Wyobraź sobie GoPro, które samo zmontuje filmy. Tym właśnie jest Graava
Niewiele jest kamer tak prostych w obsłudze jak GoPro. Niewiele jest też takich, które oferują wysoką jakość obrazu przy tak miniaturowych gabarytach. Reklamy nie mówią jednak jednego: żeby film był dobry, trzeba go zmontować. A to niestety żmudny i czasochłonny proces. Okazuje się, że wcale nie musi tak być, co pokazuje kamera Graava.
Rynek sportowych kamer jest coraz większy, ale od dawna brakuje na nim jakiejś rewolucji. Sprzęt staje się coraz mniejszy i ma coraz lepsze parametry, ale tak naprawdę w kwestiach użytkowych zmienia się niewiele. Firma Graava zamierza to zmienić. Pierwsza kamera tej firmy oferuje coś naprawdę unikatowego – automatyczny montaż nagrań.
Automatyczny montaż to prawdziwy powiew świeżości
Kamera Graava jest wyposażona w szereg czujników, dzięki którym może monitorować swoją pozycję. Kamera wykrywa przechylenia we wszystkich płaszczyznach, a także przyspieszenie. Opcjonalnie może również monitorować tętno użytkownika. Dodatkowo sprzęt robi użytek z mikrofonów oraz danych GPS. Na podstawie zebranych danych sprzęt jest w stanie sam wybrać z filmu kluczowe momenty, na których dzieje się najwięcej. Następnie te krótkie fragmenty są montowane w film.
Pomysł brzmi rewolucyjnie, ale co ważniejsze, to naprawdę może działać. Przykładowy automatyczny montaż umieszczony na stronie producenta wygląda lepiej, niż można się spodziewać. Użytkownik oczywiście ma możliwość manualnej edycji filmu.
Pod względem technicznym szału nie ma
Graava, podobnie jak GoPro, mieści się w dłoni. Jej wymiary to zaledwie 65 x 44 x 20 mm. Obudowa kamery jest wodoodporna, ale spełnia jedynie niezbyt rygorystyczną normę IP67. Oznacza to, że jest całkowicie odporna na kurz, ale nie nadaje się do pływania. Obudowa jest odporna wyłącznie na deszcz i zachlapania.
Kamera potrafi nagrywać w jakości 1080/30p lub 720/60p. W trybie zdjęciowym oferuje rozdzielczość 8 Mpix. Co ciekawe, Graava oferuje też połączenie trybów zdjęciowego i filmowego, czego efektem jest nagranie hyperlapse, które może mieć rozdzielczość do 4K. Kamera jest też wyposażona w stabilizację obrazu, a obiektyw ma kąt widzenia wynoszący 130 stopni.
Sprzęt jest wyposażony w cały szereg czujników. Kamera potrafi sama wykrywać swoje położenie i automatycznie nagrywać wideo w trybie horyzontalnym lub wertykalnym, bez utraty jakości. Nie zabrakło też łączności GPS, Wi-Fi, Bluetooth, dwóch mikrofonów i głośniczka. Graava ma również własny akcelerometr i żyroskop. Ze sprzętem można też sparować opcjonalny czujnik tętna. Jedną z ciekawszych funkcji jest możliwość bezprzewodowego ładowania na specjalnej, magnetycznej podstawce. Bateria wystarcza do 3 godzin nagrywania przy rozdzielczości 1080p z wyłączonym Wi-Fi.
Do obsługi służą dwa przyciski, a kamera komunikuje się z użytkownikiem poprzez diodę LED oraz „ukryty” wyświetlacz składający się z diod.
Kamera łączy się z aplikacją Graava app dostępną na systemy Android i iOS. Planowana jest nawet wersja na Apple Watcha. Program daje dostęp do wielu ciekawych funkcji, takich jak automatyczne nagrywanie po wykryciu ruchu bądź dźwięku. Z kamery można też korzystać jak z cyfrowej niani, która umożliwia streamowanie nagrań z pokoju dziecka, a także komunikację w obie strony.
Pomysł jest rewolucyjny, ale dziś jest tylko obietnicą
Graava została wyceniona na 249 dol., ale taka ceny obowiązuje tylko w preorderze. Kamera trafi na rynek w lutym 2016 i będzie wówczas kosztować 399 dol. Pomysł na automatyczną edycję filmów jest naprawdę świetny i jeśli wszystko będzie działać tak jak w zapowiedziach, Graava może być pierwszą kamerą, która zagrozi pozycji GoPro. Na razie zachowuję jednak umiarkowany optymizm, ponieważ mamy do czynienia z nową firmą, która nie ma doświadczenia na rynku sportowych kamer. Pozostaje więc czekać do lutego.