So.cl, czyli Facebook tylko dla studentów
Microsoft So.cl był dość długo owiany tajemnicą. Nikt nie wiedział, o co właściwie chodzi gigantowi z Redmond. Tyle przecież mówił o tym, jak to chce współpracować z Facebookiem i Twitterem, ile to Bing im zawdzięcza. Czemu więc So.cl? Jak się okazuje, giganci rynku Web 2.0 mogą spać spokojnie. So.cl jest... specyficzny.
So.cl, póki co, jest we wczesnej wersji rozwojowej. Portal oferuje bardzo podstawowe funkcje i jest dostępny wyłącznie na zaproszenie od znajomego. Jednak jak już je zdobędziemy, okazuje się, że rejestracja... nie jest dostępna. Microsoft zakłada, że masz już gdzieś jakieś konto społecznościowe. Póki co, logować się można wyłącznie za pomocą konta na Facebooku (przyjaźń z Markiem Zuckerbergiem wciąż trwa...). Do momentu premiery ma dojść kilka alternatyw.
Co to więc za serwis społecznościowy, którego właściciel nie pozwala nawet na założenie własnego konta? Otóż So.cl, wbrew plotkom, nie będzie rywalizował z Facebookiem. Jego celem jest, przynajmniej na razie, tylko i wyłącznie środowisko akademickie. I ma być unikalny. Możemy zapomnieć o lansowaniu się "słit fociami". So.cl, nieco podobnie jak Twitter czy Google+, stawia przede wszystkim na wymianę informacji. To, co ma być w nim unikalne, to również jej wyszukiwanie.
Jestem zdumiona tym, jak frustrujący jest brak innowacji w wyszukiwarkach społecznościowych, ale również w tych tradycyjnych, pocztowych, i tak dalej
pisze Lili Cheng na oficjalnym blogu Microsoft FUSE Labs, odpowiedzialnym za So.cl. Aluzja jest jasna: So.cl ma być odpowiedzią na to zapotrzebowanie.
Niestety, póki co ciężko ocenić, czy So.cl się może do czegokolwiek przydać. Możemy na nim śledzić każdą wybraną przez nas osobę: podobnie, jak na Twitterze, osoba ta nie musi wyrażać zgody na to, czy możemy ją podglądać. Jest jednak świadoma swoich followersów: raz jeszcze, podobnie jak na Twitterze. Z uwagi na to, że serwis jest malutki i wciąż dostępny wyłącznie na zaproszenie, możemy też w swoim strumieniu wyświetlić wpisy ze wszystkich zarejestrowanych kont, nawet tych, których nie śledzimy. Zapewne po to, by móc zobaczyć So.cl w akcji, a nie tylko oglądać pusty strumień danych. Zgaduję, że wraz z otwarciem usługi, ta opcja zniknie.
Treści udostępniane przez użytkowników są dwojakie. Możemy na naszym strumieniu umieścić klasyczny, tekstowy wpis. Nie można go w żaden sposób formatować ani dodawać załączników. Ot, taki "wczesny Twitter". Ciekawsza jest jednak domyślna opcja: prezentacja wyników wyszukiwania. Pole aktualizacji statusu to zarazem formularz zapytania do wyszukiwarki Bing. Po zatwierdzeniu naszego zapytania wyświetlają się wyniki ze szperacza Microsoftu, którymi możemy się dzielić ze znajomymi. Tu mamy już dużo więcej opcji. Dla przykładu, po wpisaniu "Spider's Web" otrzymujemy nie tylko listę linków do ciekawych witryn na temat pajęczych sieci, ale również obrazki i inne treści. Każdą z nich możemy załączyć do postu i podzielić się ze znajomymi. Innymi słowy, informujemy naszych znajomych, że szukając danego zagadnienia warto się zainteresować tymi rezultatami. Możemy je też tagować i komentować. Jeżeli walniemy jakąś gafę, to bez obaw: wpisy można w dowolnym momencie edytować, a nawet usuwać.
Wyniki wyszukiwania, które zaprezentujemy naszym znajomym, są polem do dyskusji. Możemy je przesłać na swój strumień lub zacząć dyskusję z autorem wpisu. Zwrócić mu uwagę, że wybrał złe zagadnienie, zasugerować inne, lub po prostu najzwyczajniej w świecie pogadać na dany temat.
So.cl oferuje jeszcze jedną funkcję, ale moim zdaniem jest ona totalnie od czapy. Można, podobnie jak na Google+, przeprowadzić coś w stylu Hangouta. Rozmówcy jednak nie widzą siebie w kamerach, a mogą wspólnie obejrzeć film na YouTube. Jaki to ma związek z ideą portalu? Nie mam zielonego pojęcia.
Ogólnie nie za bardzo rozumiem So.cl, ale może dlatego, że portal jest, jak już wspomniałem wcześniej, w super-wczesnej wersji. Jestem pewien, że wkrótce dojdą nowe narzędzia. Nasuwa się jednak mi co innego: każda interakcja z Bingiem i dzielenie się ze znajomymi natrafniejszymi wynikami wyszukiwania jest nie tylko cenną informacją dla naszych znajomych. Jest przede wszystkim idealnym narzędziem do szkolenia samego Binga. Microsoft nie powiedział tego nigdzie wprost, ale jeżeli nie wykorzystuje So.cl do ulepszania swojej wyszukiwarki, to rządzą nim głupcy. Być może się mylę, to są jedynie insynuacje, ale jeżeli faktycznie Microsoft w ten sposób ulepsza Binga, nie kryłbym się na jego miejscu z tym. Na So.cl nie udostępniamy żadnych personalnych danych, nawet miniatura ze zdjęciem do naszego profilu jest pobierana z Facebooka. Możemy więc darować sobie marudzenie o ochronie prywatności. A informacja o tym, że Bing jest ulepszany w ten sposób przez akademicką społeczność, moim zdaniem działa tylko i wyłącznie na jego korzyść. Również wizerunkowo.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.