Ouya ma problemy z wydajnością? Wiele na to wskazuje
OUYA już za dwa miesiące ma pojawić się na rynku. Do tej pory nie miałem ochoty na jej kupno, bo nie lubię kupować kota w worku, nawet jeśli jest to kot bardzo tani, a wszyscy mówią o nim, że to zwierzę bardzo małe, ładne i wyjątkowo modne. Wszystko wskazuje na to, że ten czworonóg jest wyjątkowo chorowity i brakuje mu jednej nogi. Krótko mówiąc, coś jest z nim nie tak.
Nie zrozumcie mnie źle, jestem graczem multiplatformowym. Korzystam zarówno ze stacjonarnego komputera, jak też z konsoli Xbox 360 oraz smartfonów i tabletów. Jednak idea OUYI nijak do mnie nie przemawia. Nigdy nie byłem fanem otwartego oprogramowania i wszystkiego, co nie opiera się solidnych podstawach, a na działaniu społeczności.
Mimo wszystko gdzieś z tyłu głowy tliła się myśl, że może OUYA nie okaże się taka zła. Może gracze faktycznie wolą model free-2-play od tradycyjnego i okaże się on na tyle opłacalny, że na konsolę tę powstaną produkcje godne uwagi?
Może podzespoły pokroju Tegry 3 i 1 GB pamięci RAM nie okażą się za słabe do grania w duże, ciekawe tytuły? W końcu sam byłem posiadaczem Pegasusa, który miał procesor o taktowaniu 5,37 MHz i łącznie 4 kB pamięci RAM. Ba, w niektóre gry działające na tej platformie gram do dzisiaj, oczywiście za pośrednictwem emulatorów zainstalowanych na moim smartfonie.
Okazuje się, że jednak nie. OUYA ma najzwyklejsze w świecie problemy z wydajnością, a co za tym idzie – zachowaniem płynności i problem ten nie dotyczy zaawansowanych gier FPS i strategii, a zwykłej, na pierwszy rzut oka niezbyt skomplikowanej gry zręcznościowej. Zobaczcie zresztą sami:
Jeśli dokładnie obejrzeliście film, zapewne zobaczyliście, że mimo, że przez większość czasu animacja jest nadzwyczaj płynna, to jednak nie brakuje momentów, w którym zwalnia tak, że staje się irytująca. Osoby niezaznajomione z tematem lub grające sporadycznie mogą powiedzieć, iż spadek wydajności raz na jakiś czas nie jest problemem. Ja sądzę zgoła inaczej.
Gdy gracz jest po kilku minutach gry przyzwyczajony do płynności animacji, nagły jej spadek może spowodować nie tylko zmniejszenie komfortu grania, ale też słabsze wyniki gry lub śmierć bohatera, którym gramy. A to może prowadzić do złości, frustracji, przemocy w rodzinie i ogólnie nieciekawych sytuacji. Sami wiecie, jak jest.
Co prawda twórcy filmu tłumaczą się, że to wina tego, że gra nie jest jeszcze ukończona, ale nie wierzę w to. Do prezentacji wybiera się zawsze najlepszą grę, jaką się ma w ofercie, a jeśli dwa miesiące przed premierą Ouya nie działa na niej płynnie żaden tytuł, to coś jest na rzeczy.
Brak płynności w takiej grze każe też zastanowić się, czy na OUYI będą w ogóle pojawiać się produkcje z bardziej skomplikowaną oprawą graficzną. Zapewne tak, ale czy oprawa ta będzie spełniać jakiekolwiek standardy? Tego już nie jestem pewien. Mam nadzieję, że na telewizorach niebawem będziemy mogli zobaczyć gry o grafice odpowiadającej tej w Epic Citadel lub chociaż w ShadowGun. Możliwe jednak, że tak nie będzie i jest kilka powodów ku temu, by tak sądzić.
Pierwszy z nich to wspomniana wyżej niska wydajność nawet w prostych grach. To zależy z kolei od drugiego powodu, czyli różnicą miedzy ekranem smartfonu i telewizora. Znacząca większość urządzeń obecnie dostępnych na rynku jest wyposażone w ekrany o rozdzielczości 1280x720 lub mniejszej, dzięki czemu obecne podzespoły mogą zaoferować jako-taką oprawę graficzną na urządzeniach mobilnych.
Wpływ na taki stan rzeczy ma też fakt, że na takim małym ekranie nie sposób jest zobaczyć wszystkie szczegóły, na telewizorze zobaczymy znacznie więcej zarówno efektów, jak też niedociągnięć. Rozdzielczość standardowego telewizora to 1920x1080 i jest ona 2,25 raza większa niż w przypadku ekranu topowego smartfonu. Oznacza to, że z taką rozdzielczością Tegra 3 może sobie nie poradzić. Tutaj potrzeba nowych podzespołów, które będą napędzać nadchodzące smartfony i tablety z ekranami o rozdzielczości 1920x1080 i wyższej.
Co to oznacza? OUYA pojawiła się na rynku o rok za wcześnie. Już w momencie swojej premiery będzie sprzętem przestarzałym, który nie będzie sobie dawał rady z nowymi grami. Według mnie konsola ta nie będzie na rynku żyć zbyt długo i jeszcze przed gwiazdką usłyszymy o nadchodzącym następcy wyposażonym w o wiele lepsze podzespoły. Ba, może nawet kolejne konsole OUYA będą wychodzić co rok lub co dwa lata? Oczywiście, jeśli pierwsza generacja tej konsoli okaże się hitem. Ale o to, dzięki Kickstarterowi, nie musimy się martwić.
Informacje te nie są wyssane z palca, można je uznać za niemal pewne. Twórcy konsoli w wywiadzie sami przyznali, że są świadomi spadających cen podzespołów i będą oferować nowy model taniej konsoli każdego roku. Jest to o tyle ciekawe rozwiązanie, że w ogólnym rozrachunku granie na OUYI okaże się droższe niż kupno pełnoprawnej konsoli do gier, takiej jak Playstation lub Xbox, które będą droższe, ale przy tym zapewnią też możliwość grania przez 5 lub nawet 7 lat, tak jak obecnie. Z drugiej strony, bardzo mocną stroną OUYI jest zintegrowana usługa OnLive polegająca na streamingu gier (niestety tylko w Ameryce). Dzięki niej może okazać się, że już niebawem nie będzie konieczne kupowanie kolejnych generacji sprzętu w celu grania w najnowsze tytuły.
Sytuacja na rynku robi się ciekawa. OUYA ugruntowała swoją pozycję na rynku jeszcze przed premierą, a następne generacje tej konsoli będą mogły być nawet wydajniejsze od nadchodzących konsol Sony, Nintendo czy Microsoftu. Ja mimo to na razie nie zamierzam inwestować w konsolę na Androidzie. Jak już pisałem na początku tej notki, szanuję pieniądze i wolę wydać je raz, a dobrze.