To już nie jest ten sam Microsoft? Nieprawda, wciąż ten sam!
Maciej z godnym podziwu optymizmem widzi Microsoft jako zmieniającą się na lepsze i szczerze zwracającą się do partnerów firmę. Ale to już w Microsofcie było! Jego przykłady na dostosowanie się to nie innowacja!
Microsoft trochę zachowuje się jak dziecko, uparcie wciskające kwadratowy klocek w okrągły otwór, by po kilku chwilach "innowacyjnie" sięgnąć po klocek okrągły. Jeśli kafelki się nie przyjęły, wycofujemy się w kolejnej wersji. Jeśli użytkownicy nie chcą kupować odtwarzacza Zune, udajemy że go nie było. Porównajcie to ze strategią np. Apple, które przewodzi swoim użytkownikom (czy komuś się to podoba, czy też nie), a nie ulega ich opiniom.
Przypomina mi się stary dowcip na temat Microsoftu: "Wait for us, we're innovators!".
Szczere podejście do sprzedaży na konferencjach partnerskich jak również w korespondencji do partnerów nie jest niczym nowym. Bo to przecież tak naprawdę partnerzy (ISV, czyli independent software vendors oraz SR czyli system reselleres) są sprzedawcami Microsoftu. Firma ta, do niedawna nie posiadająca żadnej własnej sieci sprzedaży ani własnego odpowiednika Apple Store, polegała przecież wyłącznie na sprzedaży partnerskiej.
Przede wszystkim: Microsoft wciąż widzi nas jako pracowników biurowych. Mimo, że posiada produkt taki jak Xbox oraz różne usługi "rozrywkowe" typu Xbox Music lub produkty typu Zune, to i tak w głębi ducha jest firmą, która rozmawia wyłącznie z naszą "zawodową" stroną?
Dlaczego tak myślę? Otóż dosłownie kilka dni przed konferencją dla partnerów, CEO Microsoftu Satya Nadella wystosował z okazji nowego roku finansowego list do wszystkich pracowników. Został on opublikowany na stronie Microsoftu, nie był to więc żaden przeciek i możemy się do niego odnieść. Pisał zresztą o tym u nas również Maciej.
Co widzimy w jego memorandum, gdy się w nie wczytamy? Wrzuciłem je do narzędzia Word Frequency Counter i odkryłem, że samo słowo "produktywność" pojawia się w nim aż 20 razy! Gdy spojrzymy na jego zwroty typu "cloud-first" lub "generating and consuming data" widzimy, że nie zwraca się on w ogóle do zwykłego, końcowego użytkownika. Tak naprawdę zwraca się on wyłącznie do szefów działów informatyki w dużych firmach. Czy nie przypomina wam to starego, dobrego Microsoftu sprzed lat? Moim zdaniem zmiana na stanowisku szefa nic w tej kwestii nie zmieniła. Dla niego wciąż jesteś przede wszystkim pracownikiem.
Kiedyś Paul Thurrot (bloger związany blisko z Microsoftem, autor poczytnej strony Windows Supersite i autor wielu książek na temat produktów Microsoftu) w wywiadzie dla podcastu This Week In Windows Windows Weekly powiedział, że jeśli Microsoft chce dotrzeć do zwykłego użytkownika, to jedyna szansa w podzieleniu firmy na dwie odrębne korporacje.
Jedna niech zostanie tym wzbudzającym w szefach IT zaufanie molochem, dostarczającym kolejne wersje Office i łaty do systemów operacyjnych.
Druga, jak proponował Thurrot, nazwana Xbox, niech będzie odrębną, nie kojarzącą się z Microsoftem firmą. Według Paula, obie części by na tym zyskały. Może to jest właściwą drogą dla Microsoftu?
Grafika główna pochodzi z Shutterstock