Chrome

Przestała mi działać przeglądarka Chrome. To dramat jakich mało, bo oznacza rozwalony cały dzień pracy, sporo nerwów i konieczność korzystania z marnego zamiennika, jakim jest Edge.

Przeglądarka Google'a na iPhone'a doczekała się aktualizacji, która wprowadza jedną przydatną nowość. Chrome 57 otrzymał możliwość zapisywania artykułów do przeczytania później znaną z Safari, ale jeszcze dwóch funkcji brakuje do pełni szczęścia.

Nie da się ukryć, że coś poszło nie tak jeśli chodzi o rozwój przeglądarki Google'a. Na szczęście Chrome 57 zapowiada się na powrót do korzeni. Przynajmniej częściowy.

Chrome, Opera, Internet Explorer, a może Edge albo Firefox? Komu w ciągu ostatniego miesiąca udało się najwięcej zyskać, a kto poniósł najbardziej dotkliwą porażkę? 

Imperia upadają u szczytu swojej potęgi - mówił mój ulubiony mistrz konspiracji, poseł Ryszard Petru. 

Google chce uczynić przeglądanie internetu jeszcze prostszym dla użytkowników, dzięki głębszej integracji aplikacji webowych z systemem.

Chrome na iOS do tej pory różnił się od pozostałych wersji ze względu na licencję, na jakiej udostępniany był kod oprogramowania. To się wreszcie zmienia. Wersja na iPhone'y i iPady, podobnie jak wszystkie inne wydania przeglądarki Google'a, będzie udostępniana jako open-source.

Kolejna wersja przeglądarki Chrome usprawni przeglądanie sieci. Google skróci czas potrzebny na przeładowanie strony internetowej. Skorzystają na tym jednocześnie użytkownicy komputerów i smartfonów.

Fani dobrego brzmienia mają dziś powód do radości. Przeglądarka Chrome, która bryluje we wszystkich zestawieniach, które skrupulatnie co miesiąc prezentuje wam Piotrek Barycki, niebawem zyska wsparcie dla plików FLAC.

Jaki był 2016 na rynku przeglądarek? Kto najwięcej stracił, kto najwięcej zyskał, a komu udało się zaistnieć w branży? Zobaczmy. 

Coraz rzadziej pobieram nowe aplikacje. Kilka miesięcy temu pisałem o tym w kontekście smartfona. Rzecz dotyczy również peceta, ma też ciekawą konsekwencję w przypadku Chromebooka.

Nowa wersja przeglądarki Google Chrome na Androida wprowadza ciekawą funkcję. W pamięci przeglądarki będzie można zapisywać nie tylko strony internetowe, ale także materiały audio i wideo. Tryb offline w Google Chrome przyda się przede wszystkim w podróży.

Nie, stop, stój. Nie zamykaj tej karty. Nie odznaczaj tego tekstu w RSS. To nie będzie kolejny nudny artykuł o tym, że Chrome jest liderem, IE przegranym, a z Firefoksem to nikt nie wie o co chodzi. Nie, tym razem będzie inaczej. Zupełnie inaczej. 

W ciągu najbliższych dni użytkownicy mobilnej przeglądarki Google Chrome na Androida otrzymają aktualizację. Zmian w Chrome 54 jest niewiele, ale tutaj nie liczy się ilość. Liczy się jakość.

Od teraz użytkownicy smartfonów i tabletów mogą korzystać z przeglądarki Google Chrome w wersji Chrome Canary. Jest to jedna z czterech wersji Chrome dostępnych w sklepie Google Play. Sprawdź, czym się różnią.

Użytkownicy Google Chrome mają dzisiaj powód do zadowolenia. Dzięki nadchodzącej aktualizacji tej przeglądarki stanie się ona mniej zasobożerna. Jeśli wszystko pójdzie jak trzeba, to już w grudniu będzie nieco lepiej działać na maszynach z małą ilością RAM-u.

Jak dowiodła aktywność czytelników pod moim ostatnim wpisem na temat Chromebooka, to interesujący temat. Niektórzy z komentujących nawet zadeklarowali chęć kupienia tego prostego i niedrogiego sprzęciku.

Tak, tak, doskonale wiem, tak jak i wy, kto w tym ostatnim miesiącu był królem przeglądarek, a nawet jeszcze nie odpaliłem zaktualizowanych tabelek. Spróbujmy więc tym razem nie mówić nic o Chrome i skupić się na tym, jak radzi sobie cała reszta.

Chromebooki traktowałem zawsze jako komputerki drugiej kategorii - niższej nawet niż netbooki z Windowsem. Jednak tak naprawdę żadnego nie używałem dotąd dłużej - postanowiłem więc to zmienić i przetestować takie urządzenie.

Przeglądając przeglądarkowe wpisy na Spider's Web można dojść do wniosku, że na tym rynku cały czas coś się dzieje i zmienia. A to Opera zamiata Chrome'a, a to wręcz staje się anty-Chrome'em, a to pojawia się inny Vivaldi i wszyscy nagle się w nim zakochują. A prawda jest, trzeba to powiedzieć, dużo prostsza, smutniejsza i... nudniejsza. Jak to prawda.