Finowie długo jechali na marce Angry Birds - pora spojrzeć prawdzie w oczy i zwolnić część pracowników
Rovio można nazywać studiem jednego tytułu, ale nie można odmówić Finom sukcesu. Wściekłe ptaki są rozpoznawalne na całym świecie, a gry mobilne z tej serii i cała merchandisingowa otoczka wokół marki Angry Birds przynosi deweloperom góry pieniędzy. Nie oznacza to jednak, że Rovio nie boryka się z problemami. Firma nie rośnie tak szybko, jak zakładano. Z pracą pożegna się niedługo spora część zespołu.
Angry Birds to seria gier mobilnych opartych o bardzo proste założenie. Łączy w sobie elementy zręcznościowe i mechanizm oceny gracza po każdym pokonanym poziomie w formie trzech gwiazdek. Kolejne odsłony wprowadzają co prawda nowe elementy do rozgrywki, ale format gry niemal zawsze pozostaje taki sam: strzelamy z procy kolorowymi ptakami w złe, zielone świnki. Komiksowa grafika i bardzo dobrze dopracowana mechanika sprawiają, że od gier naprawdę trudno się oderwać.
Rovio eksperymentuje
Fińskie studio zdaje sobie sprawę, że prędzej czy później Wściekłe ptaki znudzą się światu. Budowanie biznesu tylko na Angry Birds, w momencie gdy samo Rovio nie może pochwalić się taką świadomością marki wśród konsumentów, nie jest dobrą strategią w ujęciu długoterminowym.
Rovio próbuje co prawda eksperymentować z innymi formatami, ale wychodzi to po prostu… średnio. Angry Birds znają wszyscy i ptaki w klasycznej odsłonie są światowym fenomenem. Wszelkie spinoffy i tytuły innych deweloperów wydane przez Rovio przechodzą jednak już bez większego echa.
Angry Birds w tytule zapewnia co prawda ekspozycję medialną, ale to za mało.
W portfolio Rovio oprócz głównych gier z serii, do których zaliczają się Angry Birds wraz z podtytułami Seasons, Space i najnowszym Stella, znajdują się gry przygotowane na bazie partnerstwa z innymi markami. Powstały udane Angry Birds Rio (na bazie animowanego filmu), Angry Birds Star Wars (tutaj pojawiły się nawet dwie odsłony), a teraz w kolejce czekają nas Angry Birds Transformers (które mogą być grą typu tower defense).
Angry Birds można znaleźć pewnie na co drugim smartfonie. Z kolei takie tytuły jak Bad Piggies (stawiające gracza po stronie świnek), Amazing Alex (gra logiczna będąca de facto kopią Casey’s Contraptions), Retry (żerujące na popularności Flappy Bird), Angry Birds Epic (luźna wariacja na temat gry RPG) oraz Angry Birds Go (okraszone mikropłatnościami jeszcze bardziej niż inne gry Rovio wyścigi) cieszą się zaledwie umiarkowaną popularnością
Rovio nie zarabia tylko na mikropłatnościach.
Z początku Angry Birds dystrybuowane były na platformie głównie w formie płatnej, by później przejść na model darmowy z reklamami. Teraz twórcy atakują nas głównie mikropłatnościami. Na szczęście da się grać i czerpać przyjemność z rozgrywki bez zamieniania dolarów, euro, funtów i złotówek na wirtualne dobra, chociaż jak w każdej grze typu freemium trzeba poświęcić jej wtedy znacznie więcej czasu.
Rovio poszło też o krok dalej z pomysłem wyciągania pieniędzy z użytkowników w tym… rodziców, którzy nieopatrznie pokazali swoim pociechom gierkę na smartfonie. Zabawki, maskotki, kubki, a nawet napoje gazowane sygnowane marką Angry Birds to tylko wierzchołek góry lodowej. Finowie odcinają kupony i nie straszna im krytyka. Planują nawet filmy i seriale animowane z Wściekłymi ptakami w roli głównej.
To wszystko jednak za mało, żeby utrzymać tempo wzrostu.
Wyciskanie wszystkich soków z Angry Birds w pewnym momencie przestaje dawać znacząco lepsze efekty. Jak donosi Business Insider, Rovio zdecydowało się na zwolnienie części pracowników. Redukcja etatów jest dość spora i dotyczy 130 osób pracujących w Finlandii. Odpowiada to 16 procentom wszystkich pracowników studia, które jak można policzyć, zatrudnia teraz niemal tysiąc osób.
Rovio za przyczynę zwolnień podaje fakt, że rozwój firmy następuje w wolniejszym tempie, niż pierwotnie zakładali. Co więcej, firma potrzebuje “uproszczenia” a kolejne zwolnienia wcale nie są wykluczone. Nie pomaga nawet to, że jak twierdzi Rovio, Angry Birds to “numer jeden w historii płatnych aplikacji w całej historii rynku mobilnego”.
Czy Rovio jest już u kresu? Bynajmniej, firma jest już na tyle duża i ma na tyle silną serię gier, że nawet z rozpędu będzie mogła funkcjonować kolejne kilka lat. Czasy potężnych wzrostów ma już jednak za sobą. Czeka ich teraz trudny okres, w którym już nie muszą się rozpychać łokciami, a po prostu monetyzować już osiągnięty sukces.