Kaszlący billboard jest lepszy od strasznych zdjęć na paczkach papierosów w Polsce. Wiem, co mówię
W Polsce całkiem niedawno pojawiły się nowe paczki papierosów, na których zobaczyć możemy skutki nałogowego palenia. Trzeba przyznać, że chore płuca czy dziura w krtani wyglądają całkiem przekonująco i przynajmniej na chwile zniechęcają, by sięgnąć po kolejnego papierosa. Nie sądzę jednak, by były przyczynkiem, żeby całkowicie z nich zrezygnować. Nieco inaczej może być z billboardem, który znalazł się na jednym z placów w stolicy Szwecji.
Billboard, o którym mowa, został wyposażony w czujniki reagujące na dym papierosowy. Widniejący na nim mężczyzna, gdy tylko obok reklamy przejdzie ktoś palący papierosa, zaczyna... kaszleć. Tak, kaszleć, jednoznacznie dając do zrozumienia, że palenie, także to bierne, po prostu szkodzi.
Billboard w centrum Sztokholmu to część kampanii, która ma zachęcać do rzucenia palenia.
Za jego powstanie odpowiedzialna jest agencja Akestam Holst, która stworzyła reklamę dla marki Apotek, tworzącej produkty pomagające w pozbyciu się nałogu.
Choć jestem przekonana, że do rzucenia palenia potrzebna jest po prostu chęć rzucenia palenia i odrobina silnej woli (ew. pustki w portfelu, zwłaszcza, że ceny papierosów w Polsce ponownie mają wzrosnąć), to myślę, że tego typu reklamy mogą pomóc bardziej niż szokujące zdjęcia na paczkach. Dlaczego? Z tej prostej przyczyny, że sama jestem palaczką wiem, o czym mówię. Gdy ktoś zwraca mi uwagę, że to niezdrowe, po pierwsze myślę sobie, że wiem, a po drugie, że życie też jest niezdrowe, ale jeszcze go nie rzuciłam. Poza tym na coś przecież trzeba umrzeć. Straszne fotografie ilustrujące choroby, umieszczane teraz na paczkach papierosów, odnoszę do siebie. Nie jest to specjalnie zachęcająca wizja przyszłości, ale aktualnie dość odległa.
Inaczej jednak reaguję, gdy chodzi o moje palenie i o drugiego człowieka.
Bo nawet jeśli sobie robię krzywdę, nie muszę robić jej innym. I na to właśnie zwraca uwagę szwedzka kampania. Pokazuje miejsce palacza w odniesieniu do innych ludzi. A to może niektórym otworzyć klapki na oczach. Nawet jeśli nie rzucą palenia, być może przestaną palić na przystankach autobusowych, kiedy ktoś je posiłek, w windach, na klatkach schodowych, czy dmuchając dymem na innych ludzi. Bo nawet mnie, jako palaczowi, to wcale nie odpowiada.