REKLAMA

Co ma Janusz Gajos do Polskiego startupu? Na pewno nie tyle, co Leonardo DiCaprio do amerykańskich

28.10.2011 14.06
Co ma Janusz Gajos do Polskiego startupu? Na pewno nie tyle, co Leonardo DiCaprio do amerykańskich
REKLAMA
REKLAMA

Mam zaszczyt, jako pierwszy w Polsce, ogłosić jakże szczęśliwą nowinę. Branża startupowów w naszym kraju wchodzi na zupełnie nowy poziom. Wreszcie projektami internetowymi zainteresowali się celebryci. Ba, będą nawet inwestować. Pierwszym takim przykładem, który wpompuje fundusze w dający szerokie perspektywy rozwoju projekt jest Janusz Gajos. Znany i popularny aktor, orędownik kawy i pamiętny Janek Kos, jeden z głównych bohaterów serialu “Czterej pancerni i pies”.

Prawda, że dobrze to brzmi? Wreszcie podążamy za modą, za trendami wyznaczanymi przez takie gwiazdy jak Justin Timberlake (inwestycja w MySpace), Ashton Kutcher (AirBnB), czy MC Hammer. Ten ostatni tworzy własną wyszukiwarkę, która docelowo ma rywalizować z Google. Byłoby czymś niezwykłym przeczytać tego rodzaju informacje w polskiej prasie. Niestety, pierwszy akapit jest tylko i wyłącznie fabularyzowanym wytworem mojej wyobraźni. Dlaczego zacząłem tekst w ten sposób? Z prostego powodu, po prostu marzy mi się sytuacja, w której inwestycje w nowoczesne technologie wychodzą do mainstreamu. Sytuacja, w której o inwestycji nie decydują osoby zamknięte w hermetycznym środowisku, ale swoje pieniądze na rozwój młodych i ambitnych firm wykładają celebryci, gwiazdy kina, telewizji, czy też biznesmeni, którzy znani są z tego, że potrafią robić biznes.

Zalążkiem tego rodzaju inicjatywy – inwestowania w startupy osób na co dzień nie związanych z branż internetową – miał być program “Dragon’s Den – jak zostać milionerem?”. Niestety, patrząc przez pryzmat R1NG należy stwierdzić, że miało być fajnie, a wyszło jak zwykle. Mimo zainteresowania po stronie Anna Garwolińskiej, Krzysztofa Golonki czy Mariana Owerko i pozytywnej decyzji o zainwestowaniu w projekt Jacka Nowaka i Piotrka Wiktorowskiego do inwestycji nie doszło. Chłopaki dzięki promocji swojego projektu na antenie telewizji otrzymali masę zgłoszeń od innych inwestorów i ostatecznie podpisali umowę z funduszem Calatrava Capital.

A jak to wygląda w kraju, który bądź co bądź jest mekką branży startupowej?

Kilka dni temu świat obiegła informacja, że Leonardo Di Caprio – swoją drogą jeden z najwybitniejszych aktorów w obecnych czasach – zainwestował w aplikację do dzielenia się zdjęciami o nazwie Mobli.

Mobli to aplikacja, która w czasie rzeczywistym pozwala na udostępnianie zdjęć i filmów automatycznie tagowanych według lokalizacji. Dla przykładu na meczu piłki nożnej można łatwo znaleźć zdjęcia innych użytkowników prezentujące to samo wydarzenia z różnych punktów widzenia. Użytkownicy mogą również wyszukiwać zdjęcia według słów kluczowych lub miejsc. Nie ma w tym wielkiej filozofii, tym bardziej dziwi wielkość inwestycji rzędu 4 milionów dolarów. Czy aplikacja, powielająca funkcjonalności Google, Facebooka, czy też niezwykle popularnego Instagram mogła być aż tak popularna? Według twórców aplikacji codziennie loguje się do niej około 10 tysięcy osób. Jak na nasze rodzime warunki to dużo, ale w porównaniu z takim Twitterem, takie liczby przestają robić wrażenie.

Z drugiej jednak strony Mobli daje ciekawą alternatywę w kwestii rozwiązań marketingowych dla agencji organizujących imprezy na masową skalę. Wydarzenia sportowe, koncerty, festiwale. Dzięki aplikacji, firma wykorzystująca rozwiązania przez nią podsunięte może zebrać bardzo dużo wartościowego kontentu w postaci zdjęć i komentarzy. Następnie może wykorzystać je do budowania pozytywnych relacji przy okazji kolejnych edycji swoich imprez.

Można powiedzieć, że Di Caprio debiutuje w branży, w której umiejętność wydobywania wartościowych sekretów ukrytych głęboko w świadomości podczas fazy snu może się okazać kluczowe do osiągnięcia sukcesu. Może też, niczym bohater grany przez niego w kinowym hicie “Incepcja”, zamiast kraść myśli, zaszczepi w umysłach dziesiątek internautów ideę korzystania z aplikacji w którą zainwestował pieniądze ciężko zarobione na planie filmowym.

Czy i kiedy doczekamy się czasów, w których polscy celebryci pójdą drogą swoich przyjaciół zza Atlantyku i odważnie zainwestują w projekty mogące odnieść sukces? Na razie nic nie zapowiada takiego obrotu sprawy. Niestety.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA