W Internecie nie ma żadnych świętości. Nieznani sprawcy wykradli dane 100 mln użytkowników serwisu Quora
Dane 100 milionów użytkowników jednego z najpopularniejszych serwisów w Internecie dostały się w niepowołane ręce. Quora właśnie się przekonała, że w Internecie nikt nie jest bezpieczny.
Użytkownicy serwisu Quora – popularnej strony, na której odpowiedzi na zadane pytania udzielają przede wszystkim specjaliści z danych dziedzin, a nie doktorzy nauk wszelakich po gimnazjum – otrzymali w nocy e-maile z informacją, iż doszło do kradzieży danych:
Kradzież danych z Quora – o jakie informacje chodzi?
Jak podają przedstawiciele serwisu, nieznani sprawcy uzyskali dostęp do takich danych jak informacje o koncie i użytkowniku, adresie e-mail, adresie IP oraz wszelkiej aktywności w Quorze.
Choć sprawcy pozyskali jedynie zaszyfrowane hasła do kont użytkowników, Quora tak czy inaczej zaleca zmianę hasła w innych miejscach, jeśli było ono identyczne z hasłem w serwisie.
Do wycieku danych doszło 30 listopada 2018 r.
Quora podjęła już odpowiednie kroki, informując pokrzywdzonych użytkowników. Jak czytamy w mailu, niektórzy zostali „pokrzywdzeni bardziej od innych” (cokolwiek to znaczy) i z nimi przedstawiciele serwisu skontaktują się indywidualnie.
Tymczasem atak został zgłoszony organom ścigania, a Quora w mailu przeprasza za to, że nie zadbała w należytym stopniu o bezpieczeństwo danych użytkowników.
W Internecie nie ma żadnych świętości.
Wycieki danych przestały nas szokować. Są tak powszechne i dotykają tak wielu miejsc w Sieci, że dopadła nas swoista „znieczulica” na kolejne rewelacje o kolejnych milionach użytkowników, których dane dostały się w niepowołane ręce. Co najdobitniej pokazała afera Facebooka i Cambridge Analytica, o której większość z nas pewnie zdążyła już zapomnieć.
Pomijając olewatorskie podejście nas, użytkowników, przykro robi się jednak na myśl, że w Internecie nie ma bezpiecznych miejsc. Nawet serwisy o tak misyjnej wręcz działalności jak Quora (jedno z nielicznych miejsc w Sieci, gdzie realna wiedza przedkładana jest nad śmieszne koty) padają ofiarą hakerów. Nawet najbardziej zaufanym i prominentnym serwisom w Sieci strach jest powierzyć swoje dane osobowe, jeśli zależy nam na ich bezpieczeństwie.
Najgorsze jest to, że my, jako użytkownicy, niewiele możemy zrobić. Bo nawet stosując wszelkie środki bezpieczeństwa, zaawansowane hasła i weryfikację dwuskładnikową, nie możemy być w 100-proc. pewni, że przynajmniej jakaś część naszych danych nie zostanie któregoś dnia wykradziona z serwisów, którym (do pewnego stopnia) ufamy.
Znak czasów? Niby tak. Ale to wcale nie sprawia, że kwestia staje się mniej przerażająca.