REKLAMA

Gravity Rush 2 to prawie 40 godzin fabuły dla jednego gracza - recenzja Spider’s Web

Po kilkunastu godzinach gry spędzonych w otwartym świecie okazuje się, że wielkie i kolorowe miasto to tylko przystawka. Twórcy rzucają w was drugim, jeszcze większym obszarem oraz podwojoną liczbą zadań. To Gravity Rush 2 w pigułce.

Gravity Rush 2
REKLAMA

Gra jest GIGANTYCZNA. Producenci chwalą się, że przynajmniej 2 - 3 razy większa od poprzedniczki. Jestem w stanie im uwierzyć. Twórcy doskonale spożytkowali czas od premiery pierwszego Gravity Rush, tworząc grę - molocha. Ostatni raz czułem się tak dopieszczony zawartością dla jednego gracza przeżywając przygodę z trzecim Wiedźminem.

REKLAMA
gravity-rush-2-123

Gravity Rush 2 to więcej i lepiej tego samego.

Pod względem mechaniki wszystko zostało po staremu. Dalej bawimy się grawitacją. Wciąż wykonujemy akrobacje powietrzne. Biegamy po sufitach oraz pionowych ścianach. Otwarty świat to wielka piaskownica. Z tym, że mamy możliwości, aby bawić się nie tylko w jej środku, ale również nad nią, pod nią, obok niej, czy też w alternatywnym wymiarze stanowiącym lustrzane odbicie.

Podstawowe nowości są w zasadzie dwie. Po pierwsze, bohaterce Kat od czasu do czasu towarzyszy ponętna Raven z pierwszej odsłony. Niezależna postać pomaga w walce, odwraca uwagę przeciwników oraz zwiększa siłę ataków specjalnych. Oczywiście jej obecność jest uwarunkowana fabularnie.

gravity-rush-2-163

Po drugie, Kat dostała nowe style walki. Poza tym podstawowym, z pierwszego Gravity Rush, Królowa Grawitacji może teraz używać stylu Księżyca oraz stylu Jupitera. Ten pierwszy sprawia, że bohaterka jest lekka jak piórko i wykonuje gigantyczne skoki. Ten drugi dodaje jej kilogramów. Protagonistka nie ma nic przeciwko, ponieważ dzięki temu zadaje większe obrażenia.

Wszystko inne zostaje tak jak było. Mając w mglistej pamięci pierwsze Gravity Rush na Vitę, można wręcz sądzić, że animacje, ciosy i sposób manipulowania grawitacją zostały przeniesione jeden do jednego z poprzedniej odsłony. Mechanika pozostała w zasadzie bez zmian. Co innego całe otoczenie. Tutaj producenci naprawdę się napracowali.

gravity-rush-2-79

Zawartości w Gravity Rush 2 jest tyle, że spokojnie wystarczyłoby na dwie gry akcji. Nie przesadzam.

W dzisiejszych czasach 36 godzin to niesamowity wynik. Właśnie tyle zajęło mi dotarcie do napisów końcowych. Po drodze wykonałem lwią część misji pobocznych, rozmawiałem z ponad połową NPC, wykonałem skromne kilkanaście sieciowych poszukiwań (o nich niżej) oraz zaledwie kilka rankingowych wyścigów. Do zrobienia było znacznie, znacznie więcej.

Główny wątek fabularny jest potwornie długi. Początkowa narracja, a ostatnie rozdziały to jak dwa różne światy. Coś jak historia z Final Fantasy VII, gdzie zaczynaliśmy jako najemnik, ale kończymy na ratowaniu całej planety. Gravity Rush 2 to masa pozornie niezwiązanych ze sobą wątków, które zacieśniają się dopiero po ponad 20 (!) godzinach zabawy.

gravity-rush-2-265

Myślałem, że „przebiegnę” przez tę grę jak przez większość tytułów akcji - w dwa, maksymalnie trzy wieczory. Zamiast tego gra przebiegła się po mnie. Za każdym razem, gdy dochodziło do jakiejś konkluzji, otwierał się zupełnie nowy wątek, z nowymi postaciami oraz misjami do wykonania. Gravity Rush 2 to inwestycja na długie tygodnie spokojnej zabawy.

Jako gra akcji, Gravity Rush 2 spisuje się przyjemnie, ale zabrakło tego magicznego pierwiastka.

