Rdio w przeglądarce ma świetne funkcje, ale i tak zostanę przy Deezerze. Bo Deezer to platforma
Pełną recenzję Rdio, zarówno w przeglądarce, jak i na aplikacjach desktopowych i mobilnych, napisze Mateusz Nowak. Ja skupiłam się oczywiście na wersji web, bo, jak lubię to powtarzać, słuchanie muzyki z chmury przed dedykowany program na komputerze jest jak wyprawa z Warszawy do Japonii przez Madryt. Można, ale po co?
Zrozumiał to nawet Spotify, którego desktopowa aplikacja jest przecież wychwalana pod niebiosa ("gdybym chciała aplikacje wyglądające jak z OS X to bym kupiła sobie maka") i stworzył przeglądarkową wersję serwisu. Niestety, straszliwie chaotyczną, niewygodną i zbyt "ciężką" wizualnie - web to web, rządzi się trochę innymi zasadami, niż aplikacje desktopowe. Wyskakujące dymki, nakładanie się na siebie kolejnych kart i brak jasnego układu interfejsu sprawiają, że play.spotify.com jest gdzieś daleko w tyle za Deezerem i, jak teraz się okazuje, za Rdio.
Rdio w przeglądarce jest niemal ascetyczne. Biel, żadnych ozdobników plus zmieniającego kolor w zależności od tego czego się słucha tła pod kontrolkami odtwarzacza, to wszystko sprawia bardzo ciekawe wrażenie skupienia się na treści. Nie ma cieni, przyciski dodawania do kolekcji czy listy odtwarzania przypominają trochę te z odtwarzaczy Windowsa 8, a poza tym Rdio ma dwie proste, ale genialne w ten prostocie funkcje.
Możliwość zapisania plików do odtwarzania offline na urządzeniach mobilnych z poziomu przeglądarki - wystarczy kliknąć "synchronizuj z urządzeniem mobilnym" - i możliwość używania aplikacji mobilnej jako pilota do webowej wersji.
Tak, dokładnie to. Niby prosta rzecz, a jak pięknie rozwiązuje problem, na który skarżą się fani aplikacji desktopowych, gdy muszą używać przeglądarek - zbyt dużej ilości otwartych kart i konieczności przełączania się między nimi by choćby zmienić utwór.
Mimo wszystko i tak nie przekonam się prawdopodobnie do Rdio i zostanę przy Deezerzze mimo tych miłych dodatków, ponieważ to Deezer jako jedyny prócz usługi odtwarzania i prostych funkcji stworzył w przeglądarce całą platformę, która nie tylko odtwarza, ale obsługuje nawet aplikacje zewnętrzne, na przykład TuneWiki. Chociaż nie wygląda najpiękniej, to przewagę Deezera upatruję w zwłaszcza w kilku aspektach:
- dobre rekomendacje oparte na guście, ale też na "żywych" osobach podpowiadających muzykę. Co poniedziałek na Deezerze strona główna z rekomendacjami zostaje odświeżona. Na górnym sliderze pojawiają się zajawki najciekawszych nowości, niżej "wybór" według ustawionego przez użytkownika gatunku, jeszcze niżej top słuchanych utworów, ciekawe playlisty tworzone przez gwiazdy czy osobowości ze świata muzyki, a na samym dole polecenia stacji radiowych. Z reguły własnie górny slider pozwala mi być na bieżąco z nowościami, Jednak dopiero zakładka "Polecane" jest ciekawsza - tu pojawiają się playlisty użytkowników o podobnych gustach, i dla mnie najważniejsze "nowości twoich wykonawców". Dzięki temu boksowi śledzę to, co mnie faktycznie interesuje - nowe albumy i single artystów, których lubię;
- integracja Lasf.tm bez żadnych zewnętrznych aplikacji. To istotne, bo w zakładce "Polecane" otrzymuję niejako "z urzędu" to, co według Last.fm może mi się spodobać. Nie muszę pamiętać o używaniu aplikacji, by trafiać na ciekawostki;
- przedpremierowe materiały, często zlokalizowane. W ten sposób przed oficjalnym debiutem przesłuchałam nowe Archive czy Myslovitz, choć takich ekskluzywnych treści jest więcej, praktycznie co tydzień co najmniej jedna;
- belka z dodanymi do kolekcji albumami jest ZAWSZE widoczna po lewej stronie. To pewnie zależy od sposobu słuchania, ale ja jestem z tych osób, które lubią przełączać się między albumami i robią to nawet kilkadziesiąt razy dziennie. W Spotify i Rdio w tym celu trzeba dodatkowo klikać w zakładki "Playlisty" czy "Kolekcja", na Deezerze ma się to zawsze pod ręką. To trochę tak, jakby miało się kontrolę nad swoją biblioteką, a przy okazji oszczędność klików i brak przełączania się pomiędzy ekranami. W zasadzie gdyby Rdio miało coś podobnego, to może byłabym w stanie się do niego przenieść;
- najlepszy odtwarzacz. Kontrolki odtwarzania Deezera, te obecne na górze, są według mnie najwygodniejsze. Na przykład by wyświetlić kolejkę odtwarzania wystarczy jeden przycisk - ekran nie przełącza się, tylko z góry wysuwa się lista, bez zbędnych ozdobników i tak dalej. Z tego poziomu można mieć też dostęp do konsoli, ustawień dźwięku i odtwarzania. Zresztą tę niechęć do przeładowywania całych ekranów w Deezerze widać też na przykład w widoku albumów. By podejrzeć całą dyskografię, wystarczy na dole kliknąć odpowiednią kartę, to samo z podobnymi wykonawcami;
- tryb offline w Chrome. Tego chyba nie trzeba tłumaczyć - tryb offline w przeglądarce to świetny pomysł, działa, nie raz korzystałam w podróży;
- aplikacje zewnętrze w aplikacji webowej:) Nie jest ich dużo, jednak są, a do moich ulubionych należą TuneWiki do wyświetlania zsynchronizowanego tekstu i seevl do odkrywania nowości na podstawie gustu. Może jeszcze Twusic pozwalający śledzić trendy według tego, co odtwarzają użytkownicy Twittera;
I to wszystko w wersji webowej. Na dodatek Deezer jako jedyny duży serwis streamingowy posiada aplikację Modern na Windowsa 8 (na tabletach z tym systemem to świetne rozwiązanie), Xboksa nie posiadam, ale tam też podobno jest dedykowana aplikacja, a wersja na Androida jest wciąż najszybszą i najbardziej estetyczną aplikacją streamingową, jaką miałam okazję używać (Spotify, WiMP, Rdio, Pandora etc.).
Wiem, że jestem w mniejszości i pewnie niewiele osób tak jak ja nie rozumie sensu istnienia dedykowanej aplikacji desktopowej, by odtwarzać muzykę, cóż, z internetu.
Jednak cieszę się, że Rdio pojawiło się w Polsce, bo wersja webowa tego serwisu jest ponadprzeciętna. Szkoda, że Muzo czy WiMP nie rozumieją, że przeglądarka stanowi coraz ważniejsze narzędzie, które pozwala stać się niezależnym od systemu operacyjnego, urządzenia i tak dalej. Nawet Spotify to zrozumiało.