Przez krypto za rękę. Polski ekspert napisał książkę dla zabieganych

Pieniądz przyszłości, bańka, narzędzie spekulacji, a może szybki i łatwy zysk? Kryptowaluty mają wiele twarzy, co odstrasza nowych użytkowników. Zmienić chce to Michał Zajda, który w swej książce "Kryptowaluty dla zabieganych" tłumaczy, czym są kryptowaluty, ale – żeby nie było zbyt prosto – jednocześnie... odradza w nie inwestować.

14.11.2022 10.19
Czemu kryptowaluty zmienią świat? Jeśli nie masz na nie czasu, to książka dla ciebie

Zajda w IT pracuje od 15 lat. Dziś jest architektem rozwiązań blockchainowych. Za pośrednictwem wydawnictwa Insignis postanowił podzielić się swoim spojrzeniem na kryptowaluty. To zaś można streścić w kilku słowach: decentralizacja, transparentność, bezpieczeństwo i otwartość.

W książce "Kryptowaluty dla zabieganych" pokazuje, że wiele popularnych przekonań o kryptowalutach można wsadzić między bajki. Jednym z nich jest na przykład wykorzystywanie kryptowalut do prania brudnych pieniędzy na masową skalę. Owszem, kryptowaluty są wykorzystywane przez przestępców, ale w stopniu dalece mniejszym niż tradycyjne waluty, co udowadnia w książce statystykami. Choć karty kredytowe to tylko jedna ze składowych światowego systemu finansowego, to i tak przestępcy generują tam relatywnie więcej strat niż cały ekosystem krypto.

Podobnie na czynniki pierwsze można rozebrać oskarżenia o generowanie ogromnego śladu węglowego, anonimizację transakcji czy spekulatywny charakter kryptowalut. Każdy z tych elementów ma w sobie cząstkę prawdy, ale dopiero dokopanie się do szczegółów pozwala się przekonać, że kopanie kryptowalut ma wbrew pozorom bardzo dobry miks energetyczny (wykorzystuje energię ze źródeł odnawialnych).

Świat krypto zmienia się w szybkim tempie. Dlatego jego zgłębianiem warto zająć się już dziś. Nawet jeśli jesteśmy zabiegani. I do tego może służyć książka Zajdy.

Rozmowa z Michałem Zajdą

Karol Kopańko: Nie ma dnia, aby świat kryptowalut nie ekscytował się nowym projektem, który chce zmienić naszą rzeczywistość. Skąd więc pomysł na próbę uchwycenia kryptowalut, blockchaina, jego zastosowań i zalet w książce?

Michał Zajda: To dynamiczna branża, w której inwestorzy widzą świetlaną przyszłość. Wspierają gigantycznymi sumami tysiące startupów, dając im dużo przestrzeni do badań i rozwoju. Dzięki temu blockchain to obok uczenia maszynowego, druku 3D, robotyzacji i komunikacji 5G najszybciej rozwijająca się działka IT. Tym bardziej szkoda, że w popkulturze kryptowaluty są znane głównie ze spekulacji i zmienności.

Czyli jeśli ktoś chciałby wejść w kryptowaluty, ceni sobie własny czas i chce korzystać ze sprawdzonych informacji, to...?

Może podjąć próbę znalezienia odpowiedzi na nurtujące go pytania w "Kryptowalutach dla zabieganych". Zacznie wędrówkę od wizji twórców kryptowalut, dotknie dziedzin, gdzie blockchain może być zastosowany i pozna jego zalety.

Większość dostępnych online informacji to urywki, które wprowadzają chaos, nie pozwalają na zbudowanie koherentnego obrazu. Na dodatek często pochodzą od komercyjnych projektów lub influencerów, którym brakuje obiektywizmu. W książce zapraszam czytelnika do wspólnej wędrówki po meandrach młodego wynalazku. Pomagam wyrobić mu własny osąd i zdać sobie sprawę z tego, jak bogaty jest świat kryptowalut.

O jakie bogactwo chodzi?

Nie ma jednego konceptu kryptowaluty. Są za to dziesiątki tysięcy niezależnych projektów, opartych o blockchain, które wykorzystywane są m.in. do transferu środków, zarządzania aktami własności, danymi medycznymi czy procesem dostawy żywności. To również nowe formy rozrywki, możliwości finansowania przedsięwzięć czy bardziej transparentne zarządzanie budżetami, w tym państwowymi.

Ostatnio jednak głośno jest z zupełnie innego powodu. Upadła jedna z największych giełd świata, FTX. Ludzie stracili setki milionów dolarów, a szef giełdy okazał się krętaczem. To nie wpływa dobrze na opinię o tym rynku.

Bardzo zastanawia, że poważni inwestorzy (jak np. Sequoia) nie wykryli gigantycznego zalewarowania na tak zmiennym rynku jak krypto. Używanie funduszy klientów detalicznych do spekulacji na giełdach zdencentralizowanych to najzwyklejsze oszustwo. Szef technologii firmy jest kryptowalutowym celebrytą, co może podnieść dotkliwość spadków. Podobnie wiosenną bessę rozpoczęło bankructwo Celsiusa i 3 Arrow Capital.

Są jakieś dobre strony tej sytuacji?

Podejrzewam, że giełdy sięgną po narzędzia znane z blockchaina, aby udowodnić swoje rezerwy. Klientów czeka refleksja nad używaniem portfeli scentralizowanych. 

Transparentność to słowo-klucz w kontekście kryptowalut. Wydaje się, że "komercyjny internet" idzie raczej w zupełnie innym kierunku.

Większość aktywności w internecie dzieje się za zamkniętymi drzwiami kilku serwisów, które mają władzę nad naszymi danymi i szeroką wiedzę o naszej aktywności. Jednocześnie sieci społecznościowe nadwyrężają nasze zaufanie. Farmy trolli i fałszywych profili prowadzą kampanie reklamowe lub polityczne.

Pełna zgoda – jak na dłoni widzimy, że "online" wpływa na nasze życie. Jak jednak można to zmienić?

Nasza tożsamość w postaci imienia i nazwiska nie została zaprojektowana dla ery cyfrowej. Jednocześnie ujawnia zbyt wiele i zbyt mało. Poprzez ujawnienie naszej tożsamości wystawia nas na najróżniejsze ryzyka i oszustwa. Jednocześnie bardzo słabo reprezentuje naszą dotychczasową aktywność i reputację w sieci. Dzięki zbudowanym na blockchainie identyfikatorom to my decydujemy, jak powiązać dane w publicznej sieci. Te tożsamości chronią nas lepiej niż dane z dowodu osobistego, a jednocześnie są bardziej wartościowe niż jednorazowe adresy e-mail.

A co, jeśli zapłacimy w Żabce z użyciem naszego portfela kryptowalut i zostaniemy nagrani na monitoringu? Wówczas łatwo połączyć oba światy.

Tak, to świetna uwaga i również przyczyna napisania "Kryptowalut dla zabieganych". Kryptowaluty nie są anonimowe, są zdecentralizowane. Decentralizacja to nowe pojęcie. Chodzi w nim o usunięcie centralnego strażnika danych i przekazanie użytkownikowi kontroli nad jego lub jej danymi. W tym danymi portfela, którym zapłacimy w Żabce. Portfele kryptowalutowe to programy, które przetrzymują naszą elektroniczną gotówkę. Są równie wygodne i możemy ich utworzyć, ile chcemy. Żaden centralny bank nie ma do nich dostępu.

Czyli jeden portfel kryptowalutowy do zakupów w Żabce, a inny do zakupów online?

Tak, wówczas zasilimy je małymi środkami, więc zabezpieczenie hasłem czy mechanizmem zbliżeniowym będzie wystarczające.

A co z portfelem, gdzie przechowujemy większe środki?

Wówczas skorzystamy z portfela sprzętowego. Portfel nie zadziała, dopóki urządzenie nie wykryje podłączonego identyfikatora.

Jeśli kiedyś dojdziemy do takiego stadium rozwoju, to portfel, który zabezpiecza własność naszej nieruchomości, będzie zabezpieczony wieloczęściowym kluczem zdeponowanym np. u notariusza, naszych rodziców i zakopanym w ogródku. Mamy również kontrolę nad tym, ile części takiego klucza wystarcza do sprzedaży nieruchomości, np. 2 z 4 lub 3 z 5.

Jak widzisz, jest to bardzo elastyczny i bezpieczny koncept. Nie ochroni nas nigdy przed kamerą w Żabce. Ale przechwycone przez wścibską kamerę konto i PIN telefonu, dzięki kryptografii napędzającej kryptowaluty, nie pozwoli na połączenie konta do płacenia za bułki z naszą zdolnością kredytową czy wielkością majątku. O ile scenariusz z Żabką jest dość naiwny, to śledzenie naszych numerów kart kredytowych z serwisów internetowych to codzienność.

Czy zatem nie ma anonimowych kryptowalut?

Rzeczywiście, spośród tysięcy kryptowalut jest kilka protokołów oferujących anonimowość. Korzystają one z najnowszych odkryć w dziedzinie kryptografii, tzw. dowodów z wiedzą zerową (zero knowledge proofs).

W bardziej popularnych blockchainach można używać tzw. mixerów, aby zanonimizować swoje monety. Jednak wtedy nasze środki mogą być uznane za skażone, podobnie jak takie pochodzące z przestępstw.

Pamiętajmy również, że na granicy systemu kryptowalutowego zwykle jest licencjonowana giełda kryptowalutowa, więc pełna anonimowość jest trudna do osiągnięcia. Blockchain jako audytowalna baza danych jest tym samym, wbrew powszechnemu przeświadczeniu, jednym z gorszych miejsc do popełnienia przestępstw.

I to pomimo braku centralnej instytucji stanowiącej prawo i chroniącej dane.

Nie tylko instytucji, ale również pomimo żadnego regulowanego (jak bank) czy samozwańczego (jak sieć społecznościowa) strażnika naszych danych. Aby spełnić to założenie, użytkownicy kryptowalut operują na sieci, która każdemu z nas pozwala szybko weryfikować wszystkie zdarzenia wirtualnego świata.

Sami twórcy blockchaina nazwali go platformą zaufania.

Tak, bo oszustwo w warstwie blockchaina możemy wykryć od razu. Może to być manipulacja głosami wyborów, może to być nieuprawniony transfer środków, może to być stworzenie fałszywych użytkowników w sieci społecznościowej. Może to dotyczyć gry online, transakcji na parach walutowych czy kontraktów futures na pszenicę.

Jak jeszcze moglibyśmy wykorzystać tę "kryptowalutową tożsamość"?

Opinie w sklepach internetowych nabrałyby większej wagi, gdybyśmy za pomocą jednego identyfikatora kupili produkt, wystawili opinię i udowodnili to paragonem. Generowanie sztucznych użytkowników sieci społecznościowych byłoby o wiele trudniejsze. Z jednej strony decentralizacja wspiera weryfikację tożsamości, a z drugiej sprawia, że nie potrzebujemy centralnego strażnika naszych danych.

Są jednak inne problemy. Kryptowaluty są np. krytykowane ze względu na zużycie energii. Co rusz świat obiegają doniesienia o tym, że bitcoin zużywa teraz tyle energii, co cały kraj.

Wszelkie innowacje dzieją się obecnie na nowej generacji kryptowalutach niemających nic wspólnego z prądożernym kopaniem. Samo kopanie, znane z bitcoina, jest bardzo złożonym tematem i ma zaskakujące proekologiczne aspekty.

Jakie?

Rynkowe raporty (Banku Rozrachunków Międzynarodowych, ECB, Bundesbanku czy nawet grup roboczych Białego Domu) są krytyczne wobec bitcoina, ale nie pokrywają się i nie analizują tematu w całości. Okazuje się, że bitcoin ma bardzo dobry miks energetyczny, sięgający w pewnych porach roku 75 proc. energii odnawialnej, a stabilizującym się na ponad 50 proc.

Bitcoin nie konkuruje o energię z przemysłem czy z detalicznymi użytkownikami. Na przykład w północnej Norwegii, gdzie na odnawialną energię nie ma chętnych, górnicy kopiący bitcoina korzystają w 100% z energii odnawialnej. Co więcej, ciepło wydzielane z koparek bitcoinowych jest tam odzyskiwane do suszenia drewna

To również doskonały przykład zjawiska, o którym wcześniej wspomniałem: niesamowitej szybkości rozwoju kryptowalut. Prezydent Joe Biden zamówił raport u swojej administracji w marcu. Gdy został on opublikowany, czyli we wrześniu, szeroko krytykował walutę ethereum za prądożerność. Warto zauważyć, że jednym z dwóch podstawowych przyczyn stworzenia ethereum poza uniwersalnością było przejście na ekologiczny algorytm utrzymania sieci. Stało się to dwa tygodnie po opublikowaniu raportu.

Takie niedokładności i brak zwrócenia uwagi na możliwą symbiozę między kopaniem kryptowalut a energią odnawialną skłoniło mnie do zadania wielu pytań w rozdziale o ekologii.

