Kto w Apple to zaakceptował, czyli koszmarki iOS 10 Beta
Kto jak kto, ale Apple przyzwyczaił nas do tego, że jego produkty, zwłaszcza jeśli chodzi o oprogramowanie, przynajmniej próbują być dopracowane do granic możliwości. Przeważnie. No, w niektórych miejscach. A iOS 10?
Cóż, teraz, kiedy Pokemony opanowały telefony użytkowników na całym świecie. Nie, nie tak.
iOS 10 gości na moim poczciwym iPhonie 5S niemal od dnia, w którym w pierwszej publicznej wersji beta trafił na świat. Pomimo kilku drobnych problemów związanych z wydajnością i stabilnością nie zamierzam w żadnym wypadku wracać do poprzedniej wersji iOS 9. 10-tka jest po prostu pod wieloma względami lepsza i, tak, tak, ładniejsza od swojego poprzednika.
No, z wyjątkiem kilku drobnych miejsc. Miejsc, których za nic nie potrafię zrozumieć. Jakich?
Chociażby nowej aplikacji wiadomości. Tak, miło, że dodano opcje bazgrania, kolorowania, łączenia kropek i innego wybuchania serc. Szkoda tylko, że miejsce na aktywację pola tekstowego zostało obcięte do minimum.
Miejsca na same wiadomości też jest mniej. Bo? Bo wielki szary pasek na górze, z malutkimi ikonkami. A śmiano się z Windows Phone, że marnuje miejsce. Przy okazji wokół przycisku jest masa wolnego miejsca, ale samo jego "pole aktywności" jest niewielkie.
Nowe centrum sterowania jest pod wieloma względami super i wolę je od poprzedniego wydania. Ale kto wymyślił kolory ikon na górze? WiFi i BT są tak samo niebieskie, więc na pierwszy rzut oka, pomijając kolejność, nie stwierdzimy, które jest włączone.
Tryb samolotowy jest pomarańczowy. Brzydki dobór koloru, ale ok, nie przegapimy, że mamy to włączone. Ale dlaczego blokada obrotu ekranu jest czerwona? I to czerwona w stylu UWAGA, TWÓJ TELEFON ZARAZ WYBUCHNIE.
Za to ikona Night Shift, wyciągnięta z dolnego rzędu, jest już po prostu absurdalna. To przecież funkcja, którą chcemy włączyć raz i potem zapomnieć, że mamy ją włączoną. Kto chciał, żeby ta ikona była taka monstrualna? Przyznać się.
Osobny panel do obsługi odtwarzania jest ok, ale… no cóż, jakoś wcześniej udawało się to wszystko zmieścić w jednym miejscu. Teraz trzeba przewijać.
Ale mimo tego, nadal pozostawiono miejsce dla skrótu do minutnika. Niech jeszcze będzie do kalendarza z domyślnym widokiem „dekada”, żebym mógł sprawdzić, kiedy ostatnio był mi minutnik potrzebny. I czym jest AirDrop*?
O elementach nachodzących na siebie już nawet nie wspominam. To beta, więc już te kilka pikseli w pionie czy poziomie da się pewnie finalnie poprawić.
Widgety. Widgety są super, ale... muszą mieć taki rozmiar, jaki zaplanował sobie ich twórca. Kalendarz ważniejszy od pogody? Trudno. Widget nie ma nic do pokazania? Trudno, i tak ci go pokażemy.
Tak, wiem, to tylko beta. Do tego beta uruchomiona na iPhone 5s, więc modelu - obok SE - wyposażonego w najmniejszy ekran. Ale część zmian w tym systemie wygląda zupełnie tak, jakby Apple nie wiedziało już jak go rozbudowywać. Część przebudowują niemal od podstaw, ale wychodzi to znowu tak sobie. Część natomiast rozbudowują tak, że dodatkowe funkcje niepotrzebnie kradną cenne miejsce na wyświetlaczu.
Oby to były wyłącznie problemy tej bety i w kolejnych, a także w finalnym wydaniu, nie było już na co narzekać.
*) Dobra, dobra, wiem czym jest. Po prostu nigdy nie korzystałem.