Telefon, którego sukces stoi pod znakiem zapytania. Samsung Galaxy A3 - recenzja Spider's Web
Tani Samsung. Mniejsza wersja smartfonu Samsunga. Telefon Samsunga w rozsądnej cenie. Samsung ze średniej półki. Żadne z tych określeń nie brzmi dobrze i gdybym usłyszał je w odniesieniu do jakiegokolwiek urządzenia, uciekałbym od niego jak najdalej. Nie tym razem. Nie w przypadku Galaxy A3.
Czegokolwiek by nie powiedzieć o smartfonach Samsunga innych, niż najwyższe modele z serii Galaxy S czy Note i niezależnie od tego, jak dobrze sprzedawałyby się w ofertach „za złotówkę”, były po prostu… odpychające. Nijaki projekt, nijakie podzespoły, nijaka wydajność, nijaka jakość wykonania.
Były po prostu niesamowicie nijakie. Żadne. Klepane na pęczki według tych samych zasad. Albo coś delikatnie przypominającego flagowca, ale w mniejszym rozmiarze, albo nie przypominające w ogóle niczego. Obok takiego telefonu leżącego na półce każdy przechodził obojętnie. Bo i dlaczego miałby się zatrzymać.
Od czasu, kiedy na rynku pojawiła się jednak Alpha, wszystko zaczęło ulegać dość gwałtownie zmianie. I to zmianie, której nie można określić inaczej, niż zmianą na… doskonałe.
Nawet jeśli zamknięte w niewielkim pudełku i z przyklejoną metką z niezbyt wygórowaną ceną.
Oto Galaxy A3.
Specyfikacja
- Wymiary: 130,1 x 65,5 x 6,9 mm
- Masa: 110 g
- Wyświetlacz: SuperAMOLED 4,5", 960x480, Gorilla Glass 4
- Procesor: Qualcomm Snapdragon 410 (cztery rdzenie 1,2 GHz)
- GPU: Adreno 306
- RAM: 1,5 GB (1 GB w wersji bez LTE)
- Pamięć: 16 GB (wsparcie dla kart pamięci do 64 GB)
- Aparat przód: 5 MPX
- Aparat tył: 8 MPX, AF, dioda
- GPS: Tak, z aGPS
- WiFi: b/g/n
- Bluetooth: 4.0 LE
- Inne: GLONASS, ANT+, Radio FM, NFC (w wersjach z LTE)
- System operacyjny: Android 4.4.4 z nakładką Samsunga
W momencie testów telefon kosztował w sklepach około 1199 zł.
Wygląd i obudowa
Samsung Galaxy A3, pomimo swojej niezbyt wysokiej ceny, zdecydowanie należy do kategorii telefonów, które mogą się podobać. Jest po prostu uniwersalnie atrakcyjny - nie ma tu żadnych niezwykłych rozwiązań stylistycznych czy udziwnień.
Znalazło się tutaj tylko to, co niezbędne, a jednocześnie nie stworzono telefonu nudnego do bólu. Mimo minimalistycznej obudowy od razu wiadomo, że to Samsung, a jednocześnie w porównaniu do dotychczasowych modeli w tym przedziale cenowym wygląda jak Samsung z jakiegoś innego, równoległego świata. Jak Samsung, któremu zależy na tym, żeby być porządnym telefonem od początku do końca. Zamiast po prostu być.
Bierzemy telefon do ręki i pierwsze wrażenia się potwierdzają. Niesamowicie lekki i cienki (dla moich dłoni nie wiem czy nawet nie zbyt cienki i lekki) smartfon sprawia wrażenie niesamowicie solidnie i dokładnie wykonanego. Praktycznie brak tu jakichkolwiek niedoróbek czy szpecących detali, które może nie przeszkadzałyby w użyciu, ale mogłyby po prostu irytować swoją obecnością.
Całość, poza chronionym hartowanym szkłem frontem, pokrywa oczywiście metal. Tak, metal. Jednobryłowa obudowa wyklucza wprawdzie możliwość samodzielnej wymiany akumulatora, ale za to sprawia, że nawet tak drobny smartfon może dawać nam w ręce poczucie czegoś trwałego.
Materiały wykończeniowe A3 nie są jednak w pełni jednolite - to byłoby zbyt nudne. Zeszlifowana na płasko (i nieco chropowato) metalowa ramka zachodzi delikatnie na przednią część telefonu, kończąc się odrobinę ponad płaszczyzną wyświetlacza.
Idąc w przeciwną stronę (ku krawędziom) ramka szybko jednak zostaje ścięta, przechodząc w prostopadłą, połyskliwą ściankę (nadal wykonaną z metalu), aby ostatecznie, po kolejnym załamaniu, przejść w perłowobiałą pokrywę akumulatora.
Gdzieś jednak musiały znaleźć się odpowiednie złącza i oczywiście te trafiły na boczne ścianki. Dwa mikrofony (jeden na górze i jeden na dole), przycisk zasilania umieszczony po prawej, dość wysoko, ale niemal zawsze w zasięgu palca, przyciski głośności po lewej (co może drażnić praworęcznych), złącze audio i zasilania/synchronizacji na dole oraz wejście na kartę SIM i microSD w postaci szufladek.
Wszystko to wykonano niemal perfekcyjnie. Niemal, bo nawet po krótkim czasie użytkowania wewnętrzne strony gniazda USB okazały się być nieco… powyginane. Trudno powiedzieć, czy tak było już w momencie, kiedy telefon został wyciągnięty z pudełka, czy też może jest to wynik nieumiejętnego wkładania wtyczki. W każdym razie, niewielki niesmak pozostał.
Poza tym trudno jest mieć do Galaxy A3 jakiekolwiek zastrzeżenia. Wszystko spasowano właściwie idealnie, żaden element nie skrzypi, nie trzeszczy, nie ugina się. Jak na tak lekkie (prawie, jakby nie posiadało akumulatora) urządzenie, to spory wyczyn. Trochę dokuczać może jedynie mikroskopijna szczelina pomiędzy ekranem a boczną ramką, do której dostają się drobinki brudu, ale ma to raczej kwestia estetyczna i to niespecjalnie dokuczliwa.
Tył to już natomiast niemal całkowity standard. Głośnik, aparat z lampą, logo producenta i sterta napisów, których nikt nigdy nie czyta, ale z pewnych powodów po prostu muszą być.
Całość, poza świetnym wykonaniem, ma jeszcze jedna zaletę, będącą sumą niewielkiej masy, umiarkowanych wymiarów i delikatnego, acz wystarczającego wyprofilowania obudowy. Jest po prostu genialnie wygodny. Podobnie jak Aplha, przywodzi na myśl czasy, kiedy standardowy telefon nie miał rozmiarów małego zeszytu i nie trzeba się było zastanawiać, gdzie go schować.
I być może to właśnie było czynnikiem, który sprawił, że choć może nie zakochałem się w A3, to z całą pewnością trafił na moją listę „co mógłbym kupić, gdybym miał wydać 1200 zł”. Zabójczo poręczny, wygodny, leciutki, nie męczący ręki nawet przy dłuższym użytkowaniu, mieszczący się do każdej kieszeni, do każdego schowka - niemal wszędzie, gdzie chcielibyśmy trzymać telefon.
Tak, obiektywnie rzecz biorąc, przy sporo ponad 4-calowym ekranie, nie jest to w żadnym przypadku smartfon kompaktowy. A jednak takie sprawia wrażenie i za to można go polubić już po pierwszym kontakcie.
Brawo!
Ekran (i przyciski pod nim)
Tutaj niestety tych braw jest trochę mniej. Przy przekątnej o długości 4,5” rozdzielczość na poziomie 960x540 (PPI 245) jest co najwyżej nieszczególnie imponująca. Przynajmniej na papierze.
W rzeczywistości bowiem wyświetlacz SuperAMOLED w codziennym użytkowaniu spisuje co najmniej satysfakcjonująco. Nie jest mistrzem idealnie gładkich czcionek i doskonale widocznych detali na zdjęciach przy największych możliwych powiększeniach. Tego nie da się ukryć - na ekranie widać piksele. Bez przesady, ale widać i nie trzeba nawet bardzo wytężać wzroku.
„Problem” w tym, że jeśli na chwilę zapomnimy o papierowej specyfikacji, to w ogóle to nie przeszkadza. Na A3 robiłem praktycznie wszystko, co można robić na telefonie i ani razu specjalnie nie cierpiałem. Przeglądanie Internetu, oglądanie filmów, proste prace na dokumentach, robienie zdjęć, zabawa czy praca w aplikacjach - do wszystkiego tego nadawał się w sam raz. Nie było to niesamowite doznanie, ale i ani przez moment tego nie oczekiwałem.
Dodatkowo na żaden parametr poza rozdzielczością nie można narzekać. Kolory są atrakcyjne i żywe, podświetlenie wystarczające w większości przypadków, a precyzja czy prędkość reakcji bez zastrzeżeń. Czego chcieć więcej w takim telefonie.
Nieco natomiast drażniło (przynajmniej estetycznie) podświetlenie przycisków pod wyświetlaczem. Zamiast w sposób dopracowany tak, jak cała budowa telefonu, precyzyjnie podświetlić same symbole, Samsung zdecydował się podświetlić powierzchnię wokół nich. W efekcie otrzymujemy niezbyt piękny efekt „rozlania”, który po prostu nie pasuje do całego telefonu. Nie jest straszny czy niesamowicie brzydki. Po prostu nie pasuje.
To, czego natomiast po prostu brak, to chociażby skaner odcisku palca (choć może dobrze, że nie jest taki, jak w poprzednich modelach) oraz fakt, że zabrakło obsługi wielu okien na wyświetlaczu jednocześnie. Choć chyba nikt nie próbowałby tego na 4,5” i przy takiej rozdzielczości.
Procesor, pamięć, wydajność, temperatura
Metalowy, niezbyt drogi, wiec pewnie słaby? Nic z tych rzeczy, choć na papierze A3 ponownie nie imponuje.
Wewnątrz metalowej obudowy znalazło się bowiem miejsce dla czterordzeniowego procesora Snapdragon 410 (1,2 GHz), Adreno 306, 1,5 GB RAM (tylko w wersji LTE), 16 GB pamięci wewnętrznej (około 11 GB wolnego) z opcją rozszerzenia o karty pamięci, a na to wszystko nałożono Androida 4.4.4.
Efekt? Naprawdę dobry, o ile nie oczekujemy po tym telefonie nie wiadomo jakiej wydajności. Poruszanie się po menu jest płynne, podobnie jak obsługa zdecydowanej większości aplikacji czy gier. Nawet wielozadaniowość, pomimo 0,5 GB RAM brakującego do obecnego „standardu” nie wydaje się być problemem.
Gorzej może zacząć się robić, gdy zaczniemy wyciskać z A3 cały jego potencjał. Kilkanaście uruchomionych aplikacji, instalacja dwóch kolejnych, sporych programów z Google Play i nagle ewentualne niewielkie opóźnienia stają się aż nazbyt odczuwalne. Wszystko trwa dłużej i przypomina nam o tym, że jednak nie kupiliśmy Galaxy S5 czy S6.
Galaxy A3 po prostu nie jest przeznaczony dla tzw. „power userów”, przynajmniej jeśli chodzi o zamęczanie telefonu nadmiarem bardzo obciążających zadań. W codziennym użytkowaniu nie ma natomiast takich problemów - praca jest przeważnie bardzo płynna, animacje nie klatkują, a Touch Wiz nie jest przekleństwem, a po prostu jedną z wielu nakładek.
Pogramy? Tak. Zobaczymy film albo wideo na YouTube? Tak (choć tylko w 360p, jak zauważył użytkownik Twittera @porhinio - sam nie zwróciłem na to uwagi…). Pogramy (np. w LEGO Star Wars czy Goat Simulator)? Oczywiście, choć pytanie, kiedy pojawią się gry, które staną się dla naszego smartfonu zbyt wymagające. Poprzeskakujemy pomiędzy sporą liczbą aplikacji, edytując dokumenty, sprawdzając coś w przeglądarce i równocześnie słuchając muzyki? Tak.
Ale i nie spodziewajmy się cudów.
Na plus należy A3 zaliczyć fakt, że nawet przy sporym obciążeniu nie nagrzewa się przesadnie. Wręcz przeciwnie - przeważnie pozostaje chłodny. Co ciekawe, jego większy brat, A5, już tak dobry w tej dyscyplinie nie był.
Na koniec, dla formalności, można podać wyniki syntetycznych testów. Te jednak imponujące nie są. 1420 punktów w Geekbenchu, czy 20433 w AnTuTu to rezultaty słabsze, niż te, które osiąga np. HTC One M7. Można samemu policzyć ile ten sprzęt ma lat, a potem zastanowić się, czy takie testy mają w ogóle jakiś sens - szczególnie przy średniej półce cenowej.
System i dodatki
Samsung praktycznie rok w rok odchudza swoją nakładkę z upiększaczy i zbędnych, niedziałających dodatków, pozostawiając tylko to, co niezbędne. I tak jest właśnie w przypadku A3, gdzie lista bonusów jest stosunkowo krótka. I dobrze.
Do standardowych rozwiązań dodano właściwie cztery elementy. Inteligentne powiadomienia (podświetlenie przy podniesieniu), wyciszanie przy odwróceniu urządzenia lub przysłonięciu ekranu ręką, a także wykonywanie zrzutów ekranu przez przesunięcie dłoni nad wyświetlaczem i Smart Stay.
I chyba ten ostatni dodatek, działający całkiem sprawnie, cieszy najbardziej. Bez całej reszty dałoby się wyżyć, ale powrót do telefonu bez SS jest po prostu trudny.
A reszta? Cóż, o Androidzie 4.4.4 i nakładce Samsunga w tym wydaniu napisano już tyle, że napisanie czegokolwiek na ten temat prawdopodobnie automatycznie podpadałoby pod plagiat.
Głośniki
A właściwie głośnik i to na dodatek jeden (przynajmniej ten multimedialny), a gdyby tego było mało - umieszczony nie dość, że z tyłu, to jeszcze w dość felernym miejscu. Taki, które praktycznie zawsze, kiedy trzymamy telefon poziomo zasłaniamy palcem - czy to przy graniu, czy oglądaniu filmów.
W rezultacie, choć głośnik gra całkiem przyjemnie, a do tego jest wystarczająco głośny, musimy odrobinę namęczyć się, zanim znajdziemy pozycję, w której po prostu nie tłumimy dźwięków, które z niego dochodzą.
Oczywiście istnieje szansa, że to tylko ja (oraz osoby, na których to testowałem) miały podobny problem, ale… może nie?
Co do głównego głośnika do rozmów nie można mieć natomiast żadnych zastrzeżeń. Głos naszego rozmówcy jest donośny i klarowny, a i on słyszy od nas to, co mówimy do mikrofonu.
Aparat i kamera
8 MPX to rozdzielczość, która obiecuje całkiem sporo. Oczywiście pod warunkiem, że w ślad za nią idą odpowiednie algorytmy, ale i przede wszystkim osprzęt. Tylko wtedy końcowe rezultaty są dobre. Tutaj są… mieszane.
W bardzo dobrych i dobrych warunkach oświetleniowych o aparacie A3 nie można wiele nic złego (pamiętając może nie tyle o cenie, co o półce, na której jest pozycjonowany). AF działa szybko, kolory na zapisanych zdjęciach wyglądają przyjemnie, a liczba detali - choć jest przeciętna - daje radę. Nie spodziewajmy się jednak zbyt rewelacyjnych efektów - przy większych powiększeniach widać, że bez optycznej stabilizacji obraz jest często rozmazany, a szczegóły zlewają się w jedno, podczas gdy krawędzie obiektów, zamiast ostrych i wyraźnych, są raczej rozmemłane lub zlane ze tłem. Kiepsko.
Gdyby tego było mało, A3 czasem wariuje, jeśli chodzi o balans kolorów. Raz trawa na fotografii jest tak soczyście zielona, że aż chciałoby się na niej położyć, a innym razem, w tych samych warunkach i właściwie tej samej trawie, wygląda wręcz odpychająco blado.
Brakuje też jakiejś głębi, jakiegoś życia w tych fotografiach. Wydają się niemal całkowicie… płaskie. Jeśli już jednak A3 próbuje taką głębię przedstawić, wychodzi to raczej koszmarkowato.
W trudniejszych przypadkach jest jednak gorzej, szczególnie jeśli wymyślimy sobie zrobienie zdjęcia macro. AF zaczyna przy „szarówce” działać dużo wolniej, czasami w ogóle nie trafiając w punkt. Do tego „zbieranie światła” jest dość specyficzne - aparat, kiedy jest naprawdę jasno, a przedmiot fotografowany jest choć trochę błyszczący potrafi tak prześwietlić zdjęcie, że gubi niemal wszystkie detale z tego fragmentu - jest praktycznie tylko jasna plama.
Nie byłoby w tym pewnie nic strasznego, gdyby nie to, że leciwy iPhone 4s poradził sobie w tych warunkach lepiej.
Na pewno jednak A3 przypadnie do gustu młodszym, których „kręcą” zdjęcia selfie. 5 MPX aparat umieszczony z przodu robi naprawdę przyzwoite zdjęcia, więc możemy stroić się, malować, trenować dziubki, a potem tylko klikać i wrzucać na Insta. Nie zastanawiając się przy tym w ogóle po co.
Akumulator
1900 mAh - nie brzmi to imponująco, ale i biorąc pod uwagę podzespoły A3 (w tym i ekran), to całkowicie wystarczający zapas energii. Wystarczający, aby posłużyć nam bez większego wysiłku od samego rana do nocy, a może i nawet do połowy następnego dnia.
Oczywiście liczba czynników, które wpływają na taki wynik jest ogromna i w rezultacie jednemu posiadaczowi tego Samsunga, który nie odrywa się przez cały dzień, z plecaka będzie wystawał zestaw powerbanków, a innemu, który tylko dzwoni i wysyła maile, co 2-3 dni będzie się przypominało o tym, żeby podłączyć telefon do ładowarki.
Tak czy inaczej, nie jest to ani wynik specjalnie wybitny, ani też słaby. Jest po prostu dobry i zapewni nam spokój ducha i może nawet chwilową wolność od powerbanków.
Podsumowanie
Nie ma wątpliwości - Samsungowi udało się stworzyć piękny, dopracowany, przemyślany od podstaw model, który z przyjemnością trzyma się w ręce i który tej ręki po dłuższym użytkowaniu nie zmęczy. Niektórzy mogą powiedzieć, że jest zbyt drobny, ba, nawet kobiecy, ale trudno mi się z tym zgodzić. A3, pomimo wszystkich swoich wad, jest telefonem, z którego z przyjemnością korzystałem każdego dnia.
Mimo to, sukces tego modelu stoi pod znakiem zapytania. Fantastyczna obudowa, znośna cena i rozpoznawalna marka to nie wszystko. Dla wielu osób istotne jest również to, co znajduje się wewnątrz urządzenia, a tu już robią się schody.
Przy cenie w okolicach 1200 zł (choć pewnie wyraźnie niższej), konkurencją dla A3 jest niezliczona wręcz ilość smartfonów od mniejszych producentów, którzy oferując często więcej niż Samsung, ale w niższej lub podobnej cenie, skutecznie podgryzają go niemal na całym świecie.
Ich telefony z tej półki też mają metalowe obudowy, ale już ekrany mają rozdzielczość FHD. Często mają więcej RAM, a zdarza się, że i więcej pamięci wbudowanej. Przeważnie też stosują wyraźnie wydajniejsze procesory.
Problem jedynie w tym, że choć przewinęło się ich przez moje ręce całkiem sporo, to właśnie ten niekoniecznie najwydajniejszy Samsung sprawiał najlepsze wrażenie. Nie jest może tytanem wydajności, nie ma najpiękniejszego ekranu, ale jednak to jego chciałbym znaleźć w swojej kieszeni.
Pytanie tylko, czy tak samo pomyślą klienci?
Zalety:
- Świetny wygląd i jakość wykonania
- Niesamowicie komfortowy w obsłudze
- Dobry akumulator
- Brak przeładowania dodatkami i dodatki, które działają
- Dobra wydajność
- Dobra jakość głośnika
- Cena nie przesadzona jak przy Alphie
- LTE
Wady:
- Przeciętna rozdzielczość ekranu
- Niewymienny akumulator
- Średniej jakości aparat
- Kiepska lokalizacja głośnika
- Mniej markowa konkurencja oferuje więcej (i taniej)
- NFC i 1,5 GB RAM tylko w wersji LTE