Jakakolwiek nie byłaby energia potrzebna do napędzania świata blockchaina, za każdym razem trzeba zadawać sobie pytanie: czy warto?

Oczywiście. Dzięki blockchainowi możemy budować nowe ekosystemy ekonomiczne: kryptogospodarki. To niepowtarzalna szansa dla rodzimych twórców startupów i programistów na podbój globalnego rynku.

W jaki sposób?

Jednym z przykładów są tokeny kryptowalutowe. Pomagają stworzyć produkt, serwis streamingowy czy wypożyczalnię rowerów. Dzięki finansowaniu projektów poprzez blockchain nie tylko pozyskujemy środki, ale budujemy społeczność przyszłych użytkowników. Użytkownicy kupują wtedy nasze kryptowalutowe monety w celu ich wykorzystania, a nie spekulacji. Oczywiście, potrzebujemy odpowiedniego prawa, by wszystko było legalne, ale pierwszy krok to nasza świadomość możliwości, jakie otwiera kryptoekonomia.

Wspomniałeś o spekulacji – sam nie jesteś fanem inwestowania w krypto?

Jestem mu wręcz przeciwny.

Dlaczego?

Są tysiące kryptowalut, które operują w najróżniejszych sektorach przemysłu i rynku. Do ich oceny potrzeba eksperckiej wiedzy, a dopiero powstają pierwsze prace badające fundamenty największych kryptowalut. Niewielu wie, jak budować portfolio finansowe, podczas gdy influencerzy naganiają swoją społeczność na pseudoinwestycje, które mogą przyczynić się do utraty środków. Kryptowaluty są bowiem bardziej ryzykowne niż instrumenty szerokiego rynku i są niesłusznie z nim porównywane.

A jednak zdecentralizowane finanse (DeFi) dają nam obietnicę kompletnego zastąpienia obecnego systemu finansowego.

Tak, DeFi replikuje produkty znane ze świata inwestycji, jak kontrakty pożyczkowe i terminowe, a także inne instrumenty pochodne, z tą różnicą, że płynność zapewniają inni użytkownicy blockchaina. Dzięki temu ich oszczędności mogą pracować. To równie skomplikowany rynek, który wymaga wiedzy o ekonomii i blockchainie.

Tradycyjny system finansowy przez lata wytworzył organy i regulacje chroniące finanse ludzi. Blockchain z jednej strony zwiększa transparentność, ale z drugiej dużą część odpowiedzialności przenosi na samych użytkowników. To sprawiedliwa umowa?

Rzeczywiście, mamy więcej kontroli, ale też więcej odpowiedzialności. W ten sposób – na naszych oczach – tworzy się nowa forma pieniądza. Otacza ją marketingowy szum, ale innowacja monetarna jest niezaprzeczalna.

Kontynuuje ona również historyczny trend zmiany formy pieniądza. Od dóbr naturalnych, przez metale szlachetne, papier i zapis cyfrowy pod kontrolą centralnej instytucji. Kryptowaluty to kolejny etap tej ewolucji oferujący zdecentralizowane zarządzanie wirtualną gotówką. Paradoksalnie, jako entuzjaści kryptowalut, czekamy na regulacje i jasne prawo dotyczące tworzenia rynków finansowych przy pomocy kryptowalut.

Podsumowując, jesteśmy w trakcie kolejnej rewolucji przemysłowej: rewolucji cyfrowej. Jej narzędzia nie są tak oczywiste, jak silnik parowy, żarówka czy nawet komputer. To bardziej ulotne koncepty jak sztuczna inteligencja, sieci społecznościowe czy właśnie blockchain. Kryptowaluty dopełniają tę układankę, balansując wpływ technologii, który nie jest zawsze dla ludzi korzystny. Zachęcam do uzbrojenia się w wiedzę, bo przyszłość rodzi się na naszych oczach.

Michał Zajdachoć ma dopiero 37 lat, to ma za sobą kilka lat pracy w Dolinie Krzemowej. Zajmował się przede wszystkim komunikatorami internetowymi, sztuczną inteligencją, botami i sieciami urządzeń internetu rzeczy. Od kilku lat jego specjalizacją jest system kryptowalutowy, w którym działa jako architekt, programista i menedżer Aeternity, jednego z pierwszych blockchainów nowej generacji.

Spider's Web objął patronat medialny nad książką "Kryptowaluty dla zabieganych".
Zdjęcie główne: Michał Zajda, wyd. Insignis.
DATA PUBLIKACJI: 14.11.2022 r.