Muzyka w erze Web 2.0 coraz dostępniejsza
Rynek muzyczny ulega ogromnym przeobrażeniom. Walka z piractwem nie przynosi wymiernych skutków, wielkie wytwórnie muszą coraz bardziej podporządkowywać się cyfrowej dystrybucji jeśli chcą jeszcze istnieć a artyści coraz bardziej przenoszą ciężar zarobków z albumów na koncerty. Chcą tego czy nie - muszą zmienić przyzwyczajenia. Sukces taki, jak Radiohead nie jest pisany wielu i opiera się na światowej popularności i masie fanów. Co mogą zrobić inni artyści?
Imogen Heap, brytyjska wokalistka i kompozytorka, niegdyś członkini zespołu Frou Frou szuka odpowiedzi. Niecałe dwa tygodnie temu rozpoczęła trzyletni projekt, który zakłada tworzenie jednego utworu w ciągu dwóch tygodni raz na trzy miesiące z udziałem... internautów. Pierwszy kawałek jest już prawie ukończony, premiera na żywo w poniedziałek.
Co ciekawe projekt realizowany jest z wykorzystaniem wielu narzędzi. Fani umieszczali swoje dźwięki na Soundcloudzie, zdjęcia na Flicrze, wideo na Vimeo a sama Imogen bloguje na żywo na Ustreamie. Dodatkowo pomagali przy tworzeniu tekstu a najciekawsze materiały znajdą się na "3DiCD", wirtualnym singlu tworzonym w Adobe AIR, w którym zmiany można obserowować na bieżąco. Duży rozmach przy wykorzystaniu jednocześnie nowych środków przekazu. W poniedziałek na żywo zaprezentowany zostanie oprócz samego utworu również teledysk, w którym wykorzystano około 20 materiałów filmowych przesłanych przez internautów.
Imogen Heap nie jest tak popularna jak Radiohead. Nie mogłaby pozwolić sobie na trzymanie procesu tworzenia w całkowitej tajemnicy i ogłosić datę premiery albumu kilka dni wcześniej. Fenomen Radiohead jest unikalny i ciężki do powtórzenia. Postanowiła więc zrobić coś całkowicie odwrotnego - transparentnie tworzyć, nie ukrywać nic i na bieżąco informować o przebiegu prac. Utwór też nie jest tajemnicą - w miarę zmien Imogen na żywo prezentuje wszystkie poprawki komentując i zwracając uwagę na każdy szczegół.
To eksperyment. Duży, zorganizowany z rozmachem, ale wciąż jednak eksperyment. Za to pokazuje kierunek, którego w przyszłości będzie więcej. Era niedostępnych artystów dobiega końca. Widać to świetnie choćby w mediach społecznościowych, gdzie każdy wykonawca ma swoje oficjalne lub nie konta. Zaczęło się od MySpace'a, przeniosło dalej na Twittera a teraz Facebooka. Kiedyś szansa na kontakt z ulubionym czy znienawidzonym artystą była niemal zerowa, teraz? Włącz komputer, wyciagnij smartfona czy tablet i znajdź go w social mediach. Nawet jeśli oficjalny fanpage prowadzony jest przez sztab PRowców, to i tak jesteś już bliżej niego niż kiedykolwiek.
Ale widać także inny trend - coraz bardziej ceni się konta prowadzone przez samego właściciela, zdobywają one więcej fanów i zainteresowania niż sztuczne i ograniczone informacje o koncertach itp. W internecie fani wymagają naturalności i szybko definiują artystę po aktywności w mediach.
Bezpośredni kontakt jest świetnym zagraniem marketingowym - przywiązuje fanów, którzy będą bardziej skłonni do zapłacenia za twórczość artysty, z którym czują jakąś (choćby wyimaginowaną) więź niż z tym kompletnie wyizolowanym.
Pojawiają się głosy, że przemysł muzyczny traci całą magiczną otoczkę. To prawda. Internet odmienia wszystko - prasa przenosi się do wirtualnego świata, niedługo Paramount Pictures zorganizuje pierwszą w swojej historii premierę filmu w BitTorrencie, dlaczego z muzyką miałoby być inaczej? Nowe media wymagają dostosowania się do nowych warunków.
Imogen Heap doskonale to rozumie. Pokazuje proces tworzenia od środka i oferuje utwory za darmo. Fizyczny album będzie tylko zwieńczeniem prac. A w międzyczasie jeździ po świecie i koncertuje jednocześnie zarabiając.
Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale z pewnością stanowi zapowiedź zmian. Zainteresowanie projektem Imogen Heap jest duże, odzew internautów również. To sukces nowej ery w zmieniającym się coraz szybciej przemyśle muzycznym.