REKLAMA

Po wymieraniu permskim życie potrzebowało milionów lat, aby się odbudować. Dlaczego aż tyle?

250 milionów lat temu z powierzchni Ziemi zniknęło 90 proc. wszystkich gatunków roślin i zwierząt. Nasza planeta otarła się o wymieranie całkowite. Okazuje się, że powrót do pełni zdrowia zajął naszej biosferze dobre kilka milionów lat. Byłoby szybciej, gdyby nie plankton. Zaraz, co?

13.10.2022 07.55
Po wymieraniu permskim życie potrzebowało milionów lat, aby się odbudować. Dlaczego aż tyle?
REKLAMA

Kiedy myślimy o masowym wymieraniu, automatycznie na myśl przychodzą nam dinozaury, które zniknęły z powierzchni Ziemi ok. 65 mln lat temu w wyniku uderzenia w naszą planetę planetoidy o średnicy ok. 4 kilometrów. Takie skojarzenia przychodzą nam do głowy głównie dzięki temu, że dinozaury znalazły sobie swoje miejsce w popkulturze, wszak kto jako dziecko nie chciał zajmować się odkrywaniem skamieniałych szkieletów tyranozaura czy gigantycznego diplodoka.

REKLAMA

Witamy w wymieraniu permskim

Znacznie mniej popularnym, a zarazem znacznie większym i poważniejszym było jednak wymieranie, które tak naprawdę dało początek erze dinozaurów, czyli wymieranie permskie, do którego doszło ok. 250 milionów lat temu.

Wtedy to na przestrzeni zaledwie kilkudziesięciu tysięcy lat z mórz i oceanów zniknęło niemal 95 proc. żyjących tam podówczas gatunków. Na lądzie zniknęło 60 proc. gadów i płazów. W świecie flory natomiast zniknęły paprocie, skrzypy i widłaki. Przy tak masowym wymieraniu istniało realne ryzyko zakończenia życia biologicznego na powierzchni naszej planety.

Wymieranie permskie

Najnowsze badania wskazują, że choć ostatecznie życie powróciło do pełnej glorii, to proces do tego prowadzący był zaskakująco długi. Przywrócenie pełnej bioróżnorodności po takiej katastrofie wymagało kilku milionów lat. Aby zrozumieć te trudności, warto zwrócić uwagę na przyczyny samego wymierania. Naukowcy po dziś dzień debatują co mogło doprowadzić do wymierania permskiego.

Aktualnie dominuje kilka teorii, wśród których można wymienić wzmożoną aktywność wulkaniczną, która poza tym, że pokryła lawą ponad 1,5 mln km kw. wyemitowała do atmosfery i zbiorników wodnych ogromne ilości dwutlenku węgla i siarki. Skład atmosfery się zmienił, a pył wulkaniczny i wszelakie związki siarki doprowadziły do ochłodzenia klimatu i kwaśnych deszczów.

Niewykluczone, że tak samo jak w przypadku dinozaurów, do wymierania przyczyniła się planetoida. Według niektórych spekulacji mogła to być potężna planetoida o średnicy nawet 50 km, która mogła spowodować powstanie krateru o średnicy nawet 500 km w okolicach południowego bieguna Ziemi. Zważając na to, że dinozaury "wybiła" skała o średnicy 4 km, to głaz o średnicy 50 km naprawdę mógł "sprzątnąć" życie z powierzchni planety.

Promienice - mówi wam to coś?

Promienice to cała gromada organizmów morskich obejmująca kilka tysięcy gatunków. Zazwyczaj jednak są to pierwotniaki o rozmiarach rzędu 0,2 mm, które stanowią jeden z wielu składników planktonu. Mogłoby się zatem wydawać, że organizmy tego rodzaju nie mogą mieć wielkoskalowego wpływu na życie na Ziemi.

Badacze jednak wskazują, że pokłosiem wymierania permskiego był niemal całkowity zanik obecności promienic w morzach i oceanach. Organizmy te w toku swojego życia budują swoje pancerze z krzemionki znajdującej się w wodzie. Kiedy jednak promienice zniknęły, krzemionka zaczęła się gromadzić na dnie oceanicznym i łączyć w iły.

W procesie odwrotnego wietrzenia takie iły uwalniają więcej dwutlenku węgla niż wapienie są w stanie pochłonąć. Dopóki istniały promienice, iły nie powstawały bo krzemionka była na bieżąco konsumowana przez te niewielkie żyjątka. Gdy zniknęły proces znacząco przyspieszył. Równowaga została zaburzona.

Naukowcy przeanalizowali obfitość różnych izotopów litu w skałach oceanicznych pochodzących z tego okresu. Okazało się, że z dna oceanicznego tuż przed wielkim wymieraniem niektóre izotopy zniknęły całkowicie i pojawiły się dopiero 5-6 milionów lat później.

REKLAMA

Wychodzi zatem na to, że zniknięcie niewielkich pierwotniaków z mórz i oceanów doprowadziło do powstania nadmiaru krzemionki, która z kolei uwalniała na tyle dużo dwutlenku węgla, że negatywnie wpłynął on na atmosferę. Klimat stał się niezwykle parny i przez kilka milionów lat nie był zbyt przyjaznym miejscem dla próbującej się odbudować biosfery.

Choć teoria z pewnością jest obiecująca, to wciąż naukowcy mają jeszcze wiele luk do wypełnienia. Jak na razie nie wiemy, co faktycznie doprowadziło do wymierania, co doprowadziło do zniknięcia promienic i jak po kilku milionach lat wszystko zaczęło wracać do normy. Od czegoś jednak trzeba zacząć.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA