Test Samsung Galaxy Nexusa - dopracowany, solidny i z porządnym systemem
Z Galaxy Nexusem spędziłam tylko kilka dni. Pierwsze wrażenie nie było bardzo przyjemne - system lagował, co wzbudziło początkowe wątpliwości. Jednak po intensywnym użytkowaniu przez ten czas na tyle, ile mogę zgadzam się z opiniami, że jest jak na razie najlepszy telefon z Androidem, jaki powstał. Nie obyło się bez wad, jednak w ogólnym rozrachunku Galalaxy Nexus to świetny i dopracowany smartfon działający pod kontrolą potężnego, dorosłego systemu operacyjnego.
Nexus wykonany jest bardzo solidnie i od pierwszego momentu sprawia wrażenie mocnego, solidnego telefonu. I tak jest w rzeczywistości - wykonany jest z dobrej jakości plastiku i szła, bardzo dobrze spasowany i wyważony. Poza tym jest ogromny. Ekran ma przekątną 4,65 cala, co jest jedną z jego większych zalet, ale i wad, bo dla wielu osób będzie to zbyt duży do codziennego wygodnego używania rozmiar. Jednak amatorów dużych ekranów jest sporo, przecież Samsung Galaxy Note jest całkiem dobrze sprzedającym się smartfono-tabletem.
Ważne, że mimo rozmiaru Galaxy Nexus jest świetnie skonstruowany - wygięcie ekranu oraz zgrubienie na dolnej krawędzi znane z topowych smartfonów Samsunga ułatwia utrzymanie i obsługę telefonu jedną dłonią. Na krawędziach znalazło się niewiele przycisków. Z lewej strony kontrola głośności, którą łatwo obsługiwać bezwzrokowo w kieszeni, z prawej blokada ekranu, na dole micro USB i mini jack. Oprócz tego tylko kamerki z obu stron i czujniki. Zabrakło za to dedykowanego przycisku do aparatu.
Mi osobiście bryła Nexusa bardzo odpowiada. Mimo rozmiaru udało się zachować zgrabne rysy i smartfon nie wygląda jak “patelnia”. Uważam, że Nexusy, zarówno S, jak i Galaxy, to najładniejsze smartfony na rynku urządzenia, zachowujące lekkie linie przy dużych, dotykowych ekranach. Jednak na Spider’s Web pojawiły się głosy, że wygląda jak mydelnicza - rzecz gustu.
Bateria nie należy do najlepszych. Podczas intensywnego,bardzo intensywnego użytkowania, synchronizacji, słuchania muzyki, grania, wytrzymywała maksymalnie kilka godzin. Przy zwykłym używaniu było lepiej i wytrzymywała cały dzień, jednak nie z racji tego, że telefon miałam tylko kilka dni nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej.
Ekran to SuperAMOLED o rozdzielczości 720 na 1280 pikseli. Wysoką rozdzielczość widać w niektórych aplikacjach, które graficznie niestety nie są jeszcze przeskalowane. Za to jakość i szczegółowość reszty robi wrażenie. Co do wspomnianego na samym początku lagowania, to na szczęście minęło bardzo szybko. Możliwe, że był to wynik trwającej pierwszej (i potężnej) synchronizacji telefonu, Maciek Gajewski zasugerował, że mogło to być też indeksowanie pllików; ważne, że potem już się nie zdarzało. Inaczej byłby wstyd, bo Galaxy Nexus działa na dwóch rdzeniach po 1,2 gigaherca i 1 gigabajcie pamięci RAM. Jest to po prostu kawał dobrego, mocnego sprzętu.
Jednak Galaxy Nexus nie byłby tak topowym smartfonem, gdyby nie Android 4.0 Ice Cream Sandwich. Nowa wersja systemu od Google’a przynosi sporo zmian zarówno ergonomicznych jak i czysto estetycznych. Android jest w końcu naprawdę atrakcyjny wizualnie i dopracowany i czuć to przy korzystaniu z Galaxy Nexusa.
Minusem jest jednak to, że po pierwszym uruchomieniu i konfiguracji telefonu (bardzo przejrzystej i wytłumaczonej prostym, nieskomplikowanym językiem) dostajemy lekki chaos. Wizualny temat Holo na pierwszy rzut oka na pulpit nie jest zbyt przejrzysty i trzeba dobrej chwili, żeby zorientować się, co i gdzie. Jednak w miarę korzystania okazuje się, że nie jest źle - to tylko pierwsze wrażenie na pulpicie powodowane “wypasioną” tapetą mającą pewnie imponować.
Galaxy Nexus zgodnie z wymaganiami Androida 4.0 nie ma przycisków fizycznych do nawigacji po systemie. Te wewnętrzsystemowe, dotykowe, są na tyle duże i wyraźne, że nie ma problemu z ich używaniem. Ich przewagą jest dopasowywanie się do tego, jak trzymamy telefon i to, że na przykład podczas gry przejechanie po nich niechcący palcem nie powoduje reakcji (inaczej, niż w przypadku osobnych dotykowych przycisków, na które wystarczy delikatnie najechać i wywołać reakcję). Reaguja na konkretny celowy dotyk i nie wiem, jak udało się tego dokonać, ale to sprawdza się w codziennym użytkowaniu.
Przebudowano menadżer zadań, który otrzymał, niczym Android Honeycomb, dedykowany przycisk. Przełączanie się pomiędzy otwartymi aplikacjami jest dostępne z każdego miejsca, a zamykanie uruchomionych aplikacji odbywa się za pomocą przeciągnięcia podglądu w bok. Logiczne, proste “wyrzucenie” jej z listy. Tak samo pozbywa się zresztą pojedynczych powiadomień z górnej belki. Można usunąć wszystkie ikonką “x”, a można zamykać tylko wybrane “wyrzucając” je z belki.
W ogóle wygląd Androida stał się bardzo futurystyczny, jednak po wgłębieniu się w system okazuje się, że nie są to tylko fajerwerki i przemyślano wiele elementów. W aplikcjach dostosowanych do Ice Cream Sandwich nawigacja odbywa się za pomocą przeciągnięć ekranu w bok (jak najnowszy Android Market). Główne elementy i przyciski znajdują się na dole, a na górze w zależności od aplikacji umieszczono pasek pozwalający na nawigację między głównymi a podekranami i rozwijane menu, choć Google twierdzi, że to nie menu.
W przypadku tak dużego ekranu konieczność sięgania na górę po dodatkowe opcje może sprawiać kłopot, ale z pewnością jest to logiczniejsze, niż prycisk “menu” w poprzednich wersjach. Kropeczki oznaczające możliwość rowzwinięcia skojarzyły mi się najpierw z Windows Phone 7, ale to trochę inna filozofia - w WP7 są one na dole i poziomo i tak naprawdę nie wiadomo od początku, co oznaczają. W Ice Cream Sandwich skierowane są w dół, pokazując, że jeśli naciśniemy, to coś “spłynie” w dół i tak jest faktycznie.
W aplikacjach niedostsowanych do Androida 4.0 dostajemy przycisk na dole, który działa jak klawisz “menu” ze starszych Androidów.
Takich szczegółów jest więcej. Holo i przebudowanie systemu jest w zasadzie bardzo udane - zastanawiałam się jak wytłumaczyć zachwyt nad tym systemem, gdy trafiłam na ten atrykuł. Android 4.0 faktycznie wygląda trochę jak magazyn, a nie kolejny system operacyjny z przyciskami. Elementy interfejsu nie odwracają uwagi są po prostu czyste, przejrzyste i w tle tak, że po kilku chwilach ich nie widać. To filozofia podobna do tej z WP7 i w zasadzie twórcy pewnie nieźle zainspirowali się systemem od Microsoftu, jednak udało im się nie przekroczyć granicy przerostu formy nad treścią i zachować dużą użyteczność bez ograniczeń.
Nie brakuje też niedoróbek i w niektórych miejscach mogłoby być lepiej - na przykład w galerii, gdzie przycisk dzielenia się czasem jest niemal niewidoczny i zlewa się z tłem. Nad tym trzeba popracować.
Android 4.0 bez problemu zsynchronizował się z moim kontem Google, pobrał kontakty, aplikacje zainstalowane na drugim smartfonie czy zakładki z Chrome’a. Tu warto wspomnieć o przeglądarce, bo jest bardzo szybka i strony renderują się świetnie. Dodano opcję zapisania ich do czytania offline, dwoma “tapnięciami” można też przełączać się między wersją mobilną a desktopową.
Domyślna aplikacja muzyczna to Google Music, które integruje się z chmurą. Sklep w Polsce nie jest niestety dostępny, jednak w moim przypadku otrzymałam swoją kolekcję przechowywaną w chmurze Google’a od razu na smartfonie.
Zmieniono też wiele mnieszych, ale dosyć istotnych rzeczy - dyktowanie tekstu odbywa się bez w trybie ciągłym, gdzie Google na bieżąco przetwarza słowa na tekst, aparat działa błyskawicznie i posiada opcję robienia zdjęć panoramicznych, wbudowany podstawowy, całkiem przydatny edytor grafiki i wideo, poprawiono przejrzystość ustawień i dodano ustawienia przesyłania danych...
Do tego Android Ice Cream Sandwich jest po prostu czytelny i atrakcyjny. Nie ma zbędnych elementów, nie ma zbędnych, rozpraszających tekstur, fajerwerków - i zgadzam się z podlinkowanym artykułem, z tym, że Holo Theme przynosi dużą dawkę powiązania emocjonalnego.
Galaxy Nexus jest szybki. Jest dopracowany. Nie zdziwcie się, jeśli w przyszłym tygodniu kupię własny egzemplarz.