Nie zrozumcie mnie źle. Walka jest poprawna, eksploracja przyjemna, a zbieranie diamentów wciąga jak diabli. Jeżeli jednak mieliście styczność z mechaniką w podobnych grach, na przykład mistrzów z PlatinumGames (Bayonetta, Nier: Automata), poczujecie różnicę. Gravity Rush 2 to jeden poziom niżej. Bardzo przyjemna produkcja, ale bez szlifów charakterystycznych dla dzieł wybitnych.

gravity-rush-2-169

Na całe szczęście twórcy dwoją się i troją, aby wprowadzić powiew świeżości do masy zadań fabularnych. Jak na skostniałe mechanizmy, misje potrafią być zaskakująco urozmaicone. Nie tylko walczymy z potworami, ale również oswobadzamy jeńców, szukamy uciekinierów, prowadzimy dochodzenia, a nawet skradamy się za plecami wrogów.

Czuć, że producenci naprawdę się starali zaproponować coś innego. Nie zawsze jednak im się to udaje. Przykładowo, zadania „skradane” są tak koślawe i drętwe, że Agent 47 z miejsca by osiwiał. Gdyby miał włosy. Z politowaniem kiwałem jednak głową, doskonale rozumiejąc, że lepsze takie urozmaicenie, niż żadne.

gravity-rush-2-188

Niezbędnego odświeżenia doczekała się również paleta przeciwników. Jest o wiele ciekawiej.

Poza międzywymiarowymi potworami Navi, tym razem Kat stoczy boje również z innymi ludźmi. Ci strzelają z karabinów, miotają rakietami z wyrzutni, a nawet wsiadają do potężnych mechów. Do tego dochodzą wielkie maszyny kroczące, piechota wyspecjalizowana w działaniu na plecach wroga, rozpoznawcze jednostki latające… sporo tego.

gravity-rush-2-154

Wprowadzenie do Gravity Rush 2 nowych stron konfliktu świetnie spisuje się w praktyce. Złapałem się na tym, że chętniej walczyłem z ludźmi, niżeli znanymi z pierwszej części demonami. Wybuchy wielkich robotów, miotanie ludźmi niczym lalkami, łamanie na ich głowach krzeseł i stołów - to wszystko wygląda znacznie, znacznie efektowniej niż konfrontacje z „gumowymi” potworami. No i daje więcej frajdy.

Oczywiście nie mogło zabraknąć również kilkunastu pojedynków z tak zwanymi bossami. Producentom należy się wielki plus za to, że w wielu przypadkach starcia nie są reżyserowane. Zabrakło elementów QTE, wróg nie posiada tylko jednego słabego punktu, a my możemy pokonać go na przynajmniej kilka sposobów. Moja piaskownica, mój piasek, moje grabki. Doceniam takie podejście.

gravity-rush-2-160

Na wyróżnienie zasługują pomysłowe tryby sieciowe, jeszcze bardziej wydłużające żywotność Gravity Rush 2.

W produkcji na wyłączność dla PlayStation 4 zostały wszyte nie tylko rankingi wyścigów. Oczywiście dalej możemy brać udział w rywalizacji. Gracze porównują swoje wyniki, ścigając się w powietrzu oraz na ziemi. Roznosząc gazety, lewitując z obiektami, walcząc na czas i tak dalej. Nic, czego byśmy nie znali z wielu innych gier.

Mnie o wiele bardziej zainteresował element kooperacyjny. W świecie Gravity Rush 2 zostały rozsiane cenne skarby, umieszczone w trudno dostępnych skrzyniach. Gdy znajdziemy jedną z nich, możemy wykonać zdjęcie dokumentujące odkrycie. Fotografia zaraz potem trafia do sieci.

gravity-rush-2-126

Na podstawie zdjęcia inni gracze mogą odgadnąć, w którym miejscu znajduje się skarb. Wbrew pozorom, wcale nie jest to łatwe. Obiektyw w Gravity Rush 2 posiada mały kąt, a otwarty świat wypełniony jest masą podobnych budynków mieszkalnych. Jeżeli jednak odnajdziemy cenną skrzynię na podstawie wskazówek innego gracza, sami mamy okazję wykonać własne zdjęcie, po czym przesłać je w świat.

Taka zabawa w chowanego to świetne urozmaicenie. Zwłaszcza, że inni gracze wcale nie muszą być pomocni. Mogą fotografować skrzynię od strony ciemnej ściany, która nie mówi absolutnie niczego. Albo dokonać przybliżenia tak wielkiego, że poza skrzynią naprawdę niewiele widać. Pomysłowość recenzentów już teraz zaczyna mnie zdumiewać.

gravity-rush-2-136

Mimo pozytywnie nastrajających akapitów, Gravity Rush 2 nie jest tytułem idealnym.

Produkcja oparta o manipulowanie grawitacją w dalszym ciągu miewa gorsze momenty. Kamera potrafi szaleć. System kolizji z obiektami w stanie nieważkości nieco kuleje. W innych grach byłaby to drobnostka. W Gravity Rush 2 to jednak sprawa kluczowa. Jest dobrze, ale nie doskonale.

Przyczepić można się również do zadań pobocznych. Po czasie wszystkie aktywności zaczynają być do siebie bliźniaczo podobne. Najpierw ścigamy się z młodzieńcem, potem z jego bratem, następnie kolejnym… i tak trzy zadania poboczne zrobione, scenarzysta zrobił swoje. Może iść do domu.

gravity-rush-2-269

Jestem również rozczarowany niespełnieniem obietnic producentów o większej interakcji Kat ze światem. Przechodnie faktycznie reagują zaskoczeniem na nasze nadprzyrodzone moce, a od czasu do czasu odpowiadają nawet na gesty. Nie jest to jednak poczucie „żywego świata” z Wiedźmina 3, GTAV czy Watch Dogs 2. Pomimo wielu szczegółów na ekranie, wciąż jest sterylnie. Wciąż wielka, niewidzialna ściana dzieli Królową Grawitacji od pozostałych bohaterów niezależnych.

Na koniec zostawiłem sobie grafikę oraz optymalizację. To dopiero ciężki orzech do zgryzienia.

Z jednej strony, Gravity Rush 2 działa jak bajka. Czasy ładowania są śmiesznie krótkie. Autozapis jest natychmiastowy. Po pierwszym wczytaniu świata żadne obszary nie doczytują się na ekranie ładowania. Wszystko działa bardzo przyjemnie, pomimo mnóstwa wirujących obiektów na ekranie, wybuchów oraz możliwości szybkiego poruszania się za pomocą specjalnych mocy.

gravity-rush-2-225

Niestety, za dobrą optymalizację trzeba zapłacić wysoką cenę. W Gravity Rush 2 jest nią zasięg widzenia. O ile wielkie bryły obiektów są widoczne z daleka, tak ważne elementy jak diamenty do zebrania już nie. Przez to lecąc w kierunku latającej wyspy, dopiero na kilkadziesiąt metrów od niej zobaczymy fioletowe kamienie, wyrastające jak grzyby po deszczu. Dla kolekcjonera to poważny minus, uniemożliwiający planowanie zbiorów w długoterminowej perspektywie.

Kilka razy zdarzyło mi się również, że tekstury centrów miast nie doczytywały się na czas. Opóźnienie było minimalne, ale widoczne. Do tego w jednej z lokacji gra dostaje takiej zadyszki, że zamienia się w pokaz slajdów! To przypadek odosobniony i pojedynczy, ale trzeba go odnotować. Co zabawne, dzieje się tak na zamkniętym obszarze, nie podczas zwiedzania otwartego świata.

gravity-rush-2-122

Gravity Rush 2 nie jest grą, dla której kupuje się konsolę. To jednak tytuł, którego zakup jest bardzo opłacalny.

Ani styczeń ani luty nie będą obfitować w niezwykle głośne premiery gier. Nie licząc Resident Evil 7, Gravity Rush 2 to najciekawsza propozycja na horyzoncie. Kalendarz wydawniczy jest zdecydowanie po stronie tego tytułu. To po prostu udana, zręcznościowa gra akcji idealna na przeczekanie okresu posuchy. Nawet, jeżeli ten miałby trwać kilka miesięcy.

gravity-rush-2-257

Stosunek ceny do zawartości sprawia, że nawet zakupy w dniu premiery nie będzie złą decyzją. Dawno już nie grałem w tak pełen, tak wypchany rozgrywką tytuł jak Gravity Rush 2. Dawniej takich produkcji było na pęczki. Dzisiaj to wymierający gatunek.

Co się udało

  • Lepsza od oryginału pod niemal każdym względem
  • Zawartość na 35 - 40 godzin gry offline
  • Wiele zróżnicowanych otwartych światów do zwiedzenia
  • Mnóstwo znajdziek do zebrania
  • Twórcy próbują różnicować misje na ile pozwala im formuła
  • Pomysłowe dodatki online
  • Poszerzona paleta przeciwników

Co się nie udało

  • Niepraktyczny zasięg widzenia
  • Muzyka po czasie gra na nerwach
  • Kamera lubi panikować
  • Powtarzalne walki z Navi
  • Banalni bohaterowie poboczni
  • Powtarzalne misje poboczne
REKLAMA

Gravity Rush 2 szczególnie polecam osobom zmęczonym napompowanymi, do bólu poważnymi, filmowymi grami akcji z fotorealistyczną grafiką. Przygody Kat to świetna odskocznia. Niezobowiązująca, czysta zabawa na długie tygodnie.

Gra nie jest idealna, ale i tak lepsza od pierwszej części o dwie długości.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA