Miejsce parkingowe sprzedam, czyli kolejny krok na drodze ewolucji ludzkości
Pomimo korków udaje mi się dojechać na umówione spotkanie o czasie, mam jeszcze kilka minut w zanadrzu. Podjeżdżam pod budynek i jest problem – nie mam gdzie zaparkować, wszystkie miejsca zajęte. Zataczam pierwsze koło po okolicznych uliczkach. Wydaje mi się, że widzę wolne miejsce za białym Q7 S line – nic z tego, zaraz za nim chowa się srebrny Auris. Moja rezerwa czasu dawno upłynęła i jestem już spóźniony. Dylemat – czekać, bo a nuż ktoś będzie wyjeżdżał, czy dalej krążyć w poszukiwaniu wolnego miejsca, oddalając się coraz bardziej od umówionego miejsca?
Takie problemy to codzienność dla wielu milionów ludzi parkujących w dużych miastach. Alternatywy, takie jak kupno własnego miejsca parkingowego czy zatrudnienie szofera są zbyt drogie lub nieefektywne. A gdyby tak wiedzieć, które miejsce parkingowe, gdzie, i o której godzinie się zwolni i móc je sobie zarezerwować?
Miejska dżungla wita MonkeyParking
Aplikacja MonkeyParking łączy tych, którzy poszukują wolnego miejsca parkingowego z tymi, którzy je właśnie zwalniają. Dlaczego ktoś miałby tracić czas, by podzielić się z nieznajomymi informacją, że właśnie udostępnia przestrzeń do parkowania?
Bo dostaje za to pieniądze i to całkiem niemałe. Cena za informację o zwalniającym się miejscu zaczyna się od 5 dolarów, ale może być podbijana przez innych uczestników tej społeczności, którym szczególnie zależy na danej lokalizacji. Co więcej, mogą oni sami oferować cenę za zwolnienie danego miejsca, nim jeszcze zadeklarujemy chęć jego opuszczenia. Wynika to z mechanizmu aplikacji, w której możemy zgłosić gdzie stoi nasz samochód zaraz po jego zaparkowaniu.
Twórcy aplikacji próbują motywować swoich użytkowników reklamami przedstawiającymi perspektywę sprzedawania miejsca parkingowego za 10 a nawet 50 dolarów, co niewątpliwie brzmi atrakcyjnie. Z drugiej strony dodają sobie „misyjny” charakter, zapewniając, że dzięki ich pomysłowi w mieście są mniejsze korki, bo kierowcy zamiast krążyć zatłoczonymi uliczkami szybciej trafiają na wolne miejsca parkingowe.
Problem w tym, że działalność MonkeyParking budzi wiele wątpliwości natury prawnej i moralnej. Przede wszystkim sprzedajemy coś co nie należy do nas – miejsca parkingowe są przecież w zdecydowanej większości przypadków własnością wszystkich obywateli miasta. Wyjściem z sytuacji jest poniekąd założenie, że nie sprzedajemy rzeczy tylko informację o tym, że dany parking się zwalnia. Prowadzi to jednak do obaw, że zamiast usprawnić cyrkulację w miejskich arteriach doprowadzi do większego zakorkowania, wywołanego przez osoby, które będą blokować przestrzeń tylko w celu jej zwolnienia za opłatą. Stąd też startup, który rozpoczął swoją działalność na ulicach San Francisco budzi kontrowersje, sprowadzające się do tego, że firma zarabia na przestrzeni publicznej, która nie jest jej własnością.
Przełomowy moment w ewolucji ludzkości
Na pierwszy rzut oka może to zabrzmieć nierealnie, ale dzięki upowszechnieniu mediów społecznościowych ludzkość jako gatunek może wejść na nowy etap ewolucji. Już wieki temu człowiek zorientował się, że w grupie może osiągnąć więcej. Dawniej chodziło o efektywne polowanie oraz bezpieczeństwo podróżowania, dziś może to być droga na szczyt kariery i budowanie biznesu – w zdecydowanej większości przypadków ludziom opłaca się ze sobą współpracować. Jednakże liczba naszych bliskich i znajomych ma swoje ograniczenia.
Definiuje je m.in. tzw. liczba Dunbara, która zakłada, że człowiek najlepiej funkcjonuje w grupach liczących do 148 członków (taka też była średnia wielkość społeczności neolitycznej), gdzie wszyscy znają wszystkich. Powyżej niej więzi z kolejnymi osobami słabną. Zatem teoretycznie, nasze zdolności do czerpania z zasobów, jakie udostępniają nam nasi znajomi, są ograniczone?
Nie w dzisiejszych czasach, w których ludzkość jak nigdy dotąd jest połączona siecią mediów społecznościowych.
Dawniej, aby zdobyć dobre miejsce parkingowe, ktoś z naszych znajomych musiałby akurat zwalniać taką przestrzeń. Co więcej, musiałby wiedzieć, że jesteśmy w okolicy, aby nam zaproponować wymianę. Dziś dzięki aplikacji typu MonkeyParking liczba Dunbara nie ma już znaczenia – naszym znajomym staje się każdy z użytkowników tej aplikacji, których mogą być miliony. Wystarczy, że im zapłacimy równowartość kilku piw w barze, co i tak byśmy zrobili dla znajomych, którzy wyświadczyli nam przysługę.
Czasy, gdy każdy w dużym mieście jest sobie obcy mogą w przyszłości odejść w zapomnienie. Ludzie ponownie będą zmuszeni do współpracowania ze sobą w celu osiągnięcia obopólnych korzyści. Już dziś można się dzielić informacją o zwalniającym się parkingu czy też o posiadaniu wolnego miejsca w samochodzie. Wcześniej, aby załapać się na taką okazję potrzebna była bliska relacja z wieloma osobami, w przyszłości wystarczy aplikacja na smartfona. Do niedawna, aby znaleźć dobrego lekarza, godną polecenia restaurację czy wartą uwagi promocję w sklepie trzeba było mieć w gronie swoich bliskich znajomych osoby, które mają bogate doświadczenie w tych tematach. Teraz wystarczy przejrzeć internetowe porównywarki agregujące opinie tysięcy użytkowników, aby szybko wyłonić potrzebne nam odpowiedzi. Być może już tak przywykliśmy do pewnych rozwiązań, że nie widzimy przełomowości w portalach, które oferują np. opinie na temat restauracji i hoteli na całym świecie, ale w skali historii ludzkości jest to ewenement, który ma ogromny wpływ na nas wszystkich.
Już ponad 300 lat przed naszą erą Aleksander Macedoński, zwany Wielkim, zorientował się, że podbijając kolejne kraje nie opłaca się zostawiać za sobą wypalonej do cna ziemi, tylko należy czerpać wiedzę od wszystkich narodów, z którymi się zetknie.
Z kolei każdy z nas słyszał przysłowie, że warto uczyć się na błędach, a w szczególności cudzych. Dzięki Internetowi mamy dostęp do niezmierzonej ich bazy. Sieć pęka w szwach od poradników wszelkiej maści - od spraw tak błahych jak otwarcie puszki z napojem, przez codzienne czynności jakie napotykamy na różnych etapach życia, po naprawdę skomplikowane problemy w różnych dziedzinach. Ludzkość nigdy dotąd nie miała dostępu do międzynarodowej platformy wymiany informacji jednoczącej nasz gatunek. Co ważne, samemu Internetowi, który ma już swoje lata, wartości dodają sieci społecznościowe, dzięki którym możemy sprawnie zidentyfikować osoby, które osiągnęły poziom mistrzowski w swoich dziedzinach.
Pytanie, jak zawsze w przypadku przełomowych odkryć brzmi, co z nimi zrobimy? Sam Facebook łączy ze sobą ponad miliard ludzi, czyli jedną siódmą całego świata, tyle ile żyło na całej Ziemi w 1820 roku. Mamy w sieci masę specjalistycznych for, agregatów opinii i stron, w których ludzie chcą się dzielić tym co mają, a czego akurat nie używają w danym momencie. Czy będzie to tylne siedzenie samochodu, kosiarka do trawy, domek nad jeziorem czy po prostu informacja i wiedza to tzw. ekonomia współdzielona jest tym kierunkiem rozwoju, do jakiego ludzkość powinna zmierzać.
Przemysław Gerschmann - Założyciel Equity Magazine, analityk inwestycyjny w globalnym banku. Pasjonat rynków finansowych, biegacz długodystansowy, wielbiciel południowych Włoch i fan książek Murakamiego.