Zdjęcia dnia: tak absurdalnego auta świat już dawno nie widział
Koszmarnie wielkie SUV-y są przeważnie koszmarnie pozbawione sensu. Jednego jednak nie można odmówić ich (w większości) amerykańskim twórcom - mają rozmach. I to jaki!
Nie, ten model - nowa generacja Lincolna Navigatora - nigdy nie trafi do Polski. Ba, jako że jest to jedynie wersja koncepcyjna, bardzo prawdopodobne (a nawet pewne), że finalny produkt będzie od niej o wiele mniej efektowny. Mimo to przyjemnie jest puścić wodze fantazji i wyobrazić sobie, że właśnie takie auto, w takiej właśnie formie, mogłoby pojawić się kiedyś na ulicach. Auto, którego wzorem mają być... luksusowe jachty.
Już sam pomysł na wsiadanie do tego pojazdu jest jednocześnie fascynujący i skrajnie absurdalny. Sześcioosobowy, gigantyczny SUV ma tylko dwoje drzwi, otwieranych... do góry, na ogromnych zawiasach. Wygląda to niezwykle, ale z praktycznego punktu widzenia nie ma absolutnie żadnego sensu - dlatego też w wersji produkcyjnej nowy Navigator zostanie pozbawiony tego gadżetu, który zastąpi klasyczny zestaw czterech drzwi.
Dlaczego więc te w ogóle znalazły się w tym projekcie? Pomijając fakt, że w pojazdach koncepcyjnych wolno zrobić absolutnie wszystko, a potem absolutnie niczego nie wprowadzić do sprzedaży, przedstawiciele firmy mają proste uzasadnienie. Taka forma prezentacji pozwala... lepiej pokazać wnętrze.
Szkoda - Tesli podobne rozwiązanie udało się wprowadzić do seryjnej produkcji, choć tam nie tylko przemyślano to lepiej, ale też przednie drzwi otwierają się w standardowy sposób.
Jeśli jednak absurdalne drzwi to mało, to po ich otwarciu powitają nas... rozsuwane, trzypoziomowe, wykończone drewnem schodki. Najwyraźniej przy pewnym rozmiarze SUV-a trudno już używać argumentu o "wygodnym wsiadaniu" bez posiłkowania się właśnie takimi bonusami.
Jedno jest natomiast pewne - jeśli na naszych znajomych samochód wielkości małego domu nie zrobiłby odpowiedniego wrażenia, takie schodki zrobiłyby całą resztę roboty.
Zawsze zresztą znajomych można zaprosić do środka - wewnątrz znajduje się sześć oddzielnych, regulowanych w każdym istniejącym (i kilku nieistniejących) kierunku świata foteli. Osobne ustawienia fotela można przyjąć chociażby dla... każdego z ud.
Każde z siedzisk uzupełnia osobny zestaw multimedialny, z wielkimi monitorami wbudowanymi oczywiście w zagłówki foteli poprzedzających. Aby upewnić się, że żaden z pasażerów nie będzie zbyt mocno walczył o miejsce tuż obok kierowcy, każdy z pasażerów może nawiązać z nim... połączenie wideo. W sumie lepsze to niż krzyczenie przez całą długość samochodu.
Porównanie do wnętrza samolotu byłoby tu jak najbardziej na miejscu, ale tylko pod warunkiem, że mówimy o locie w naprawdę wysokiej kasie.
Jeżeli nawet to nie zrobiło wrażenia na pasażerach tego konceptu to, cóż.. jest jeszcze coś. Tak, w całym tym gigantycznym i absurdalnym od początku do końca samochodzie jest jeszcze sporo miejsca na coś jeszcze bardziej odjechanego. Ale żeby to zobaczyć trzeba wysiąść z samochodu i przejść do bagażnika (biorąc pod uwagę rozmiary auta, może to zająć trochę czasu). Co tam znajdziemy?
Szafę. Tak, szafę. Taką na ubrania. I buty. I, oczywiście, lornetkę.
Nawet mimo obecności tej szafy, przez wzgląd na wymiary Lincolna, w bagażniku pozostaje jeszcze trochę miejsca na inne klamoty. Choć z drugiej strony, kto chciałby nimi zasłaniać taki świetny widok.
Oczywiście na pokładzie znajdzie się też miejsce dla całego szeregu systemów bezpieczeństwa czy tych, które mają na celu ułatwić jazdę, ale w porównaniu z całą resztą tego projektu wypadają dość blado.
A najciekawsze w tym wszystkim jest to, że zdaniem amerykańskiego producenta (z czym zdają się zgadzać również amerykańskie media), nowy Lincoln jest idealnym przykładem dyskretnego luksusu. Cóż, skro tak mówią...