REKLAMA

Kuba Wojewódzki rozpoczął nowy sezon programu. To już naprawdę powinno się skończyć

Talk-show Kuby Wojewódzkiego wrócił wczoraj do ramówki stacji TVN po wakacyjnej przerwie. Dziennikarz i prezenter, który od piętnastu lat prowadzi swój program, powiedział, że wbrew plotkom to nie ostatni sezon jego show i pozdrowił przy okazji kolegów z Wirtualnej Polski. Po obejrzeniu wczorajszego odcinka powiem: szkoda. Może mnie też pozdrowi.

06.09.2017 14.53
deynn i piątek u wojewódzkiego
REKLAMA
REKLAMA

Mam ambiwalentny stosunek do Kuby Wojewódzkiego. Z jednej strony wiem, że to oczytany, inteligentny i doświadczony facet. Zna się na kulturze, mediach, show-biznesie. Potrafi być ironiczny, celny, ma dowcip. Z drugiej strony oglądałam jego wczorajszy odcinek programu, do którego zaprosił Tomasza Piątka, autora m. in. książki "Macierewicz i jego tajemnice" i instagramerkę Deynn oraz jej partnera, i ręce mi opadły.

W gruncie rzeczy nie wiem, dlaczego tak mnie to poraziło. Było już przecież dobrych kilka epizodów talk-show Wojewódzkiego, które przekraczały granice dobrego smaku. Może powodem jest fakt, że prawdopodobnie ostatnim odcinkiem programu, jaki oglądałam, był ten z Andrzejem Sewerynem i Dawidem Ogrodnikiem, który był naprawdę interesujący i wypadł nadspodziewanie dobrze. Ale to już melodia przeszłości. Wczoraj na kanapie u Wojewódzkiego gościli Tomasz Piątek, Deynn i jej partner (którego nazwiska nawet nie pamiętam).

No i zaczęło się. Prawdziwy festiwal żenady.

Rozumiem koncept. Rozumiem zapraszanie gości z dwóch różnych światów i poniekąd skonfrontowanie ich ze sobą. To ma nakręcać widownię i samych uczestników programu. Wszak Tomasz Piątek i fit para z internetu wyglądają i brzmią jakby z tych dwóch różnych światów pochodzili. Jestem wręcz pewna, że ich drogi nigdy by się nie przecięły, gdyby nie Kuba Wojewódzki. Tomasz Piątek nie miałby prawa trafić nawet na instagrama Deynn. To by się po prostu nie mogło wydarzyć.

Piątek to człowiek kontrowersyjny, inteligentny, oczytany, mający coś do powiedzenia. Co więcej, chcący coś powiedzieć. Ale Król TVN-u i jego koledzy na słuchawce postanowili odpalić fajerwerki i rozpocząć prawdziwą fetę błaznów. Kiedy Piątek mówi o wazektomii i o tym, dlaczego zdecydował się świadomie nie mieć dzieci, Wojewódzki śmieszkuje. Kiedy gość opowiada o swoim uzależnieniu i najgorszej sytuacji w swoim życiu, jaka go spotkała po braniu narkotyków i upijaniu się, Wojewódzki zmienia temat i przegaduje swojego rozmówcę. Kiedy opowiada o książce, ze względu na którą został zaproszony do programu, Wojewódzki znajduje coś ciekawszego do roboty, niż po prostu słuchanie i prowadzenie sensownego dialogu.

Podczas tej wizyty Piątka u Wojewódzkiego były zaledwie momenty, kiedy gospodarz programu prowadził normalną rozmowę ze swoim gościem.

A dalej było jeszcze gorzej, choć tu oberwać się powinno i Wojewódzkiemu, i zaproszonej parze.

Deynn to typowa cewebrytka, znana z internetu, właściwie chyba nie wiadomo dlaczego. Przeszła metamorfozę, ćwiczy, prowadzi instagrama, na którym dzieli się z fanami swoim fajnym życiem. Wraz ze swoim partnerem, trenerem, wydała książkę "Trening życia"; publikację poświęconą ćwiczeniom, diecie i motywacji. Trzech gości, dwa bestsellery.

Niestety, Wojewódzki prawdopodobnie świadomie wraz z resztą ekipy tworzącą program zaprosił Deynn i jej faceta w roli worków treningowych (i nie zrobił tego po raz pierwszy, dokładnie tak samo było z Moniką Lewczuk; a jednak oglądałam coś po Sewerynie i Ogrodniku). Wiecie, taka kolacja dla palantów. Cały myk polega na tym, że ten palant nie wie, iż został zaproszony właśnie dlatego, że jest palantem. Okropieństwo.

Wojewódzki nabija się z Deynn i Majewskiego (tak, sprawdziłam nazwisko). Zadaje pytania w taki sposób, że wiadomo, iż chce sobie poużywać. Cała ta rozmowa była niesmaczna i przykra. Rozumiem, że ci goście sami się podłożyli. Mogli nie przyjmować zaproszenia, zwłaszcza, że sama Deynn, przytłoczona na wizji przez swego partnera, powiedziała zaledwie kilka słów i to w niezbyt rozgarnięty sposób. Z drugiej strony, czy Wojewódzki naprawdę musiał ich ośmieszać? Powiecie - ośmieszyli się sami. A ja jestem jednak za tym, aby obowiązywała nas jakakolwiek umowa społeczna.

REKLAMA

Jestem rozczarowana i zniesmaczona.

Czy naprawdę nie da się w tym kraju zrobić fajnego show? Głupie pytanie, skoro robimy program o pijanych celebrytach, co będą komentować historię Polski, a każdy roast, jaki był emitowany w telewizji nigdy nie powinien się wydarzyć. A więc dobrze, nie potrafimy. To niech nie będzie chociaż też i tych złych.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA