ta w Polsce już teraz Huaweiem stoi.
Grażyna Piotrowska-Oliwa, prezeska Virgin Mobile Polska, w internetowym wydaniu „Rzeczy o biznesie” Rzeczpospolitej szacuje, że niemal 70 proc. infrastruktury telekomunikacyjnej w Polsce jest Huaweia. Wynik tej popularności nie jest efektem żadnego makiawelicznego planu Chińczyków. Rozwiązania przez nich proponowane są po prostu tańsze od konkurencyjnych i nie odbiegają od nich jakością.
Tymczasem Ministerstwo Cyfryzacji nadal prowadzi inwentaryzację polskiej infrastruktury komunikacyjnej, którą zapowiedziało niedługo po aresztowaniu pod zarzutem szpiegostwa chińskiego pracownika polskiego oddziału Huawei. Jej wyniki mogą okazać się ciekawe, ale wątpię, żeby miały decydujący wpływ na to, co dalej stanie się z firmą w Polsce.
Nie chodzi tylko o bezpieczeństwo, ale także o politykę i wielkie pieniądze.
W Stanach Zjednoczonych na Huawei od dawna patrzy się z dużą dawką podejrzliwości i nie dopuszcza do tamtejszego rynku. Niedawno do podejrzliwości doszły jednak konkretne zarzuty. Meng Wanzhou, dyrektor finansowa Huawei, pod koniec zeszłego roku została aresztowana w Kanadzie. Ona i firma zostały oskarżone o łamanie embarga na handel z Iranem i kradzież własności intelektualnej przez pracowników firmy. Huawei nie przyznał się do winy, a rząd Chin przeszedł do kontrofensywy. W Chinach aresztowano dwóch obywateli Kanady, a trzeciemu, zatrzymanemu za przemyt narkotyków, zamieniono 15 lat więzienia na karę śmierci.
To polityczna wojna, której głównymi siłami są Stany Zjednoczone i Chiny. New York Times ujawnił, że rząd Stanów Zjednoczonych naciska na sojuszników, żeby ci nie korzystali ze struktur Huawei przy budowaniu sieci 5G. Amerykanie już zapowiedzieli, że nie wyobrażają sobie, by mogli na stałe stacjonować w kraju, w którym cała komunikacja jest powierzona wrażej infrastrukturze. To warunek szczególnie ważny dla Polski, która od dawna ubiega się o większą obecność na naszym terytorium wojsk z Zachodu.