Hologramy Microsoftu nie są do końca hologramami, ale HoloLens i tak zapowiada się wspaniale
Jak rozpalić wyobraźnię? Nazwać produkt tak, by kojarzył się z całkiem innym zjawiskiem. I bum - Okulary rozszerzonej rzeczywistości Microsoftu oraz platforma do tworzenia wirtualnej, rozszerzonej rzeczywistości nazwana została całkowicie mylnie. HoloLens nie mają niemal nic wspólnego z hologramami, takimi na jakie czekamy od dziesięcioleci. Mimo to zapowiadają się wspaniale.
W skrócie: Microsoft od kilku lat pracował nad rozwiązaniami pozwalającymi mapować otoczenie - rozpoznawać miejsca, obiekty itp. - przy pomocy Kinecta i sensorów, a potem nakładać na to dodatkową, trójwymiarową warstwę. Projekty nazywały się IlumiRoom, potem RoomALive.
Jednak dopiero teraz znalazło się dla tych projektów dobre, wykończone zastosowanie. Okulary HoloLens pozwalają na nałożenie na to, co widzi człowiek obiektów 3D i wchodzenia z nimi w interakcje. Nie znamy jeszcze technicznych szczegółów, lecz wiemy, że HoloLens mają czujniki do rozpoznawania gestów z kątem zbierania 120x120 stopni, o wiele szerszym niż w Kinekcie co pozwala na zbieranie gestów rąk, własną jednostkę obliczeniową (Microsoft nazwał to Holographic Processing Unit, HPU), ale przede wszystkim przez "wyświetlacz", który ma nabrać mózg by widział światło jako materię.
To chyba odróżnia HoloLens od Oculusów i wszelkiego rodzaju Head-Up-Display's istniejących dotychczas.
Z tego, co na razie wiemy rzeczywistość, która widoczna jest przez HoloLens nie jest rozpikselowana, nie opiera się na ekranie konkretnej rozdzielczości (choć tu musimy poczekać na więcej informacji o technologii), tylko tworzona na podstawie fotonów, światła odbijającego się od kolorowych warstw soczewek i wpadających do oka. Dzięki temu obiekty nałożone na pole widzenia - jak widać na filmikach - nie są kwadratowe, nienaturalne i stapiają się z otoczeniem.
Jednak cała reszta to naturalna, spodziewana rewolucja technologii już dostępnych na rynku i przede wszystkim używanych przez Microsoft. Okulary mają w sobie, mówiąc prosto, wbudowanego czułego Kinecta, mikrofony, rozpoznają mowę, gesty, ruchy, rozpoznają głębię i mapują otoczenie i dostosowują wyświetlany obraz do niego. Każdą pojedynczą funkcję widzieliśmy już w innych urządzeniach i zastosowaniach.
Nie zrozumcie mnie źle - okulary oraz platforma i API wbudowane w Windowsa zapowiadają się wspaniale.
Microsoft ma niezwykle rozbudowane i rozpracowane mechanizmy rozpozawania ruchów i gestów, a napędzające deweloperów dostępne API da HoloLens szerokie możliwości działania. Już wiemy, że możliwe będzie zintegrowanie "wyświetlacza" HoloLens z widokiem z komputerów czy tabletów, które będą wchodziły w interakcję z okularami, że interfejs będzie osbługiwało się wyłącznie gestami i głosem, że platforma będzie współpracowała z platformą Oculusa. Microsoft tworzy przyszłość, którą zainteresowała się nawet NASA.
Warto wspomnieć o tym, że Google szykuje być może coś podobnego. Przejęło niedawno startup Magic Leap, mocno skryty, który jednak pracuje nad czymś podobnym do HoloLens. Coś więc jest na rzeczy i wirtualna rzeczywistość może mieć konkurencję, a rozszerzona rzeczywistość w końcu dostaje kopa i będzie dopracowana na tyle, by być przydatna.
Jednak mam za złe, że Microsoft używa nazwy, która ma jednak inne konotacje w wyobraźni większości ludzi. Hologram, ten snany z science-fiction, to w powszechnym rozumieniu obiekt trójwymiarowy stworzony tak, że nie widzi go każdy. HoloLens, nawet jeśli używa supernowej, niesamowitej technologii rzutowania obrazów na oko, nieznanej dotychczas i wywracającej świat innowacji do góry nogami, mimo wszystko nie ma nic wspólnego z hologramem i jedynie markuje go.
Osoba stojąca z boku bez użycia dodatkowego urządzenia nie zobaczy tego, co noszący HoloLens. Hologram jest więc tylko ułudą, modelem 3D. Microsoft wykorzystuje naszą fascynację hologramami, by rozpalić wyobraźnię, wypozycjonować swój produkt kilka pięter wyżej niż wszelkie Epsony i inne okulary AR. Zręczna zagrywka marketingowa, ale pamiętajmy - TO NIE SĄ HOLOGRAMY. Owszem, HoloLens też oszukują umysł do widzenia rzeczy, których nie ma tak, jak hologramy używane dziś na scenach oparte na efekcie ducha Peppera , jednak jest to iluzja bardziej intymna, mocno komputerowa i dostępna tylko dla jednej osoby.
Tak czy siak czeka nas ciekawa walka pomiędzy Microsoftem a Google'em, a także pomiędzy ideą wirtualnej a rozszerzonej rzeczywistości.
Co za czasy!