REKLAMA

Oto o czym naprawdę mówił ukochany przez miliony "inżynier Apple"

W chwili pisania tego artykułu, viralowy filmik o "inżynierze Apple opowiadającym historię powstania nowego MacBooka" przekroczył 2 mln wyświetleń, 23 tys. polubień na YouTube, i wciąż pnie się w górę. Przyjrzyjmy się zatem bliżej genezie nagrania, które od dwóch dni opanowuje Internet.

16.03.2015 14.48
Oto o czym naprawdę mówił ukochany przez miliony „inżynier Apple”
REKLAMA
REKLAMA

Nie mam pojęcia, czy Armando Ferreira, tech-YouTuber odpowiedzialny za to całe zamieszanie zdawał sobie sprawę z nośności materiału, gdy publikował go na swoim kanale. Wideo opanowało także naszą redakcję, dostarczając solidną dawkę dobrej zabawy. W końcu - kto nie lubi pośmiać się z tematu, który jest na ustach całego światka technologicznego?

Historia, którą opowiada rzekomy "inżynier Apple" wymusza łzy śmiechu w oczach i ból przepony zarówno samą treścią, jak i specyficznym śmiechem opowiadającego, który dodatkowo potęguje wrażenie absurdu.

Wideo jest oczywiście... parodią. Jakkolwiek co bardziej zagorzali hejterzy marki mogli dać się nabrać na nagłą wizytę Tima Cooka, któremu pokazano netbooka bez USB - nie jest ona prawdą (choć ciągle wydaje się miejscami prawdopodobna!).

Kim naprawdę jest "inżynier" opowiadający o nowym Macbooku?

Filmik Ferreiry jest niezwykle kreatywną, trafiającą idealnie w punkt, ale w dalszym ciągu - przeróbką - wywiadu z hiszpańskim komikiem Juanem Joya Borja, znanym w swoim kraju jako "El Rasitas" lub "The Giggles" (ang. chichot) z powodu bardzo charakterystycznego śmiechu.

Oryginalny wywiad pochodzi z emitowanego w 2007 roku odcinka talk-show "Ratones Colorao" i traktuje o przeszłości komika jako pomocy kuchennej w Andaluzji.

Opowieść przy której wszyscy się zaśmiewaliśmy, to tak naprawdę historia... mycia patelni do Paelli. "El Rasitas" opowiada, pękając ze śmiechu, jak pewnego razu poproszony o umycie patelni zostawił je w morskiej wodzie podczas odpływu. Niestety, gdy przypomniał sobie o pozostawionych nocą naczyniach, było już za późno, a patelnie odpłynęły razem z przypływem.

Popularność przeróbki odbiła się oczywiście na liczbie wyświetleń oryginalnego wideo, która w tej chwili przekracza 1 mln na YouTube.

elraritas

Co ciekawe, wywiad z hiszpańskim komikiem nie pierwszy raz staje się obiektem internetowych przeróbek i żartów. Tylko w zeszłym miesiącu można było obejrzeć El Rasitasa "nabijającego się" z różnych gier komputerowych, kupców cyfrowych lustrzanek czy mało wydajnych kart graficznych. Większość z tych filmików została zablokowana na mocy praw autorskich, co na szczęście nie spotkało jeszcze przeróbki autorstwa Ferreiry. Być może pracownicy serwisu również docenili wartość komediową tego wideo i wstrzymują się z działaniem.

Jak to bywa z memami, popularność wywiadu z Juanem Joya Borja trafiła również w inne miejsca Internetu, jak choćby... do Egiptu, gdzie wywiadu użyto w celu sparodiowania prezydenta El-Sisi.

Tempo, z jakim Internet przyswaja nowe memy, jest przerażające

Nie można zaprzeczyć, że tempo z jakim "wywiad z inżynierem Apple" obiegł świat jest niesamowite. W sumie nie dziwi to aż tak bardzo, jeśli weźmiemy pod uwagę z jakich rzeczy Internet najbardziej lubi się śmiać. Apple z pewnością nie jest na pierwszym miejscu (nie sposób zdetronizować śmiesznych kotów), ale mieści się w pierwszej dziesiątce najczęściej wykpiwanych tematów, szczególnie w technologicznej części Sieci.

Dodajmy do tego kuriozalny, rozbrajający śmiech El Raritasa i mamy bombę, którą niektóre portale już dziś porównują do przeróbek filmu "Upadek", które regularnie zalewają sieć od 2004 roku. Kultowa scena z Hitlerem rozporządzającym swoimi generałami podczas narady doczekała się również mnóstwa przeróbek nad Wisłą, w tym takich przekraczających 2 mln wyświetleń.

REKLAMA

O tym, czy The Giggles strąci z piedestału parodię Fuhrera przekonamy się za jakiś czas, kiedy więcej domorosłych twórców sieciowego wideo sięgnie po oryginalny wywiad, aby oddać się własnej, radosnej twórczości.

A teraz, skoro już dowiedzieliśmy się nieco o genezie nowego hiciora internetów, obejrzyjmy go jeszcze ze trzydzieści razy, tak na zapas. Zanim smutni panowie od pilnowania praw autorskich na YouTube przypomną sobie, że trzeba wyciągnąć wtyczkę.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA