Rząd rozda laptopy i tablety za darmo. Jak je zdobyć?
Nie ma lepszej ceny niż gratis i nawet nie zapraszam do dyskusji w tym temacie. Wiemy o tym wszyscy i chcemy dostawać takie prezenty cały czas. Rok temu polski rząd rozdawał laptopy czwartoklasistom, a dzisiaj rozda dodatkowo tablety. Gdzie tkwi haczyk?
Bo przecież inne znane powiedzenie głosi, że nie ma darmowych obiadów i że ostatecznie ktoś musi za to zapłacić. Zapłacimy wszyscy, bo takie obciążenie zawsze przechodzi na podatników, ale może dzięki temu wychowamy przyszłych noblistów? Albo ludzi, którzy zrewolucjonizują polską medycynę albo branżę IT?
Żyjemy w czasach sporych różnic materialnych, które miały zostać zasypane między innymi poprzez likwidację tzw. wykluczenia cyfrowego wśród najmłodszych. Poprzedni rząd wprowadził program, w ramach którego uczniowie czwartej klasy dostawali laptopy, które miały służyć do nauki.
Niestety szczytny cel szybko został wypaczony. Pojawiły się liczne wątpliwości dotyczące zasad wyboru dostawców laptopów, bezrefleksyjnego kryterium przyznawania ich wszystkim, a nie tylko potrzebującym, a na końcu pozostał niesmak, bo część urządzeń trafiło do lombardów, a za niektóre jeszcze do tej pory nie zapłacono dostawcom. Można powiedzieć, że to wspaniały przykład polskiego porządku, ale nie bądźmy złośliwi, każdemu może się zdarzyć, a że jako kraj jesteśmy wyjątkowi, to zdarza nam się to wyjątkowo często. Nauczony doświadczeniem poprzedniego rządu nowy rząd postanowił zrobić to lepiej.
Rząd rozda tablety, ale nie ma tak łatwo
Tablety mają trafić w przyszłym roku, ale nie do rąk uczniów, tylko do szkół. Ma to być łącznie 735 tys. urządzeń, a pieniądze na zakup mają pochodzić z najlepszego źródełka - z Krajowego Planu Odbudowy. Oprócz tego licea, technika i szkoły branżowe dostaną laboratoria sztucznej inteligencji, a także laboratoria do nauki przedmiotów ścisłych.
Co ciekawe - z KPO miały być finansowane rozdawane w zeszłym roku laptopy, ale sposób realizacji programu nie spodobał się Unii Europejskiej, więc ostatecznie 1,2 mld zł wyłożył Polski Fundusz Rozwoju (czyli my). Sceptycy powiedzą, że to bezsensowny program, bo przecież laptop i tablet są obecne w każdym polskim domu. Jednak to myślenie życzeniowe, bo nadal są ludzie, którzy nie mają dostępu do nowoczesnej technologii. Eksperci mówią również o tym, że w szkołach potrzebni są psycholodzy, dentyści, a nie kolejny cyfrowy rozpraszacz. Zapominają jednak, że zakup tabletów nie stoi ku temu na przeszkodzie. To wszystko kwestia chęci i pomysłu.
O co w tym wszystkim chodzi?
Polskie szkoły mają przejść transformację cyfrową, która ma sprawić, że dogonimy światową czołówkę. Ale nie otwierajcie jeszcze szampana, bo projekt ustawy, która umożliwi rozdawania urządzeń musi przejść przez cały proces legislacyjny. Podczas gdy my debatujemy, świat odjeżdża nam coraz bardziej. Przeczytajcie ostatni artykuł Malwiny, o tym co dzieje się w koreańskich szkołach. To jest kosmos. A my się zastanawiamy nad tym czy tablet nie będzie zbytkiem.
Więcej o nauce przeczytacie w: