REKLAMA

Żeby przekonać się do Heroes of The Storm pojechałem aż do Jönköping

100 tys. dol. dla zwycięskiej drużyny i rozgrywki organizowane przy okazji innej, gamingowej imprezy organizowanej w Szwecji. Tak wyglądały finały najważniejszego turnieju w Heroes of The Storm. Taki skromny turniej skutecznie przekonał mnie do tego, żebym dał tej grze drugą szansę.

heroes of the storm
REKLAMA
REKLAMA

W dzisiejszych czasach turnieje zorganizowane w ten sposób już dawno przestały być postrzegane jako pierwsza liga. Nic zresztą dziwnego. Fani e-sportu przyzwyczaili się do imprez z “większą pompą”, takich jak Intel Extreme Masters, czy The International, na którym co roku padają kolejne, absurdalne już rekordy, jeśli chodzi o wysokość puli nagród.

Heroes of The Storm powstało o wiele za późno.

heroes of the storm class="wp-image-572092"

I gdyby studio Blizzard zainteresowało się gatunkiem MOBA te kilkanaście lat wcześniej, finały HGC odbywałyby się prawdopodobnie, jako oddzielne wydarzenie. Zamiast tego mamy dosyć zabawną sytuację: studio, które ma ogromne zasługi, jeśli chodzi o popularyzację e-sportu (czasy Starcrafta), musi zaczynać wszystko od początku.

Gatunek gier MOBA to ciężki kawałek chleba. League of Legends prawdopodobnie już zawsze będzie jego najpopularniejszym przedstawicielem, a Dota 2 nigdy nie przestanie być protoplastą tego gatunku. Reszta tytułów radzi sobie marnie. W Heroes of Newerth nie gra już prawie nikt, twórcy Smite ratują się tworzeniem wersji konsolowych, reszty tytułów przez grzeczność nie ma co wymieniać.

Wtem, Blizzard postanowił pojawić się na tym dość ciasnym poletku ze swoją produkcją i oprócz promocji samej gry zająć się jeszcze organizacyjną stroną jej e-sportowego aspektu. Nie muszę chyba dodawać, że na początku zupełnie nie wierzyłem, że ten plan ma jakikolwiek sens?

Czyżby Blizzard jakimś cudem znalazł swoją niszę w gatunku MOBA?

Zdanie zacząłem zmieniać dopiero w miniony weekend, kiedy to miałem okazję oglądać rozgrywki najlepszych drużyn w Heroes of The Storm na żywo. I nie, to nie jest tekst sponsorowany (gdyby był, Blizzard domagałby się usunięcia ponad połowy słów w nim zawartych, wierzcie mi). Po prostu kiedy widzę dobrą grę, z fajną społecznością i mechaniką, dzięki której można zrobić z niej grywalny tytuł e-sportowy, to o tym piszę.

heroes of the storm class="wp-image-572093"

HoTS jest właśnie taką MOB-Ą. A co najlepsze - przesiadka na tytuł Blizzarda dla kogoś, kto grał w Dotę albo w LoL-a, jest łatwa i bezproblemowa. Zapomnijcie o lasthitach, czy jakichkolwiek przedmiotach wzmacniających bohaterów. Nadal trzeba oczywiście mniej więcej nauczyć się umiejętności 82 herosów i poznać 13 map, na których rozgrywane są gry.

Same mecze są też o wiele krótsze (średnio trwają ok. 20 min) i, jak śmiem twierdzić, całkiem nieźle napakowane akcją. A dzięki temu, że w przeciwieństwie do Doty, czy LoL-a, gracze mają do dyspozycji więcej niż jedną mapę, gra jest o wiele mniej monotonna. Gdy już zaczniecie rozumieć podstawy mechaniki, okaże się też, że potencjał herosów w dużej mierze zależy również od wylosowanej mapy.

Mi, szczerze mówiąc, najbardziej podoba się krótszy czas samych gier. Blizzardowi udało się wyeliminować te pierwsze 15 min nudy, które zazwyczaj towarzyszą mi podczas rozgrywki w wymienione już wyżej tytuły.

Heroes of The Storm: easy to learn, hard to master.


Mam też wrażenie, że wraz z ukazaniem się łatki hucznie nazwanej “Heroes of The Storm 2.0” mechanika gry zbliżyła się do wzorca ustanowionego przez te legendarne tytuły Blizzarda: Diablo, World of Warcraft, czy Starcrafta.

Sztuką jest bowiem stworzyć grę, w której dobrze bawić się będą zarówno ludzie nie mający pojęcia o jej mechanice, sztuczkach, kruczkach i zawiłościach, jak i weterani. Chodzi mi o ludzi, którzy tworzą np. matematyczne formuły w excelu do liczenia najbardziej skutecznych kombinacji magicznych przedmiotów i talentów.

Heroes of The Storm spełnia tę zasadę. Oglądając mecze profesjonalnych drużyn ciężko nie przyznać ich graczom posiadania ogromnych umiejętności indywidualnych i dogłębnej wiedzy na temat tej gry. Z drugiej strony, włócząc się po terenie Dreamhacku widziałem też grupki totalnych amatorów, którzy stawiali swoje pierwsze kroki w Heroes of The Storm. I wierzcie mi, nie jest to aż tak trudne, jak w przypadku Doty, czy League of Legends.

Nie miejmy jednak żadnych złudzeń. HoTS to nadal niszowy tytuł.

REKLAMA

Blizzard nadal nie może pochwalić się fenomenalnymi statystykami dotyczącymi HoTS. Transmisję z finału oglądało raptem 60 tys. ludzi, a liczba grających w ten tytuł prawdopodobnie jeszcze przez długi czas pozostanie tajemnicą. Jednak finały Heroes of The Storm Global Championship można uznać na swój sposób za nowy początek dla tego tytułu.

Tak mi się przynajmniej wydaje, niecałą dobę po zakończeniu się turnieju. Czy wytrwam w tym przekonaniu do listopada, kiedy to na amerykańskim Blizzconie odbędzie się najważniejszy w tym roku turniej w Heroes of The Storm? Nie mam pojęcia. Po powrocie do domu na pewno planuję rozegrać kilka niezobowiązujących gierek.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA