REKLAMA

Nowa funkcja Ubera: kierowcy będą mogli jeździć gdzie chcą i potrzebują. Na koszt klientów

Kierowcy współpracujący z firmą Uber mogą od niedawna skorzystać z nowej funkcji w aplikacji. Pozwoli to wybierać im tylko te kursy, które będą zmierzać w kierunku danej lokalizacji. Cieszy się to sporym zainteresowaniem i może wyjść na dobre pasażerom.

Uber pozwoli kierowcom realizować kursy tylko w wybranym kierunku
REKLAMA
REKLAMA

Uber stale dodaje nowe funkcje do swojej aplikacji, ale nie każdą widać na pierwszy rzut oka. Wiele z nich przeznaczonych jest zresztą nie dla klientów, a dla kierowców świadczących swoje usługi za pośrednictwem tej platformy.

Nowa funkcja pozwala wybrać miejsce nie tylko pasażerowi, ale też kierowcy.

Dzięki temu to kierowca może zaznaczyć, w którą stronę się udaje, a następnie system dopasuje do niego pasażera, który zmierza w tym samym kierunku. Do tej pory kierowcy dowiadywali się, gdzie będą jechać, dopiero po przyjęciu zlecenia i odebraniu pasażera ze wskazanego przez klienta miejsca.

Testy nowego rozwiązania prowadzone były od grudnia zeszłego roku. Od 16 stycznia mogą korzystać z niego wszyscy kierowcy jeżdżący dla Ubera w Warszawie. Nie ma jednak obawy, że będą nowy mechanizm wykorzystywali by kombinować i jeździć tylko w miejsca gwarantujące dobry zarobek, bo z tego rozwiązania mogą skorzystać dwa razy dziennie.

Uber class="wp-image-544900"

Dzięki temu kierowcy Ubera mogą wykonać kurs nawet np. wtedy, gdy sami jadą po zakupy na drugi koniec miasta.

Kierowcy mogą wykorzystać to, by złapać kurs jadąc z miejsca zamieszkania do centrum (lub innej strefy, w której chcą danego dnia pracować), a następnie by złapać ostatni kurs w drodze do domu przed wylogowaniem się z aplikacji. Nadal jednak usługa to w oczach odbiorców przede wszystkim konkurencja dla taksówek - niezależnie od tego jak tego nie ubieraliby w słowa przedstawiciele firmy.

Osoby nietraktujące Ubera jako głównego źródła przychodów mogą też zabrać pasażera, gdy wracają z pracy do domu. Zbliża to trochę Ubera do idei tzw. ride sharingu, czyli zabieraniu dodatkowych pasażerów, gdy i tak trzeba zabrać auto. Okazało się przy tym, że nowa funkcja spotkała się z bardzo dobrym przyjęciem wśród samych zainteresowanych.

Uber chwali się, że blisko połowa kierowców już z tego rozwiązania skorzystała.

Wedle danych udostępnionych przez firmę 44 proc. osób jeżdżących dla Ubera przynajmniej raz ustaliła ten adres docelowy. Najwyraźniej nie było to działanie jednorazowe by przetestować nową funkcję, bo spośród nich 91,4 proc. regularnie korzysta z nowego rozwiązania.

Wśród kierowców Ubera znaleźli się tacy, którzy wykonują kursy wyłącznie z wykorzystaniem tej funkcji, czyli dwa razy dziennie. W usłudze jest zarejestrowanych 19 takich osób. Osoba, która korzystała z tego najczęściej, wykonała 110 takich przejazdów od grudnia do lutego.

Uber dzieli się przy tym kilkoma innymi liczbami.

Przedstawiciele firmy utrzymują, że wprowadzenie nowości było możliwe dzięki osiągnięciu "odpowiedniej skali" działalności w Polsce. Firma chwali się, że w styczniu 2016 roku aplikację pobrało w Polsce 98 tys. osób, a to o 190 proc. więcej niż rok temu. Nie wiadomo co prawda, ile osób faktycznie z aplikacji korzysta, ale najwidoczniej nadal nie brakuje potencjalnych klientów.

Chociaż nowa funkcja jest niewidoczna w aplikacji klienta, to może przełożyć się na większą dostępność kierowców. Do tej pory, jeśli chciał on wybrać się np. na zakupy autem to nie uruchamiał aplikacji, bo nigdy nie wiedział, gdzie do klient zabierze.

Teraz kierowca może podwieźć pasażera niejako przy okazji i zamiast płacić za paliwo jeszcze na takiej wycieczce zarobić.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA